Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Opuszczeni niedostrzeżeni – czyli o pozostawieniu nastolatków

02.10.2022 07:00 | 0 komentarzy | web

U trudnym okresie dorastania i budowania psychiki, radzenia sobie z przeciwstawnymi emocjami oraz wielkiej roli rodziców pisze dla nas Karol Ostrowski, psychologi  psychoterapeuta.

Opuszczeni niedostrzeżeni – czyli o pozostawieniu nastolatków
Jak zamyka się błędne koło samotności, które niektórych nastolatków skłania do targnięcia się na własne życie? Wyjaśnia to autor artykułu. Zdjęcie ilustracyjne, Freepik.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Z danych demograficznych podanych na rok 2021 wynika, że Europa staje się kontynentem zaludnionym głównie przez osoby w podeszłym wieku. Proces ten nie omija również Polski. Stąd w różnych częściach naszego kraju, głównie w większych aglomeracjach, tworzone są rozmaite pikniki, koła, kluby, fundacje, które mają na celu wsparcie seniorów w ich przeżywaniu procesu starzenia się. Co roku w okresie Bożego Narodzenia daje się zauważyć w środkach masowego przekazu wzruszające spoty reklamowe i kampanie, zachęcające do niezapominania o naszych seniorach. Instytucje kościelne i organizacje charytatywne mogą pochwalić się wieloma osiągnięciami na tym polu. A to dzięki możliwościom, na jakie pozwala dziś technologia, wysiłkowi i kreatywności wielu osób, gotowych obdarzać innych bezwarunkową miłością.

Uwrażliwienie na tę grupę społeczną jest bardzo ważne i potrzebne, bo daje jej nadzieję, cenną cnotę. Jakże pożądaną – zwłaszcza w świecie zdominowanym przez poczucie beznadziei, które zaczyna dotykać już dzieci i młodzież. Fakt ten wielu intelektualistów i specjalistów zdrowia psychicznego zaczął skłaniać do stawiania różnych pytań. Jednym z nich jest pytanie o osamotnienie naszych adolescentów, będące ich najczęstszym doświadczeniem. Czym ono jest? Na czym polega? W czym i w jaki sposób tak naprawdę są pozostawieni? I wreszcie: jak można im towarzyszyć w tym trudnym stanie?

Psychika nastolatka

Można ją porównać do mniszka lekarskiego. Potocznie mówi się o nim jako o mleczu, którego kwiat przyjmuje barwę żółtą. Jego koszyczek to kwiatostan składający się z wielu drobnych kwiatków. Po owiędnięciu zaczyna się zamykać, aby ponownie stworzyć piękny puchowy kielich. Wystarczy dmuchnąć, aby rozleciał się na setki pojedynczych latawców, które rozprzestrzenia wiatr. Czyż porównanie to bardzo dobrze nie oddaje sposobu funkcjonowania naszych nastolatków, jednego dnia pełnych entuzjazmu, a drugiego pozbawionych soków życiowych, podatnych na rozmaite podmuchy, wewnętrznie rozchwianych, łatwo się urażających?

Koszyczek mniszka przypomina „ja” będące osobowością, a więc wieloczynnikową dynamiczną strukturą, składającą się z układu wielu elementów. W okresie dojrzewania osobowość zaczyna przybierać wyraźniejsze kształty. Jednak warto podkreślić, że jej pełny rozwój następuje mniej więcej około trzydziestego roku życia. Natomiast na tym etapie rozwoju to głównie od środowiska będzie zależało, w jakim kierunku rozwój nastąpi. Czy to będzie grunt skalisty – obojętny, czy może żyzny, a więc mocno wspierający i przyjmujący, bardziej ułatwiający niż utrudniający. Wtedy i plon będzie większy, z którego będą czerpali również inni. To spory wysiłek dla rodziców, aby takie warunki do rozwoju swoich dzieci przygotować. Zwłaszcza w obecnych czasach.

Emocjonalne warunki

Co do tych warunków: nie tyle chodzi o zabezpieczenie fizyczne i bytowe, ile o uczuciowe. Bo od domu rozumianego materialnie ważniejszy jest klimat emocjonalny, jaki w nim panuje. To on pozwala na pełny rozwój emocjonalny. Pokazały to dość dobrze czasy II wojny światowej, kiedy matkom odbierano niemowlęta, które bez ich emocjonalnej obecności po prostu nie przeżyły. Daje się coś podobnego zaobserwować również dzisiaj. To właśnie dzieci pochodzące z rodzin zapewniających im bardzo dobre warunki bytowe najczęściej podejmują próby odebrania sobie życia. Dlatego że ich rodzice nie mają czasu, aby z nimi być, nie mówiąc już o współprzeżywaniu. A kiedy już są fizycznie dostępni, to współprzeżywanie nie wiąże się z pomieszczaniem uczuć, ale z ich pomniejszaniem, skrytym pod takimi stwierdzeniami, jak: „Przestań płakać”, „No i czego krzyczysz?”, „Chłopaki nie płaczą”, „Nie bądź mięczakiem”, „W życiu trzeba być twardym”.

Nastolatkowie, którzy są dziś wysoce wrażliwi, w takiej atmosferze niezrozumienia zaczynają szukać zrozumienia u tych, którzy mogą im je dać – u rówieśników albo tam, gdzie mogą się spodziewać, że z dużym prawdopodobieństwem je otrzymają, czyli w Internecie. Wówczas zaczynają upubliczniać swoje problemy, licząc, że ktoś się nimi zainteresuje. Jednak to, że ktoś je dostrzega na Instagramie, Snapchacie, Facebooku, TikToku itp., wcale nie oznacza, że interesuje się nimi. W ten sposób zamyka się błędne koło osamotnienia, które niektórych z nastolatków skłania do targnięcia się na swoje życie.

Pomieszczać, a nie pomniejszać

Na czym więc polega to pomieszczanie uczuć? Na pewno nie na bierności rodzica, spełnianiu wszystkich oczekiwań dziecka, przyzwalaniu na agresywne działania z jego strony, mające na celu osłabienie autorytetu rodzica; polega ono na przyjmowaniu i przetwarzaniu w sposób milczący treści psychicznych. Łatwo to można zobrazować, podając przykład robienia kanapki. Najpierw zbieramy różne produkty, które ją następnie stworzą. Robimy to po to, aby je potem ze smakiem spożyć. Analogicznie jest z nastolatkiem. On daje nam swoje emocje, my je zbieramy, przyjmujemy, po czym pomieszczamy, aby potem oddać mu w taki sposób, aby mógł je skonsumować.

Wymaga to jednak od rodzica umiejętności opracowywania własnych emocji i gotowości do kontaktu z nimi. Gdyż nie sposób pomieścić uczucia innych, jeżeli nie możemy tego zrobić z własnymi. W tym właśnie nastolatkowie najbardziej czują się opuszczeni i potrzebują swoich rodziców – pomocnego umysłu, który pomieści ich uczucia. Nierzadko złożone i przeciwstawne. Kiedy tego nie uzyskują, zaczynają szukać innych, zwykle ryzykownych, sposobów na rozładowanie emocjonalnych napięć, np. w pornografii, bullyingu, substancjach psychoaktywnych czy agresywnych grach. Co stanowi dodatkową przeszkodę w znalezieniu siebie.

Stworzenie siebie

To wyzwanie – jakiemu musi sprostać najpierw dziecko, a potem nastolatek – a zarazem ciężar często nakładany przez rodziców: wyodrębnić siebie spośród innych. Dziecko jeszcze nie przyszło na świat, dopiero jest planowane w umysłach rodziców, a już ma do wykonania konkretne zadanie: „Będzie lekarzem”, „Chcemy, aby pozostał na gospodarstwie”, „Bardzo chciałbym, aby został księdzem”. Lub też inne: „Jak się urodzi, to przestanę pić alkohol”, „Jak przyjdzie na świat, to może w końcu dogadamy się z żoną/mężem”, „Pójdzie do najlepszego liceum”, „Chcemy, żeby się wykształcił i miał porządną pracę”. Te i wiele innych oczekiwań, wypowiedzianych lub też nie przez dorosłych, słyszą i wyczuwają ludzie młodzi. Płyną one najpierw głównie ze środowiska rodzinnego. Przekonania te, jeżeli zaczynają być usilnie wdrażane w ich życie przez rodziców poprzez wmawianie, mogą stać się przeszkodą we wzajemnym słuchaniu potrzeb i pragnień. Od razu zostaje im coś narzucone. Dlatego przychodzi taki okres, że zaczynają się stawiać, tj. buntować. Wyrażać swój sprzeciw. Skoro są istotami wolnymi, to rzecz jasna, że chcą jej zasmakować.

Najpierw jednak trzeba im wytrzymać wyobrażenia, jakim hołdują dorośli. Bo jak dziecko, którego rodzice są prawnikami, może zostać mechanikiem samochodowym? „To nie do pomyślenia, co sobie inni o nas pomyślą? W naszej rodzinie są sami prawnicy!” – słyszę w swoim gabinecie. Wtedy pojawia się pytanie: kto tak naprawdę powinien siedzieć na fotelu przeznaczonym dla pacjenta? Czy nastolatek, który wybiera coś, co jest poniżej jego potencjału, a rodzice chcą go odpowiednio ukierunkować, tylko on się temu sprzeciwia? A może rodzice, którym trudno przeżyć rozczarowanie własnymi wyobrażeniami o dziecku, które de facto wie, czego chce, tylko oni się z tym nie godzą? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta, ale konieczna, aby nastolatkowi pomóc odnaleźć siebie. W tym szukaniu siebie dość często samotność traktujemy jako coś zbędnego. A jeżeli już się pojawia, to przyjmujemy ją z lękiem, co nie ułatwia stworzenia z nią związku. Bo wszystko, co zbudowane zostało na lęku, tak szybko, jak powstało, tak też się rozpadnie.

Karol Ostrowski (k_ostrowski01@o2.pl)
dyplomowany psycholog, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień