Rybnicki radny ma smaka na wraka. Jak wygląda walka z plagą na ulicach i osiedlach Rybnika?
Choć miejsc parkingowych wciąż brakuje, część z nich zajmują samochody niezdatne do jazdy, porzucone, a nawet... podrzucone. Rybnicki radny Radosław Knesz zabiega o usuwanie takich pojazdów, jednak strażnicy miejscy często mają związane ręce. Tymczasem okazuje się, że wiele z tych "samochodów" należy do jednej osoby.
Łowcy wraków
Straż Miejska w Rybniku od kilku lat usuwa wraki samochodów. Czasem jest to skutek zgłoszenia mieszkańców, innym razem interwencji radnego. Aktualnie istnieje możliwość zgłoszenia wraku za pośrednictwem aplikacji halo!RYBNIK (opcja: źle zaparkowany samochód). W te działania wpisuje się również akcja #MamSmakaNaWraka radnego Radosława Knesza.
- Dzięki tej akcji udało się nie tylko zwiększyć liczbę zgłoszeń, ale też poprawić skuteczność usuwania wraków, które nieraz zalegały na Nowinach od dobrych kilku lat - mówi radny Radosław Knesz, który jest przewodniczącym komisji transportu i mobilności miejskiej.
Wraki na osiedlach jak święte krowy
Okazuje się jednak, że samo zgłoszenie to nie wszystko. Istotne jest kwalifkacja samochodu jako wrak, a także miejsce, w którym jest on zaparkowany.
- Jeżeli opuszczony samochód stoi na parkingu osiedlowym, przy drodze wewnętrznej spółdzielni mieszkaniowej, to faktycznie jest problem z usunięciem takiego auta, bo to nie jest kompetencja Straży Miejskiej. W takiej sytuacji strażnicy mają po prostu związane ręce. Tym niemniej dzięki akcji #MamSmakaNaWraka nie odpuszczamy takich przypadków. Straż Miejska stara się dotrzeć do właściciela pojazdu. Po kilku-kilkunastu spotkaniach, rozmowach, pismach, właściciel holuje samochód. Także to się udaje, ale po prostu nie można o tych wrakach zapominać, trzeba ten temat drążyć - wyjaśnia Radosław Knesz.
Radny przyznaje, że w takich przypadkach kluczowa jest determinacja funkcjonariuszy Straż Miejskiej.
Aplikacja, która pomaga
- Nie chciałbym przeceniać mojej roli w usuwaniu wraków. Moja rola sprowadza się do nagłośnienia tego tematu oraz pamiętaniu o tych wrakach. Bo w przeszłości zdarzało się, że ludzie zgłaszali raz czy dwa razy problem, ale właściciel nie był zainteresowany usunięciem swojego pojazdu i wrak po prostu nadal stał i zajmował miejsce postojowe - mówi Radosław Knesz.
W rozmowie z Nowinami przyznaje, że obecnie nie jest już pośrednikiem między mieszkańcami a Strażą Miejską, tylko zachęca mieszkańców do zgłaszania wraków za pośrednictwem aplikacji halo!RYBNIK. Jednak równolegle do takiego zgłoszenia monitoruje później sprawę, bo jak przyznaje, "zainteresowanie radnego pomaga".
400 miejsc postojowych dzieli, ale wraki łączą
Trzy miesiące temu doszło do spotkania prezydenta Rybnika Piotra Kuczery, członka zarządu Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Marka Newego oraz radnego i zarazem przewodniczącego komisji transportu i mobilności miejskiej Radosława Knesza. - Dyskutowaliśmy o tym, jakie środki przedsięwziąć, aby zmniejszyć deficyt miejsc postojowych na dużych osiedlach - relacjonuje radny Radosław Knesz. To właśnie po tym spotkaniu padło hasło "400 miejsc postojowych na Nowinach". Część mieszkańców zareagowała na tę zapowiedź entuzjastycznie, a część z niepokojem. Ci drudzy obawiają się, że wyznaczenie nowych miejsc postojowych odbędzie się kosztem terenów zielonych.
- Trzeba rozumieć tych, którzy mają samochód i krążą wokół bloku, bo nie mają gdzie zaparkować, musimy również zadbać o bezpieczeństwo i drożności dróg przeciwpożarowych, ale trzeba też zrozumieć niepokój mieszkańców o tereny zielone, dlatego plany utworzenia nowych miejsc postojowych był skrupulatnie analizowany i opiniowany m.in. przez wszystkich radnych miasta Rybnika. Natomiast jeśli chodzi o temat wraków zalegających na parkingach osiedlowych, to obie grupy zgadzają się w stu procentach. Trzeba je systematycznie usuwać - mówi radny Knesz.
To nie zawsze jest takie proste, jak się wydaje
Jak do tego problemu podchodzą funkcjonariusze straży miejskiej? Rozmawiamy o tym z Dawidem Błatoniem, rzecznikiem Straży Miejskiej w Rybniku.
- Jaki samochód Straż Miejska może uznać za wrak i go odholować?
- W myśl art. 50a ustawy Prawo o ruchu drogowym - Pojazd pozostawiony bez tablic rejestracyjnych lub pojazd, którego stan wskazuje na to, że nie jest używany, może zostać usunięty z przez straż gminną lub Policję na koszt właściciela lub posiadacza.
W myśl obowiązujących przepisów drogą jest:
budowla składająca się z części i urządzeń drogi, budowli ziemnych, lub drogowych obiektów inżynierskich, określonych w przepisach wydanych na podstawie art. 7 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. ‒ Prawo budowlane, stanowiącą całość techniczno-użytkową, usytuowaną w pasie drogowym i przeznaczoną do ruchu lub postoju pojazdów, ruchu pieszych, ruchu osób poruszających się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt
Zatem drogami nie są np. parkingi osiedlowe, będące w zarządzie spółdzielni mieszkaniowych czy parkingi sklepów wielkopowierzchniowych itd.
Celem art. 50a ustawy Prawo o ruchu drogowym jest usuwanie tzw. "wraków" a więc pojazdów porzuconych, których stan techniczny i wizualny ewidentnie wskazuje na to, że nie nadają się do użytku, a właściciel nie jest tym pojazdem zainteresowany, wraku który swoim wyglądem bardziej przypomina odpad, niż pojazd nadający się do użytku. W tej sytuacji pojazd nie jest odbierany właścicielowi, ale usuwany w związku z okolicznościami świadczącymi o jego porzuceniu z zamiarem wyzbycia się władztwa nad rzeczą.
- Co się dzieje z takim samochodem? Kto płaci za jego odholowanie i składowanie?
- Po wydaniu dyspozycji do holowania pojazdu przedsiębiorca, z którym zawarto umowę na holowanie ładuje pojazd na lawetę i wywozi na parking prowadzony przez Rybnickie Służby Komunalne, które prowadzą dalsze czynności z tym pojazdem.
- Skąd Straż Miejska może odholować wrak? (Czy w grę wchodzą wyłącznie tereny należące do miasta? Co z parkingami spółdzielczymi/wspólnot mieszkaniowych?)
Jak już wyżej wspomniałem, jedynie z drogi, której znaczenie wyjaśniłem powyżej. Tutaj podkreślę, że nasi funkcjonariusze przyjmują i sprawdzają każde zgłoszenie dot. „wraku” pojazdu. Nawet te dotyczące osiedli mieszkaniowych, kiedy wiadomo, ze pojazd został zaparkowany poza drogą. W toku prowadzonych czynności strażnicy
Często zdarza się, że pojazd, który zdaniem okolicznych mieszkańców jest wrakiem, tak naprawdę uległ awarii, bądź nie został uregulowany status prawny tego pojazdu. Dlatego od jakiegoś czasu może być nieużywany.
Kolejną ważną sprawą w prowadzeniu tego typu czynności jest czas. Próba ustalenia właścicieli pojazdu i wyjaśnienie sprawy są czasochłonne, prowadzone czynności trwają niejednokrotnie nawet kilka miesięcy. Zdajemy sobie sprawę, że osoba, która zgłasza nam stojący „wrak” oczekuje natychmiastowej reakcji równającej się z odholowaniem pojazdu. To jednak tak nie działa.
Zdarzają się przypadki, w których w toku prowadzonych czynności kierowaliśmy korespondencje do 6 właścicieli, nim udało się dotrzeć do aktualnego właściciela, gdyż każda z tych osób przedstawiała kolejna umowę kupna-sprzedaży. Docieranie do kolejnych właścicieli trwało niemal rok od przyjęcia zgłoszenia.
- Czy z Waszej dotychczasowej praktyki wynika, że te wraki, np. na Nowinach, należą do tamtejszych mieszkańców czy one należą do kogoś z zewnątrz, kto je tam po prostu zostawił z jakiegoś powodu?
- Nie ma na to reguły. Samochody, które od dłuższego czasu stoją nieużywane mają swoje historie. To pojazdy, gdzie nie zakończono postępowania spadkowego, część z nich należy do osób, które z różnych przyczyn nie mogą kierować pojazdami, bądź zostały postawione w celu ich wyzbycia się.
- Czy zdarza się lub zdarzyło, że jedna osoba pozostawiła więcej takich wraków?
- Tak, mamy taką sytuacje w naszym mieście, gdzie wiele nieużywanych samochodów od dłuższego czasu należy do jednego właściciela.
Ludzie:
Radosław Knesz
Radny Miasta Rybnika.
Komentarze
2 komentarze
Pan Knesz niech przekaże swojemu koledze po fachu żeby zabrał z osiedla swojego wraka, bordowego Lanosa
Przykład wraku z Wodzisławia - obok Maca stoi (od ponad 2 lat) porzucony Ford (miał rejestrację SJZ) - jest to teren prywatny - ale nikt nie reaguje. Choć stan "auta" ewidentnie wskazuje że nadaje się tylko pod prasę... (dziwnym trafem "jeszcze" nie zainteresowali się nim złomiarze) Niedawno pod Kaufem i Lidlem też stały wraki udające reklamy - ale po wprowadzeniu parkometrów na szczęście znikły.