Wtorek, 5 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Sławomira, Zachariasza

RSS

Życie na ulicy to codzienna walka o kieliszek chleba

30.09.2022 13:00 | 5 komentarzy | żet

- Nie znam bezdomnego, który nie pije - mówi nam Tomek z Rybnika, który przez wiele lat był bezdomny. Dziś jest szczęśliwy, bo ma namiastkę domu i plany na przyszłość. Jednak problem bezdomności narasta. Pracownicy pomocy społecznej mówią wprost: ruszyła lawina eksmisji. I dodają: Osobą bezdomną może zostać każdy.

Życie na ulicy to codzienna walka o kieliszek chleba
Pan Tomek spędził na ulicy 30 lat. Długo szukał swojego dna, ale w końcu na nie trafił. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy pomogli mu się od tego dna odbić. Dziś pan Tomek unika wszystkiego, co robił jako bezdomny.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

I: Byłem złym człowiekiem

Nie mogę patrzeć na Rybnik

- Przeżyłem na ulicy wszystko, co można przeżyć. Piłem, kradłem, mnie okradali - mówi pan Tomasz. Mój rozmówca pochodzi z Rybnika, ale spotykamy się z nim w Wodzisławiu Śląskim. Przyznaje, że na Rybnik nie może już patrzeć. Gdzie nie pójdzie, tam spotyka dawnych kolegów. Namawiają go do picia. On, po latach trwania w nałogu, dziś cieszy się trzeźwością i nie zamierza z niej rezygnować. Wszystko w Rybniku kojarzy mu się z bezdomnością i z tym, co wtedy robił. To nie są dobre wspomnienia.

Pan Tomek był bezdomny przez prawie 30 lat. Jak to się zaczęło? - Byłem złym człowiekiem. Kradłem, piłem, zamykali mnie w więzieniu. Pewnego dnia mama poprosiła mnie, żebym się wyprowadził. No to się wyprowadziłem. Pseudokolega zaoferował mi kąt do spania. Gdy tylko skończyła mi się flota, to mnie wyrzucił - opowiada.

Nie znam bezdomnego, który nie pije

- Życia na ulicy na trzeźwo nie ogarniesz. To nie jest życie, to codzienna walka o kieliszek chleba. Kieliszek, bo nie znam bezdomnego, który nie pije

- mówi pan Tomek.

On też pił. Przez całe lata. Dziś z dumą mówi o tym, że po ośmiu miesiącach trzeźwości nie da się go namówić na wypicie choćby małego piwa. Niedawno znalazł kapsle, które pozwalały odebrać "Harnasia" za darmo. - Poszedłem do parku. Widzę takiego jednego. Pytam: suszy? On, że tak. No to dałem mu dwa kapsle. Podchodzę do następnego, to samo. I tak rozdałem wszystkie kapsle - opowiada o jednym z wielu małych zwycięstw w walce z nałogiem.

Noga do amputacji

Jak to się stało, że pan Tomek przestał pić i porzucił życie na ulicy? - Trafiłem do szpitala. Byłem w bardzo kiepskim stanie. Na biodrach miałem rany głębokie aż do kości - mówi. Skąd te rany? - Nie jest tajemnicą, że bezdomni nie dbają o higienę. Ja też o nią nie dbałem. Jak się nie zmienia długo bielizny, to coś takiego może się człowiekowi stać - wyjaśnia.

Gdy lekarze powiedzieli mu, że prawdopodobnie czeka go amputacja nogi, rozpłakał się, że upadł tak nisko. Mimo wszystko nie spodziewał się, że spotka go coś takiego. Wtedy pomogła mu matka, która nigdy nie przestała troszczyć się o los syna. - Codziennie spryskiwała mi ranę Octeniseptem. To lekarstwo zdziałało cuda. Rany zagoiły się, choć zostały głębokie blizny - opowiada były bezdomny.

Altana jak pałac

Formalnie pan Tomek nadal jest bezdomny, ale w praktyce ma już swój kąt. - Kupiłem działkę rekreacyjną z altaną. To nie są żadne luksusy, ale dla mnie to jest pałac - mówi. Mój rozmówca wie, że regulamin zabrania nocowania na działce, ale nie zamierza stosować się do tego punktu. Nie pije, nie zaprasza do siebie kolegów, dba o działkę. - Nikomu nie przeszkadzam, więc nikt nie ma do mnie o to pretensji - wyjaśnia.

Skąd bezdomny miał pieniądze na zakup działki z altaną? Ze spadku. Czekały na niego od dawna, zamrożone u matki. Ta powiedziała mu, że nie da mu pieniędzy, dopóki nie doprowadzi się do porządku. Trochę to trwało, ale udało się.

- Gdyby moja mama dała mi te pieniędze wtedy, gdy żyłem na ulicy, to już bym leżał w grobie

- mówi rybniczanin.

Nieraz jest tak, że zęby w ścianę

Pan Tomek unika robienia czegokolwiek, co robił jako bezdomny. Dlatego nie pije. Dlatego też nie żebrze. Nie zbiera puszek. Nie kradnie. Nie prosi o papierosy. - Tak jak tu rozmawiamy, mógłbym przejść się po tym parku i za pół godziny zebrałbym sto złotych - mówi. Mimo tego, że wie jak to zrobić, nie robi tego. Woli być głodny, niż zdobyć pieniądze czy jedzenie w taki sposób.

Jak się utrzymuje? - Pracowałem u jednego chłopa, to nie zapłacił mi w ogóle. Drugi z 2200 zł wypłacił mi połowę. Trochę straciłem wiarę w ludzi - mówi. Dlatego woli prace dorywcze, głównie malowanie. Nie zawsze ma pieniądze na jedzenie. - Nieraz jest tak, że zęby w ścianę... - przyznaje. Dziś na poważnie myśli o wyjeździe do pracy sezonowej w Holandii. Ma tam znajomych, którzy pomogliby mu na początku. Gdyby udało mu się zarobić prawdziwe pieniądze, wówczas wynająłby jakieś mieszkanie w Wodzisławiu Śląskim. - O tej altanie nie myślę jeszcze jako o domu, ale takie legalne mieszkanie... to byłoby coś - mówi.

Wierzę, cały czas wierzę

Pytam pana Tomka, czy wierzy. - Wierzę, cały czas wierzę - odpowiada. Okazuje się, że kilka tygodni temu ochrzcił się w Kościele Zielonoświątkowym w Wodzisławiu Śląskim. - Jak czuję, że muszę pogadać z Panem Bogiem, to czytam Mateusza albo Jana. A jak jest kryzys, to biegnę do kościoła, pogadam z pastorem i jakoś udaje się to pokonać - mówi.

Na koniec rozmowy bardzo prosi, by podziękować jego mamie i panu Darkowi Piotrowskiemu. - To oni uratowali mi życie - mówi.

Wśród osób, które ciepło wspomina nasz rozmówca jest również kierownictwo schroniska dla bezdomnych w Niewiadomiu. - To są fantastyczni ludzie - dodaje.

II: Niektórym udało się pomóc, niektórzy już nie żyją

Zna prawie wszystkich bezdomnych w Rybniku

Wspomniany przez pana Tomka Dariusz Piotrowski jest streetworkerem, czyli pracownikiem socjalnym, który motywuje bezdomnych do przyjęcia pomocy i porzucenia dotychczasowego trybu życia.

- Pan Darek to jest złoty człowiek. Dla niego białe jest białe, a czarne jest czarne. Chłop jest słowny, powie to panu każdy bezdomny w Rybniku - mówi pan Tomek, bohater pierwszej części artykułu.

W ciągu trzech lat pracy w charakterze streetworkera Dariusz Piotrowski poznał już prawie wszystkich bezdomnych w Rybniku. - Śpią w namiotach, klatkach schodowych, wrakach samochodów, w piwnicach, pustostanach, w kanałach w Boguszowicach czy Chwałowicach - wylicza miejsca, gdzie spotyka bezdomnych.

Gdy bezdomność się utrwala

- Ludzie oceniają bezdomnych po wyglądzie, po zapachu, a nikt się nie zastanawia, jak to się stało. My to robimy. Przeprowadzamy wywiad, kontaktujemy się z rodziną takiej osoby - mówi Dariusz Piotrowski o pracy, którą wykonuje razem ze swoimi współpracownikami z Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku.

Przyznaje, że każdy bezdomny to nowa historia, którą trzeba poznać, aby dotrzeć do takiego człowieka.

Jak bezdomni stają się bezdomni? - Trudno to zrozumieć, bo to nie dzieje się z dnia na dzień. To jest proces. Jeśli przez pięć lat nie płacisz za mieszkanie, to musisz się z tym liczyć. Później trafiasz na ulicę. Potrzebujesz około roku - dwóch, żeby się do tego przyzwyczaić. W tym czasie jeszcze da się taką osobę wyciągnąć z tego kryzysu. Później jest to bardzo trudne. Bezdomność się utrwala - wyjaśnia.

Trzeba się odbić od dna

Praca rybnickiego streetworkera to obserwowanie ciągłych wzlotów i upadków. Wiele razy udało mu się przekonać bezdomnych do pójścia do schroniska, co mogło być początkiem wyjścia z kryzysu, ale potem wycofali się z tego i wrócili na ulice. Dariusz Piotrowski patrzy na to wszystko z boku. Nie ocenia. Za jakiś czas znowu proponuje, by spróbować. Może tym razem się uda. Zdarza się też, że propozycji nie można już ponowić, bo osoba bezdomna już nie żyje.

Są osoby, które nie chcą porzucić bezdomności nawet wtedy, gdy mają stałe źródło dochodów, na przykład emeryturę. - Trudno zrozumieć, jak można funkcjonować tak bez celu, ale tak się dzieje - mówi.

Nie wszyscy bezdomni potrafią żebrać. Niektórzy zbierają puszki. Inni gdzieś dorabiają. W większości zmagają się z problemem uzależnienia od alkoholu. - To jest taki paradoks. Bo mówi się, że alkoholizm to choroba. Ale jak pijesz, to cię wyrzucą z terapii. To jak masz się z tego wyleczyć? Sam? - zastanawia się Dariusz Piotrowski.

Wyjście z bezdomności jest bardzo trudne.

- Trzeba się odbić od dna. Pytanie, gdzie to dno jest dla niektórych osób

- mówi Dariusz Piotrowski.

III: I Ty możesz zostać bezdomnym

Bezdomni wybierają Rybnik

Z danych Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku wynika, że w 2021 roku w Rybniku było 449 osób bezdomnych. W tej liczbie 301 to osoby z Rybnika, natomiast 148 to osoby spoza miasta. Wiele wskazuje na to, że w tym roku ta liczba jeszcze się powiększy, bo w okresie od stycznia do lipca 2022 roku przez urzędowe statystyki przewinęło się już 340 osób bezdomnych, a największy wzrost liczby osób bezdomnych notuje się w okresie jesienno-zimowym.

- W Rybniku jest bardzo dużo osób bezdomnych, które nigdy nie były mieszkańcami Rybnika, ale przyjechały tu ze względu na to, że miasto jest dość zamożne i rozwijające się. Po prostu łatwiej jest tu wyciągnąć pieniądze na alkohol - mówi Anna Sowik-Złotoś, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku.

Kierownik zespołu ds. bezdomności Edyta Wąsowicz, streetworker Dariusz Piotrowski i dyrektor OPS w Rybniku Anna Sowik-Złotoś.

Kierownik zespołu ds. bezdomności Edyta Wąsowicz, streetworker Dariusz Piotrowski i dyrektor OPS w Rybniku Anna Sowik-Złotoś.

Zamożność Rybnika przyciąga bezdomnych nie tylko z naszego regionu, ale również z innych części Polski. Zmniejszenie liczby bezdomnych obserwuje się za to latem. Wówczas część z nich wyjeżdża nad morze, gdzie łatwiej jest żebrać.

Są też bezdomni, którzy trafią do Rybnika na podstawie porozumień, jakie miasto zawarło z innymi gminami, gdzie np. nie funkcjonują schroniska czy ogrzewalnie.

Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku zwracają mi uwagę, że myśląc o osobach bezdomnych trzeba rozróżnić bezdomnych pozostających w przestrzeni publicznej oraz bezdomnych w schroniskach i ogrzewalniach. Te drugie, choć bez dachu nad głową próbują stawić czoła problemu, z którym się zmagają.

PESEL nie idzie w parze z wyglądem

- Osobą bezdomną może zostać każdy. To czasami jest zbieg naprawdę różnych, trudnych wydarzeń życiowych. To bardzo często nie są osoby z rodzin dysfunkcyjnych. Zdarza się, że gdzieś kiedyś dokonali złego wyboru i tak się ich życie poukładało - mówi dyrektor OPS.

Choć kryzys bezdomności dotyka przede wszystkim mężczyzn, to w ostatnich latach rośnie również liczba bezdomnych kobiet.

- Często są to osoby w wieku produkcyjnym, do 40 lat - mówi o bezdomnych w Rybniku Edyta Wąsowicz, kierownik zespołu ds. bezdomności w rybnickim OPS.

Dyrektor Anna Sowik-Złotoś zwraca uwagę, że wśród osób bezdomnych stosunkowo rzadko występuje już samo uzależnienie od alkoholu. Dziś osoby w kryzysie bezdomności zmagają się również z uzależnieniem od środków psychoaktywnych - narkotyków, dopalaczy czy leków.

Są wolnymi ludźmi

OPS oferuje osobom bezdomnym miejsca w ogrzewalniach, schroniskach, a nawet mieszkaniach. Jest też noclegownia w Żorach. W ogrzewalni osoba bezdomna może się ogrzać, wykąpać, zmienić odzież. - To jest taki wstęp do pracy nad tym, żeby ta osoba trafiła do schroniska - mówi Dariusz Piotrowski.

Jednak niewielu bezdomnych chce przyjąć tę pomoc. - Są wolnymi ludźmi - mówi Edyta Wąsowicz.

- Zawsze mówią, że chcą być wolni. Nie chcą być ograniczani przez regulamin, czy przez robienie rejonów

- wyjaśnia Dariusz Piotrowski.

"Robienie rejonów" to wykonywanie obowiązków w czasie pobytu w schronisku, np. sprzątanie klatki schodowej czy terenu wokół schroniska.

Oprócz dachu nad głową w mieszkaniach chronionych, schroniskach czy ogrzewalniach, osoby bezdomne mogą otrzymać również bony na zakup żywności (nie można za nie kupić alkoholu czy papierosów), a także odzież. Najczęściej sami mieszkańcy przekazują ubrania do ośrodka. W przeszłości korzystano w tym względzie również z pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża.

- Wyprowadzenie tych osób z bezdomności to jest nasz cel, nasza praca. Jednak trzeba sobie uświadomić, że to jest trudny kryzys i trzeba poświęcić kilka lat, aby wyciągnąć osobę z bezdomności. Sukcesem jest, jeśli na sto osób bezdomnych trzy się usamodzielnią - mówi kierownik zespołu ds. bezdomności.

Lawina eksmisji

W czasie epidemii COVID-19 eksmisje były wstrzymane. Teraz sytuacja zmieniła się i ruszyła lawina. Obserwują to pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy są informowani o każdym takim przypadku przez Zarząd Gospodarki Mieszkaniowej czy np. komornika. Dla pomocy społecznej informacja o każdej eksmitowanej osobie jest na wagę złota. - Na tak wczesnym etapie wystarczy trochę pracy socjalnej i w stosunkowo krótkim czasie można doprowadzić do sytuacji, w której te osoby są w stanie wynająć mieszkanie. Taka osoba jest w kryzysie bezdomności, ale da się jeszcze z tego wyjść. Gorzej, gdy taka osoba trafia na ulicę i już tam zostaje - mówi kierownik zespołu ds. bezdomności Edyta Wąsowicz.

Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej spodziewają się, że nadchodzący sezon jesienno-zimowy, nie będzie jeszcze najgorszy, ale później bezdomnych będzie jeszcze więcej. - Wielu ludzi nie udźwignie wzrostu kosztów życia, opłat - przewidują.

Wojciech Żołneczko


Wspólny stół pomoże przetrwać trudne czasy

W OPS podkreślają, jak bardzo ważna jest dziś praca nie tylko z osobami znajdującymi się w kryzysie bezdomności, ale również z osobami zagrożonymi tym kryzysem. Mowa o osobach, które np. jeszcze są w stanie opłacić czynsz za mieszkanie, ale nie mają dość pieniędzy by zapłacić za prąd czy kupić jedzenie. Wyjściem naprzeciw temu problemowi jest pomysł na stworzenie "Wspólnego stołu" przy ul. Zebrzydowickiej 30. Będzie można tam wypić herbatę i kawę, a także skorzystać ze stanowisk komputerowych, zasięgnąć rady specjalistów, np. prawników w zakresie ogłoszenia upadłości konsumenckiej (co pozwala na wyjście ze spirali zadłużenia). Osoby, które nie mają w domu prądu czy gazu, będą tam mogły podgrzać posiłek. Ci, których nie stać na zakup jedzenia, będą mogli sięgnąć do tzw. jadłodzielni, czyli miejsca, w którym z jednej strony będzie można zostawić żywność dla osób potrzebujących, a z drugiej strony osoby potrzebujące będą mogły tę żywność wziąć zupełnie za darmo i przygotować z niej posiłek. Projekt "Wspólnego stołu" wymyśliły Zuzanna Hyrcza i Alicja Wolanin, laureatki konkursu Urban_In ogloszonego przez Uniwersytet SWPS. W realizację przedsięwzięcia zaangażowani są pracownicy OPS oraz rybnickiego magistratu rybnickiego. "Wspólny stół" zostanie otwarty do 15 października.

Dariusz Piotrowski zaangażował bezdomnych w adaptację lokalu przy ul. Zebrzydowickiej 30 na potrzeby Wspólnego stołu (wykonali część prac wykończeniowych).

Dariusz Piotrowski zaangażował bezdomnych w adaptację lokalu przy ul. Zebrzydowickiej 30 na potrzeby Wspólnego stołu (wykonali część prac wykończeniowych).