Prezes Rafako: Będziemy w absolutnym mainstreamie polskiej energetyki
O uszkodzeniu bloku energetycznego w Jaworznie, przygotowaniach do wejścia w sektor energetyki jądrowej oraz testowaniu cierpliwości najbogatszego Polaka, który chce zainwestować w Rafako rozmawiamy z Radosławem Domagalskim-Łabędzkim, prezesem Rafako S.A.
- Komisja Europejska notyfikowała pomoc publiczną dla Rafako. Macie otrzymać od Agencji Rozwoju Przemysłu sto milionów złotych. Na co je wydacie?
- Tak jak wnioskowaliśmy - mniej więcej połowa zostanie przeznaczona na kapitał obrotowy, a druga połowa na linie gwarancyjne. Trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że ktoś zostawił nam pod drzwiami worek pieniędzy. To jest instrument dłużny. Te sto milionów złotych trzeba będzie oddać.
- Czyli nie odkorkowywaliście szampanów?
- To jest pozytywna informacja, ma istotny wpływ na naszą płynność finansową, ale jest to forma długu. Oczywiście, będziemy go spłacać w czasie, gdy Rafako będzie w absolutnym mainstreamie polskiej energetyki, ale jednak trzeba będzie to zrobić.
- Rafako znajdzie się w tym mainstreamie za sprawą atomu?
- Zapewne. Natomiast to nie są decyzje, które od nas zależą. To regulator określa charakter miksu energetycznego. Moim zdaniem atom musi wypełniać lukę mocową w naszym systemie. Decyzje jednak jeszcze nie zapadły. Wciąż na nie czekamy.
- Ale przygotowujecie się do tego?
- Tak, przygotowujemy się, ale w tej sprawie potrzebne są decyzje polityczne. Możemy być świetnie przygotowani, wchodzić w łańcuchy dostaw globalnych koncernów, ale bez decyzji politycznych nie ruszymy z miejsca.
- Podpisaliście listy intencyjne o współpracy ze światowymi gigantami energetyki jądrowej z Francji, USA i Korei Południowej. Czy w ślad za tymi porozumieniami idzie coś dalej?
- Tak, robimy certyfikację elementów, które będziemy mogli dostarczać dla energetyki jądrowej.
- Gdy Rafako komunikuje tematy związane z energetyką jądrową, powołuje się na doświadczenia sprzed 30-40 lat. To nie brzmi zbyt przekonująco.
- To prawda, że minęło kilka dekad od nieudanych prób polskiego atomu, w którym Rafako miało grać decydującą rolę, ale to, że byliśmy już w projekcie jądrowym na pewno jest atutem. Poza tym mamy infrastrukturę a przede wszystkim doskonały zespół pracowników. Wiemy jak to robić. Bardzo szybko zajmiemy swoje miejsce w tym sektorze. Mamy bieżącą produkcję elementów wysokociśnieniowych, które są częścią energetyki jądrowej. Mamy nawet halę do produkcji dla energetyki jądrowej. Niczego nie budujemy od nowa.
- Jakie są rzeczywiste kompetencje Rafako w zakresie energetyki jądrowej (na dziś)? Czy są jakieś komórki, biura, wydziały, które zajmują się tą tematyką?
- Mamy bardzo jasno zdefiniowane kompetencje jądrowe. Rozmawiamy z naszym inwestorem, który publicznie deklaruje zainteresowanie modułowymi reaktorami jądrowymi. Zrobiliśmy bardzo dokładną inwentaryzację w zakresie tego, co mamy i tego, czego jeszcze potrzebujemy w tym zakresie. Jesteśmy gotowi wejść do globalnego łańcucha dostaw dla modułowych reaktorów jądrowych.
- Wspomniał pan o inwestorze. Cierpliwość Michała Sołowowa została już dwukrotnie wystawiona na próbę. Jeden termin przepadł, potem był kolejny, a teraz jest następny (mowa o terminach spełnienia przez Rafako warunków zawieszających umowę inwestorską, które postawiła spółka MS Galleon. Spółka MS Galleon jest zainteresowania nabyciem akcji Rafako od zarządcy PBG S.A. MS Galleon wchodzi w skład imperium najbogatszego Polaka Michała Sołowowa). To co dzieje się w Jaworznie czy tempo mediacji z Gaz-Systemem nie wróży dobrze załatwieniu tych wszystkich spraw przed 15 września.
- Nie sądzę. Jedyne, co mnie dziś martwi, to kontrowersyjna komunikacja ze strony Tauronu, która delikatnie rzecz ujmując nie jest precyzyjna i może powodować konfuzję po stronie naszych interesariuszy. Musimy to sobie wyjaśnić z Tauronem jak najszybciej, bo to nie pomaga.
- Do Tauronu jeszcze wrócimy, ale teraz proszę powiedzieć, z czym jeszcze wiążecie nadzieje na przyszłość, oprócz atomu?
- Rynek energetyki jest bardzo duży. Modernizacja bloków 200+ to coś, co na dużą skalę może robić tylko Rafako. Chcemy wejść również w obszar ciepłownictwa. Myślimy o projektach zagranicznych. Nie obawiam się o przyszłość, ale wszystko ma swoją kolej rzeczy. Najpierw musimy uporządkować sprawy związane z naszą strukturą właścicielską. Mam nadzieję, że to kwestia tygodni a nie miesięcy, ale jest ona uzależniona od ryzyk, którymi jeszcze jesteśmy obarczeni. Później jest kwestia odnalezienia się na rynku, ale z tym poradzimy sobie doskonale.
- Jedną dwusetkę dla Tauronu już zmodernizowaliście. Jak zachowuje się ten blok?
- Bardzo dobrze. Możemy spokojnie myśleć o komercjalizacji projektu i to się dzieje.
- Czy rynek jest zainteresowany modernizacją dwusetek?
- Oczywiście. Nie mamy wyjścia, jeśli chcemy aby blackout pozostał problemem medialnym.
- Prezesi spółek energetycznych dzwonią i pytają, kiedy będziecie mogli modernizować te stare bloki?
- To tak nie działa. Musi być zapewnione finansowanie tego programu. Muszą wypowiedzieć się Polskie Sieci Energetyczne. To jest cała sekwencja zdarzeń, która dzieje się w tej chwili. Wszystko to zmierza w dobrym kierunku. Rośnie świadomość tego, że transformacja polskiej energetyki wiedzie przez modernizację, a nie wyłączanie dwusetek. Szczególnie w obecnej sytuacji geopolitycznej.
- Modernizacja dwusetki dla Tauronu to epizod w porównaniu z serialem pt. "Blok 910 MW w Jaworznie". Czy wiadomo, kiedy ten serial się skończy?
- Tego nie wiem. Wiem, że blok pracował bez zarzutu, dopóki zasiłało go paliwo na jakie został zaprojektowany.
- Powstaną kolejne sezony?
- Z pewnością.
- Jesteśmy w połowie fabuły?
- Blok pracował, wkrótce znowu zacznie pracować. Pozostaje kwestia rozliczenia parametrów. Nie jest to proste, bo albo nie ma węgla, albo węgiel jest niekontraktowy, czyli nie spełnia parametrów. I nie można przeprowadzić wszystkich testów. Adresatem tego pytania powinien być Tauron. My jesteśmy gotowi przystąpić do testów i rozliczyć inwestycję w każdej chwili. Niestety, dotychczas było to niemożliwe, ponieważ nie było na czym pracować. Owszem, blok produkował prąd, ale parametry spalania węgla były dalekie od kontraktowych, dlatego nie można było przeprowadzić wszystkich prób. Czekamy cierpliwie.
- Alarmowaliście, że do spalania trafia nie tylko węgiel złej jakości, ale również elementy metalowe, kawałki opon. Jak kilka gwoździ czy kawałków opon może zakłócić pracę takiej jednostki jak blok 910 MW? Przecież ten opał, zanim trafi do kotła, jest mielony, a roczne spalanie węgla dla tego bloku to 2,5 mln ton. Takie zanieczyszczenia to wydają się być kroplą w morzu.
- To nie jest takie proste bo i skala zanieczyszczeń dramatycznie się zwiększyła. W tygodniu przed usterką bloku mieliśmy kilkaset reakcji czujników na niepożądane elementy, które znajdowały się w tym węglu. A każda taka reakcja to zatrzymanie procesu podawania węgla.
- No dobrze, ale skoro czujniki reagowały, to rozumiem, że te niepożądane elementy nie trafiały do spalania.
- Ilość zanieczyszczeń opału ma masę krytyczną. W pewnym momencie było tego tak dużo, że groziło to uszkodzeniem młynów. To są młyny węglowe, a nie młyny do stali. Jednocześnie jakość węgla była taka słaba, że były nawet problemy z rozładowaniem węglarek. Węgiel był zlepiony, nie wysypywał się. To przypominało węgiel brunatny.
- Tauron podał informację, że Urząd Dozoru Technicznego zobowiązał ich do usunięcia "wad leja" kotła energetycznego. Jak to rozumieć?
- W decyzji UDT nie ma mowy o wadzie. Jest mowa o uszkodzeniu. A to jest właśnie kwestia tej komunikacji Tauronu, o której wspomniałem i która musimy sobie wyjaśnić.
- Tauron podał w komunikacie błędną informację?
- Informacja została podana w sposób wprowadzający w błąd. Wada a uszkodzenie to są dwie różne rzeczy. Gatunkowo i pojęciowo. Sposób komunikacji Tauronu jest dla mnie zdumiewający. Nawet mówienie o awarii możnaby uznać za nieprecyzyjne, To nie jest awaria tylko uszkodzenie, do którego doprowadziły konkretne przyczyny.
- Myślicie, że to był przypadek, czy może celowe wbicie szpili?
- Tu nie ma miejsca na coś takiego jak wbijanie szpili. To jest spółka giełdowa. A spółka giełdowa powinna być precyzyjna w komunikatach, które trafiają na rynek, bo w ślad za nimi inwestorzy podejmują decyzje. Komunikat spółki giełdowej musi być precyzyjny. Ja jestem prezesem spółki giełdowej i pewnych rzeczy nie mogę powiedzieć. Moje wypowiedzi wpływają na decyzje inwestorów. Nie mogę opowiadać głupot.
- Odnoszę wrażenie, że aktorzy tego serialu są już sobą zmęczeni i najchętniej rzuciliby to wszystko w diabli.
- Jak można porzucić najnowocześniejszy blok energetyczny w Europie? Tauron zapłacił za to 6,5 mld zł. Nie można go porzucić. Zwłaszcza, że ten blok dopina bilans mocy w okresie największych wyzwań polskiej energetyki od dekad. Ten blok po prostu musi pracować. To nie jest kwestia Rafako czy Tauronu, tylko to jest kwestia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Nie sądzę, żeby w czyimkolwiek interesie był postój tego bloku.
- Czy to wszystko co dzieje się wokół bloku w Jaworznie ma związek z jakimś konfliktem personalnym na linii Rafako - Tauron?
- Między dwoma dużymi spółkami giełdowymi nie może być konfliktów personalnych. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Odpowiadamy za bardzo poważne projekty. Emocje personalne, przynajmniej z mojej strony, nie wchodzą w grę. Ja się nie czuję skonfliktowany z kimkolwiek.
- Rozwiązanie sprawy Jaworzna jest jednym z kilku warunków niezbędnych do zakończenia procesu inwestorskiego (mowa o wspomnianych już wcześniej warunkach zawieszających umowę inwestorską). Udało się zamknąć temat Radlina. Rozliczyliście się z PGE GiEK. Co jeszcze jest do zrobienia?
- Jest Wilno (Rafako budowało tam blok kogeneracyjny, ostatecznie zeszło z placu budowy uzasadniając to niemożliwością realizacji kontraktu, w odpowiedzi Litwini odstąpili od umowy z Rafako - red.). Nową okolicznością jest to, że Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie wydał orzeczenie. Dobrze, że ono jest. Naszym zdaniem jakiekolwiek roszczenia ze strony zamawiającego wchodzą w skład wierzytelności układowych. Dlatego czujemy się bezpieczni. Będziemy rozmawiać ze stroną litewską.
- Czyli nawet jeśli Litwini naliczą kary umowne czy wystąpią o odszkodowanie, to...
- To kwota będzie zredukowana o 85%.
- Czyli nie boicie się tego.
- Nie boimy się tego. Jednak my przede wszystkim chcemy robić biznes, a nie wikłać się w wieloletnie postępowania. To mogłoby potrwać 3-4 lata. Nie jest w naszym interesie płacić prawnikom milionów za prowadzenie tej sprawy. Wolelibyśmy doprowadzić do zawarcia ugody.
- Czy po stronie litewskiej jest wola do zawarcia takiego porozumienia?
- Pierwsze sygnały są zachęcające, ale zobaczymy jak to będzie. Jeżeli nie będzie ugody, to skorzystamy z pełnej ścieżki prawnej, która nam przysługuje (Rafako może wnieść do Sądu Apelacyjnego w Sztokholmie skargę o uchylenie wyroku lub żądać ustalenia, że wyrok jest nieważny – red.).
- Oprócz Wilna jest jeszcze do zakończenia spór z Gaz-Systemem (Gaz-System S.A. odpowiada za przesył gazu w Polsce. Rafało budowało dla tej spółki tłocznię gazu w Kędzierzynie-Koźlu oraz jeden z gazociągów, jednak ostatecznie Gaz-System odstąpił od umowy, domagając się od Rafako kar umownych i zwrotu nierozliczonych zaliczek). To również jest jeden z warunków Michała Sołowowa.
- Mediacje cały czas trwają.
- Te rozmowy stoją w miejscu czy posuwają się do przodu?
- Bardzo wolno, ale jednak do przodu.
- 15 września jako termin spełnienia warunków zawieszających umowę inwestorską jest realny?
- Jeśli biznesowo uda nam się dopiąć Wilno i Jaworzno, to jak najbardziej. Jest jeszcze jeden warunek, często pomijany, czyli wykup wierzytelności układowych. Nasi wierzyciele są z nami w dialogu odnośnie tego wykupu, ale chcielibyśmy, żeby to postępowało bardziej dynamicznie.
- A jak to wszystko wygląda jeśli chodzi o zatrudnienie? W poprzednich latach słyszeliśmy raczej o odchudzaniu załogi Rafako.
- W Grupie Rafako wciąż pracuje około 1000 osób. To nie jest mało. Jesteśmy jednym z największych pracodawców w regionie. Jak będziemy rozwijać biznes, to będziemy zatrudniać.
- Czyli jeszcze nie teraz?
- Na razie kończymy proces inwestorski. To jest priorytet.
- Czy badanie due diligence już się zakończyło (kompleksowe badanie kondycji Rafako zlecone przez inwestora, poprzedza przejęcie firmy)?
- Zasadniczo jest już skończone, ale na ostatnią chwilę robi się jeszcze tak zwany refreshment. Sprawdza się, czy coś nowego się nie pojawiło. Due diligence będzie ostatecznie zamknięte w dniu transakcji.
- Nie obawiacie się, że Michał Sołowow zniecierpliwi się przedłużającym oczekiwaniem na zamknięcie tych spraw z przeszłości i poszuka innego partnera do realizacji swoich atomowych zamierzeń?
- To nie jest kwestia zniecierpliwienia, tylko oceny wartości biznesowej i zasobów Rafako. Lepiej poczekać na zamknięcie obszarów ryzyka, żeby mieć to wszystko poukładane, niż angażować się w otwarte ryzyka. Myślę, że warto poczekać. Jestem pewien, że warto.
Wywiad przeprowadził Wojciech Żołneczko