Niemieckie reparacje dla Polski. Zasłona dymna czy sprawiedliwość dziejowa? Komentują parlamentarzyści z naszego regionu
Publikacja "Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945" wywołała lawinę komentarzy. Sprawdziliśmy, jakie zdanie w kwestii reparacji wojennych mają parlamentarzyści z naszego regionu: Krzysztof Gadowski (KO/PO), Adam Gawęda (PiS), Ewa Gawęda (PiS), Teresa Glenc (PiS), Maciej Kopiec (Nowa Lewica), Marek Krząkała (KO/PO), Gabriela Lenartowicz (KO/PO), Grzegorz Matusiak (PiS), Bolesław Piecha (PiS), Wojciech Piecha (PiS), Michał Woś (Solidarna Polska).
Ankieta
zobacz wszystkieCo sądzisz o kwestii niemieckich reparacji dla Polski za straty poniesione w II wojnie światowej?
poseł Krzysztof Gadowski (PO)
Temat reparacji wojennych to gra polityczna ze strony PiS i temat zastępczy dla odwrócenia uwagi od nieudolności rządu w kwestii pozyskania unijnych środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy, które są na wyciągniecie ręki. Sam prezes Kaczyński podkreśla, że uzyskanie odszkodowań wojennych od Niemiec potrwa pokolenia. Gdyby PiS rzeczywiście traktował temat reparacji poważnie to zająłby się tą kwestią już w 2005 roku lub po wyborach w 2015 r. Wywołując temat reparacji, PiS chce odwrócić uwagę od prawdziwych kłopotów, jakimi są: szalejąca inflacja, wszechobecna drożyzna, brak węgla, grążące Polakom wysokie rachunki za prąd czy gaz.
poseł Adam Gawęda (PiS)
W moim przekonaniu sprawa reparacji nie jest zamknięta. Zadośćuczynienie, którego się domagamy powinno być wyrazem moralnej i historycznej odpowiedzialności państwa niemieckiego, za zbrodnie i okrucieństwa popełnione przez hitlerowskie Niemcy na polskich obywatelach, zrujnowanie naszej gospodarki oraz – o czym często zapominamy – doprowadzenie w konsekwencji do utraty przez Polskę niepodległości.
Dokładne szacunki naszych strat, o ile oczywiście w ogóle da się przełożyć ten ogrom krzywdy i ludzkiego cierpienia na pieniądze, są powszechnie znane, więc zwróciłbym uwagę tylko na dwa istotne aspekty, dość często pomijane w dyskusjach jakie się rozpoczęły. Po pierwsze, domaganie się reparacji to nie jest jakaś tam polska fanaberia, której nikt na świecie nie rozumie. Przeciwnie, to nasz patriotyczny obowiązek i zobowiązanie wobec Polaków, którzy mogliby dziś być w o wiele lepszej sytuacji, gdyby nie tragedia II wojny. I nasze stanowisko, a także moralne i faktyczne prawo do zadośćuczynienia jest rozumiane przez wiele ważnych środowiska w Europie, a nawet w samych Niemczech. Można wspomnieć chociażby opublikowane ostatnio stanowisko niemieckiego historyka - Karla Heinza Rotha, który wskazuje, że „polski raport jest „metodologicznie świetny, dobrze i systematycznie przygotowany, przekonujący w swoich analizach”. Jego zdaniem oszacowanie wartości poniesionych przez Polskę strat demograficznych, spowodowanych przez niemiecką okupację Polski, a także szkód materialnych, ekonomicznych i kulturowych jest „prawidłowe i umiarkowane”.
Druga sprawa, to pochopne, a czasem wręcz bezzasadne kwestionowanie naszego domagania się reparacji na gruncie przepisów prawa. Zasadniczą częścią rozwiązań prawnych przyjętych po II wojnie światowej są Uchwały Poczdamskie z 2 sierpnia 1945 roku, nakładające na pokonane Niemcy obowiązek reparacji wojennych, przy czym kwoty należne państwom zachodnim miały być spłacone z zachodnich stref okupacyjnych, należne zaś Polsce z reparacji należnych Związkowi Radzieckiemu (część IV pkt 2 Uchwał). Co do realizacji reparacji wojennych alianci zachodni, nie czekając na zawarcie traktatu pokojowego z przyszłym państwem niemieckim, przejęli majątki znajdujące się na obszarze byłej Rzeszy Niemieckiej. Podkreślić należy fakt, że Uchwały Poczdamskie nie precyzowały sposobu realizacji polskich reparacji, a Polska nie była stroną tych Uchwał. Analizując późniejsze porozumienia, z 1970 r. (negocjacje polsko-niemieckie dotyczące granicy) czy 1990 r. (Konferencja 2+4, podpisany polsko-niemiecki traktat graniczny) – nie dotyczył kwestii należnych Polsce reparacji czy odszkodowań za II wojnę światową.
Analizując argumenty, podnoszone przez stronę niemiecką (o rzekomym zrzeczeniu się praw do reparacji przez powojenny komunistyczny rząd) zauważyć należy, że dokument podpisany przez Bieruta w żaden sposób nie został prawnie przyjęty, a jego istnienie jest mało prawdopodobne, gdyż nie został nigdy opublikowany w żadnym polskim dzienniku urzędowym. Wiele wskazuje zatem na to, że owo posiedzenie Rady Ministrów, na którym podjęto „uchwałę”, faktycznie się nie odbyło. Zgodnie z przyjętą w 1952 r. konstytucją PRL ówczesna Rada Ministrów nie miała uprawnień do tego typu działań. Zrzeczenia powinna dokonać Rada Państwa lub Sejm, a te nie wydały żadnego takiego postanowienia. Jedynym „dowodem”, że 24 sierpnia 1953 r. Polska zrzekła się reparacji jest notatka prasowa, zamieszczona w „Trybunie Ludu”.
I najważniejszy argument wskazujący na fakt, iż po roku 1945 do żadnych kwestii rozliczeń a tym samym zamknięcia spraw odszkodowawczych nie doszło. Polska nie była wówczas wolnym państwem, więc wszystkie decyzje Bieruta, nie były decyzjami reprezentującymi Polskę, a zatem w świetle prawa międzynarodowego nie mają mocy wiążącej. Podkreśla to prof. Sandorski, wskazując, że owa „uchwała” była podjęta pod przymusem ZSRR, jest więc nieważna ab initio.
70 państw otrzymało od Niemiec rekompensatę w różnym wymiarze i w różnej wysokości za straty wojenne w wyniku niemieckiej agresji w czasie II wojny światowej. Polski wśród tych państw nie ma. Ale jeszcze nie jest za późno. Poprzez swoje działania komisja ekspertów stworzyła solidną podstawę do odpowiednich negocjacji rządowych - podkreślił prof. Roth. „Myślę, że to ważne, że polski rząd wzywa teraz oficjalnie Berlin do negocjacji, nawet jeśli można się spodziewać odmowy. (..) Następnym krokiem polskiego rządu powinno być wystąpienie z roszczeniami odszkodowawczymi przeciwko Niemcom do ONZ, tak jak zrobiono to w 1969 roku, a także skontaktowanie się z Parlamentem UE, Komisją UE i Komisją Arbitrażową OBWE”.
senator Ewa Gawęda (PiS)
Uważam, że w obecnej dyskusji o reparacjach zbyt dużo jest opinii, a za mało faktów. A fakty są takie, że w wyniku II wojny światowej, którą zapoczątkowała niemiecka napaść na nasz kraj, Polska poniosła największe w stosunku do całkowitej liczby ludności i majątku narodowego straty osobowe i materialne ze wszystkich państw Europy. Każdy rok wojny i okupacji w znaczący sposób obniżał poziom rozwoju we wszystkich dziedzinach życia publicznego, gospodarczego i społecznego. Polska na tej wojnie straciła 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł. Ponad milion rodzin utraciło dorobek życia, a straty materialne wyniosły 797 miliardów 398 milionów zł. Wiele pokoleń Polaków utraciło możliwość zgromadzenia kapitału, a oszczędności, cenny dobytek ich przodków, dzieła sztuki i dobra kultury zostały bezpowrotnie zrabowane przez nazistów. Polsce nigdy nie został też zrekompensowany utracony strumień PKB z okresu II wojny światowej. Zniszczenia dokonane przez Niemców obniżyły potencjał polskiej gospodarki o ok. 55%. Gdyby nie skutki II wojny światowej, obecnie bylibyśmy w zupełnie innym miejscu gospodarczego rozwoju, a kilka pokoleń naszych rodaków nie zostałoby skazanych na ogromny wysiłek odbudowy kraju. Co równie ważne, zabrano nam z takim trudem wywalczoną niepodległość, a Związek Sowiecki nadal, pod wieloma względami, eksploatował nasz kraj. Warto zatem zadać sobie parę prostych pytań: Czy Polska i Polacy są gorsi niż obywatele innych krajów, które otrzymały należne odszkodowania za poniesione straty wojenne? Czy nie powinniśmy się domagać zadośćuczynienia wobec ofiar? Czyż nie jesteśmy tego winni naszym przodkom, a także naszym dzieciom, wnukom i prawnukom?
posłanka Teresa Glenc (PiS)
Sprawa reparacji nie jest kwestią takiej czy innej sumy pieniędzy, bo żadne pieniądze nie cofną ogromu bólu i zniszczeń, jakie w naszej Ojczyźnie spowodowała wojna. To sprawa dziejowej sprawiedliwości, upomnienia się o przynajmniej częściowe zadośćuczynienie ze strony Niemiec. Polska nigdy nie zrzekła się reparacji. Zatem głośne upominanie się o reparacje wojenne jest powinnością polityków. Cała polska klasa polityczna powinna w tym temacie mówić jednym głosem i wspólnie stanąć po stronie polskich interesów. Niestety, już chwilę po ogłoszeniu raportu o stratach wojennych Polski wśród polityków opozycji pojawiły się prześmiewcze komentarze i głosy świadczące o tym, że nie poprą oni działań rządu w tej sprawie. Cóż - maski opadły.
poseł Maciej Kopiec (Nowa Lewica)
Spór, wywołany przez PiS, nie doprowadzi Polski do uzyskania reparacji od Niemiec, jest to kolejna zasłona dymna nieudolności rządu, przez który nie otrzymaliśmy 700 miliardów złotych należnych nam pieniędzy z Funduszu Odbudowy – także na inwestycje w nasze bezpieczeństwo energetyczne. To również kolejna oś podziału polskiego społeczeństwa, na którą nie możemy się nabrać i zgodzić. Nie ma żadnej drogi formalnej czy prawnej do uzyskania reparacji od Niemiec. To pomysł czysto propagandowy. Gdy słyszę, że rząd, który od 7 lat nie potrafi odzyskać wraku Tupolewa z Federacji Rosyjskiej, chce ściągać pieniądze od Niemców, ogarnia mnie pusty śmiech. To jednak śmiech przez łzy, ponieważ atak na sojusznicze Polsce państwo, członka Unii Europejskiej, w czasie wojny w Ukrainie, gdy Ukraińcy i Ukrainki oddają życia za wolność od rosyjskiego agresora, za bycie częścią Zjednoczonej Europy – to działanie na korzyść Rosji, a więc wbrew polskiej racji stanu.
poseł Marek Krząkała (PO)
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie kwestionował odpowiedzialności Niemiec i samych Niemców za ogrom zbrodni wojennych popełnionych w Polsce oraz szkody wyrządzone naszej gospodarce i kulturze. Nie bez powodu PiS w 7 roku swoich rządów podniósł ten temat. Mamy drożyznę, brak węgla, wysokie ceny prądu i gazu oraz galopujące raty kredytów. Na horyzoncie spowolnienie gospodarcze. Nie wszystko jest wynikiem wojny w Ukrainie. Skala problemów to przede wszystkim skutek nieudolności rządzących i ich ignoracji gospodarczej.
Z prawnego i historycznego punktu widzenia kwestia reparacji jest zamknięta. Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba wrócić do historii sprzed prawie 80 lat. Konferencja w Jałcie i Poczdamie, ustalenia czterech mocarstw i to najważniejsze, że Polska miała uzyskać 15% reparacji za pośrednictwem ZSRR. Polska po wojnie otrzymała tzw. ziemie zachodnie, a w 1957 roku rząd PRL zrzekł się pozostałej części reparacji od Związku Radzieckiego. W 1990 roku odbyła się konferencja 4 plus 2, której celem było umożliwienie zjednoczenia Niemiec, gdzie polski rząd domagał się wyłącznie uznania granic zachodnich.
Poza medialną prezentacją 1 września na Zamku Królewskim w Warszawie i szumną kwotą 6 bilionów złotych rząd nie wysłał do Niemiec żadnej noty dyplomatycznej, ani nie zaproponował konsultacji międzyrządowych. Dlatego powinniśmy ten temat traktować wyłącznie jako zagrywkę na użytek własnego interesu politycznego. Uważam, że w sytuacji wojny w Ukrainie konflikt z Zachodem nie jest nam obecnie potrzebny. Na wyciągnięcie ręki jest 170 mld złotych w ramach Krajowego Planu Odbudowy z Unii Europejskiej, ale tutaj PiS toczy idiotyczny spór z Komisją Europejską wbrew interesowi Polski.
posłanka Gabriela Lenartowicz (PO)
Reparacje wojenne od Niemiec a w szczególności zadośćuczynienie zadanych ludziom krzyw są oczywiście słuszne. I nie sądzę, by był w Polsce polityk, który by ich egzekwowania nie poparł, jeśli tylko byłoby to możliwe z punktu widzenia prawno-międzynarodowego. Z tym, że w obecnym stanie rzeczy wymagałoby to poważnej i wyrafinowanej akcji dyplomatycznej, choć bez pewności co do jej efektów. Tego zaś w „dążeniach rządu polskiego w sprawie reparacji wojennych” nie widać. Mamy niestety do czynienia wyłącznie z propagandą i to na użytek wewnętrzny w postaci po raz kolejny odgrzewanego antyniemieckiego kotleta. To dobrze znany „stały element gry” politycznej PiS służący konsolidacji twardego elektoratu, który ta partia niezmiennie buduje na nienawiści i wyznaczaniu kolejnego wroga. Swoją drogą, ciekawe, że tej samej metody nie używa PiS wobec Rosji, wszak sam poseł Mularczyk pochodzący z Raciborza może na wyciągnięcie ręki dowieść zasługujących na reparacje wojenne krzywd i grabieży poczynionych przez Sowietów na Śląsku.
poseł Grzegorz Matusiak (PiS)
- W końcu podjęto działania na rzecz osób, które ucierpiały w czasie okupacji. Jednak nie tylko mowa o osobach prywatnych, ale i o Państwie Polskim – mając na myśli, chociażby wartości kulturowe, które zostały skradzione przez Niemców i do tej pory nie znalazły się w naszym kraju. Jako Polacy mieliśmy trudną sytuację, musieliśmy doprowadzić gospodarkę do takiego stanu, jaką mieli na zachodzie. Okrucieństwa ze strony Niemców doświadczyła, chociażby moja rodzina, bo zrabowano cały dorobek dziadka, a później wywieziono bliskich do przymusowej pracy. Uważam, że rząd podjął słuszny kierunek. Pierwszym krokiem do uzyskania reparacji jest dokument, który mamy (raport w sprawie zniszczeń wojennych – przyp. red.). Wszystkie działania dyplomatyczne prowadzą do tego, żeby ten dokument był wartością do negocjacji.
poseł Bolesław Piecha (PiS)
Uzyskanie reparacji wojennych to długi i złożony proces. Nie jest realne, by uzyskać je w ciągu kilku dni, czy miesięcy - to szersza perspektywa czasowa. Dobrze, że zaczęliśmy o tym rozmawiać, ponieważ jak widać sprawa dla niektórych jest niejednoznaczna. Świeżo opublikowany raport pokazuje ogromne straty osobowe i materialne. Obliczenia wykazują stratę finansową na poziomie więcej niż dekada budżetów naszego kraju. To tak jakbyśmy dziś pod różnymi względami m.in. technologicznymi, infrastrukturalnymi cofnęli się o kilkanaście lat. Zamordowano około 1/3 naszego narodu. Niektórzy zadają pytanie, czy słusznie domagamy się tych reparacji; w mojej opinii jest to jednak pytanie retoryczne. Argumenty o zrzeczeniu się odszkodowań są nie poparte konkretnymi faktami. Myślę, że powinniśmy się przygotować na długie negocjacje ze stroną niemiecką i w tych negocjacjach nie ustawać. To powinna być dla nas wszystkich sprawa priorytetowa i ponadpartyjna. Jest to sprawa realna, lecz wymaga ona czasu i jednolitego głosu na arenie międzynarodowej, do którego wzywamy opozycję. Prawo i Sprawiedliwość pozostaje na straży dbania o dobro Polski. Kim jednak jest człowiek odgrywający rolę przeciwnika własnego narodu poza jego granicami?
senator Wojciech Piecha (PiS)
II wojna światowa nigdy nie została do końca rozliczona. Polska poniosła olbrzymie straty materialne i demograficzne. Zginęło ponad 5 milionów obywateli Polski. Ta wojna cofnęła nasz rozwój o co najmniej 20 lat. Zniszczony został przemysł, zniszczona została infrastruktura i to nigdy nie zostało przez Niemców naprawione.
Powojenne rozmowy o reparacjach prowadzone były z Niemiecką Republiką Demokratyczną w 1953 roku. Związek Radziecki naciskał na Polskę, żeby te reparacje były bardzo niewielkie, aby nie obciążać NRD. Natomiast Republika Federalna Niemiec nigdy się z tego nie rozliczyła. Po 1989 roku sprawa reparacji była kilkakrotnie podnoszona w Polsce, ale nigdy nie zyskała dalszego biegu w dyplomacji.
Ostatnio ukazał się raport na temat wielkości zniszczeń naszego kraju w wyniku agresji i okupacji niemieckiej, w którym zebrano wszystkie dane na ten temat. Straty są kolosalne, oszacowano je na kwotę 6,2 biliona złotych. Jeżeli udałoby nam się uzyskać od Niemiec chociażby częściową rekompensatę, moglibyśmy mówić o zadośćuczynieniu ze strony niemieckiego agresora. Czy to będzie możliwe? Nie wiem. Rozmowy na temat reparacji to zadanie dla służby dyplomatycznej i na tym polu powinniśmy rozmawiać ze stroną niemiecką.
poseł Michał Woś (Solidarna Polska)
Sprawa reparacji wojennych nie została zamknięta, a Niemcy nigdy nie odpowiedziały za zbrodnie wobec Polaków w czasach II Wojny Światowej – rząd niemiecki ma tego pełną świadomość.
Zdajemy sobie sprawę, że droga do wyegzekwowania odszkodowania nie będzie łatwa. W tej kwestii potrzeba jednolitego głosu całej polskiej sceny politycznej. Niestety, zamiast tak ważnej solidarności, ze strony czołowych polityków opozycji, pojawiają się głosy negujące stanowisko polskiego rządu. Mimo wszystko, dołożymy wszelkich starań, by sprawę zadośćuczynienia strat wyrządzonych Polsce przez państwo niemieckie doprowadzić do końca.
W ostatnim czasie mogliśmy wysłuchać głosów poparcia naszych racji ze strony zagranicznych historyków, w tym również niemieckich, którzy jasno deklarują, że uregulowanie zaległych roszczeń to historyczny obowiązek, którego finalizacja pozwoli znormalizować stosunki polsko-niemieckie.
Sprawa reparacji to polska racja stanu.
Raport z raciborskim akcentem
Prace nad "Raportem o stratach Polski w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w latach 1939-1945" były prowadzone w ramach zespołu parlamentarnego. Do oszacowania wysokości strat i odszkodowań zaproszono 33 przedstawicieli świata nauki.
Autorzy raportu wskazują, że w latach 1939-1946:
- Polska straciła 11,2 mln obywateli oraz 77,9 tys. km2,
- 2,1 mln ludzi wywieziono do niewolniczej pracy,
- 196 tys. dzieci zostało odebranych Polakom i przeznaczonych do germanizacji,
- 590 tys. obywateli Polski zostało inwalidami,
- straty ludnościowe Polski w wyniku działań niemieckich to 5,219 mln osób (w tym 21% dzieci),
- potrzeba było 33 lat by odbudować potencjał ludzki, jaki Polska miała przed wojną.
Oto wyimki z raportu dotyczące strat ekonomicznych:
- oszacowano, że utracone wynagrodzenia 1 ofiary śmiertelnej to średnio 800 tys. zł (w cenach z 2021 roku), co przekłada się na kwotę 4,3 bln zł,
- niespełna 0,5 mln zł to utracone wynagrodzenia osób, które przeżyły, ale były dotknięte np. uszkodzeniami ciała,
- straty materialne w budynkach, rolnictwie, energetyce i przemyśle, lasach, obiektach sakralnych itd. wyniosły 797,398 mld zł,
- straty w dobrach kultury to 19,310 mld zł,
- instytucje kredytowo-oszczędnościowe straciły 89,321 mld zł,
- straty Skarbu Państwa wyniosły 492,811 mld zł.
Łączna wartość strat to 6 bln 220 mld 609 mln zł.
- Uważamy, że konsekwencje działań niemieckich na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej powinny zostać uregulowane w umowie bilateralnej, zwartej przez rządy Polski i Niemiec
- wskazują autorzy raportu.
Cały raport jest dostępny na stronie https://straty-wojenne.pl/.
Na koniec dodajmy, że "Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945" Przewodniczącym Rady Instytutu Strat Wojennych jest pochodzący z Raciborza poseł Arkadiusz Mularczyk.
Ludzie:
Adam Gawęda
były poseł i senator
Bolesław Piecha
Polityk Prawa i Sprawiedliwości, były europoseł i senator, aktualnie poseł.
Ewa Gawęda
Była senator.
Gabriela Lenartowicz
Poseł na Sejm RP
Grzegorz Matusiak
Poseł na Sejm RP
Krzysztof Gadowski
Poseł na Sejm RP
Maciej Kopiec
Senator, wcześniej poseł na Sejm RP.
Marek Krząkała
Poseł na Sejm RP, polityk Platformy Obywatelskiej.
Michał Woś
Poseł na Sejm RP
Teresa Glenc
Była posłanka na Sejm RP.
Wojciech Piecha
Były senator
Komentarze
12 komentarzy
dodoniżej Zbrodnie wojenne się nie przedawniają a Niemcy są kontynuatorem III Rzeszy i wypłacili reparacje innym krajom daleko mniej zniszczonym jak Francja i Anglia. Skrajnie nieodpowiedzialna jest wypowiedź pana Macieja Kopca, który wbrew faktom usprawiedliwia Niemcy.
Nie do końca masz rację,to nie takie proste
Tak samo jak nie ma już oprawców tak samo nie ma ofiar.
To tak jakby twój dziadek np.kogoś zabił 80 lat temu a ty masz teraz jego wnukom płacić ze swoich pieniędzy ?
W wyniku wojny wiele straciliśmy żeby się odbudować potrzeba było wielu lat i dotąd nie odzyskaliśmy tego co straciliśmy. Jesteśmy nadal zaściankiem Europy i nadal będziemy a sami sobie jesteśmy winni bo nie było odpowiednich nacisków przez wiele lat po wojnie w sprawie reparacji. Komuna jeszcze przypieczętowała że nic od Niemiec nie chcemy. Dziś będzie trudno co kolewiek odzyskać bo kryją się tym że Polska zrzekła się reparacji. My już nie czujemy tego co przeszli nasi dziadkowie w tamtych trudnych czasach, gdzie tracili całe majątki nie mieli gdzie się podziać nie mieli co jeść a Niemcy zwozili sąsiadów i mordowali na oczach dzieci. Ogromne cierpienie które nie zostało rozliczone. Jesteśmy im to winni a Niemcy powinni oczyścić swoje sumienia z tamtej historii przez zadośćuczynienie. Bo to oni są winni tej strasznej wojnie.
Potop szwedzki nie był najazdem jak powszechnie kłamie się w szkołach ale wojną domową wewnątrz Rzeczypospolitej podczas której większość polskiej szlachty i magnatów zdradziła króla Jana Kazimierza i stanęła po stronie Karola Gustawa. Porównanie więc nietrafione.
Jak już wstajemy z kolan to przypominam Panu Mularczykowi że straty po szwedzkim potopie też nie są jeszcze rozliczone
Paradoksalnie, odpowiedzi na dwa powyższe pytania są twierdzące. Z jednej strony bowiem, faktycznie Polsce należą się reparacje za II Wojnę Światową a z drugiej, tematem reparacji neosanacyjny rząd PiS-u usiłuje przykryć inne sprawy. Chciałbym jednak zauważyć że niemiecka agresja na Polskę w 1939 roku i późniejsza okupacja były okresem w którym okupant nie tyle unicestwił państwo polskie jako organizację polityczną, co prowadził otwartą eksterminację Narodu Polskiego a więc ludobójstwo ludzi przez wzgląd na ich tożsamość, kulturę i język. Biorąc pod uwagę straty a także mordy, gwałty i grabierze których doświadczył Naród Polski z niemieckiej strony, jak najbardziej reparacje powinny zostać wypłacone. Nie uważam jednak że za cokolwiek miała by Polsce zapłacić Rosja. Fakt, agresja ZSRR na Polskę 17.09.1939 była nożem w plecy ale nie zapominajmy że rok wcześniej Polska tak samo zachowała się wobec Czechosłowacji, przyczyniając się do jej rozbioru. Tak więc II RP nie była bezbronnym i niewinnym Kopciuszkiem gdyż sama występowała w roli agresora. Sama Polska powinna natomiast ponieść konsekwencje za krzywdy Ślązaków których w PRL-u represjonowała jako mniejszość regionalną, wyniszczając język, kulturę i tożsamość ludzi. Do tej pory z resztą nie uznaje się Ślązaków w Polsce nawet za mniejszość regionalną co jest zwyczajnym przejawem mongolizmu państwa polskiego i populizmu jego polityków. Oczywiście głosy podnoszące niewinność współczesnych Niemców za wybuch wojny oraz fakt że Polska konsekwentnie wyniszczała tak zwane "ziemie odzyskane" są również prawdą ! Myślę że jest to w miarę obiektywne spojrzenie.
@wnikliwy Polska dostała bardzo bogate ziemie odzyskane. Czy Niemcy chcą np. zysku od sprzedanych biletów na zamek w Malborku albo za wyprodukowany prąd przez poniemieckie elektrownie, a może udział w zyskach z KGHM czy śląskich kopalń węgla wybudowanych przez Niemców? Trochę więcej rozsądku. Dzisiaj już nie żyją pokolenia które wywołały wojnę. Przywracanie tematu tylko może zepsuć nam relacje sąsiedzkie, a jako alternatywę innych sąsiadów mamy np. Białoruś i Rosję...
Coś się tym posłom opozycji pokręciło,Niemcy płacili do niedawna reperacje za pierwszą wojnę światową i co to nie jest państwo z uni i sojusznik? Polska straciła najwięcej z wszystkich państw europejskich i nie dostała grosza. Niemcy z premedytacją wysadzali dom za domem w Warszawie,bombardowali cywilne obiekty,przykładem Wieluń. Za to bandyctwo muszą zapłacić. Zresztą patrząc co robi Putin na Ukrainie,tak samo postępowali Niemcy. Jak Niemcy i Sowieci kręcą interesy to nic dobrego dla świata nie wynika
Słychać niemieckie wycie, znakomicie !
"Mieszkańcy ziem utraconych przez Niemcy po II Wojnie Światowej powinni domagać się od państwa polskiego reparacji za zniszczony przemysł, infrastrukturę i zabytki architektury, które jako „niepolskie” od zawsze były przez Polskę traktowane jako gorsze i niewarte zainteresowania."
Kopiec, czy ty jesteś Polakiem?
Przecież Pani Fotyga ( minister spraw zagranicznych w rządzie pisu ) sama w 2006 roku stwierdziła że sprawa jest zamknięta.
Ale przecież o drożyźnie, braku węgla itd nie będą się rozpisywać
dziennikaŻyny poseł Gadowski jest z PO