Niedziela, 29 września 2024

imieniny: Michała, Michaliny, Gabriela

RSS

02.08.2022 08:21 | 34 komentarze | ska

Sejm przyjął  ustawę o dodatku węglowym, zgodnie z którą Polacy mają otrzymać 3 tys. zł. O zawirowaniach z związanych z zakupem węgla i pomocą dla jego nabywców rozmawiamy dziś z posłem Koalicji Obywatelskiej Krzysztofem Gadowskim.

Krzysztof Gadowski: Ustawa o dodatku węglowym tylko dla wybranych
Ostatnio poseł Krzysztof Gadowski składał poprawki do ustawy o dodatku węglowym, ale zostały odrzucone.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Krzysztof Gadowski: Ustawa o dodatku węglowym tylko dla wybranych

Red. Panie pośle, skąd to zamieszanie na rynku węgla?

Krzysztof Gadowski. Najprościej rzecz ujmując: z chaosu i bałaganu w działaniach rządu, co dość mocno odczuwamy przez ostatnie kilka lat. Karuzela stanowisk na stołkach prezesów spółek węglowych, ciągłe zmiany ministrów odpowiedzialnych za górnictwo, przepychanki pomiędzy Ministrem Aktywów Państwowych a Ministrem Klimatu i Środowiska. Efektem jest to zamieszanie. Minister Klimatu proponuje Polakom zbieranie chrustu po lasach,  jednocześnie już w dniu agresji Rosji na Ukrainę, zawiadamia premiera, że węgla na pewno zabraknie. Taka informacja została również skierowana do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Premier w tym czasie zajęty był objazdem Polski i przedstawianiem wizji „wspaniałego rozwoju” naszego kraju. Dopiero 13 lipca premier zorientował się, że coś z brakiem węgla trzeba zrobić. Zleca więc zakup 4,5 mln ton węgla energetycznego do końca sierpnia dwóm spółkom Skarbu Państwa – Węglokoksowi oraz PGE Paliwa. Dodatkowo zastrzega, że sprowadzony ma być najpóźniej do końca października (czyli w momencie, w którym domy muszą być już ogrzewane). Okazuje się, że przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych są innego zdania, a wyznaczone terminy traktują jako nierealne do wykonania. Zakupiony węgiel musi przypłynąć do polskich portów. Następnie trzeba go rozładować i przetransportować, co przy tej ilości stanowi wyzwanie dla ograniczonej przepustowości naszych portów morskich i możliwości transportu kolejowego. Dziś wyraźnie widać jak przez 7 lat rząd PiS uzależnił nas od rosyjskiego węgla, importując do Polski rocznie od 8 do 13 mln ton tego surowca.

Podobne zdanie mają również eksperci związani z branżą węglową.

Wcale mnie to nie dziwi. Wielu z nich podkreślało, że spełnienie oczekiwań premiera wiąże się z dostarczeniem ok. 43 tys. ton węgla dziennie do naszych portów. Średnio sporej wielkości statek transportowy przewozi około 80 tys. ton. Oznacza to, że do końca października do polskich portów powinny wpływać trzy statki tygodniowo. Właśnie dlatego eksperci mówią, że w rządzie ktoś chyba liczy na cud. 

Co jest przyczyną zmian koncepcji wsparcia i dopłat do zakupu węgla? 

Podstawą prowadzenia jakiegokolwiek działania jest diagnoza obecnego stanu, gdzie jesteśmy i do czego zmierzamy, jakimi narzędziami i mechanizmami dysponujemy, aby ten stan poprawić. Nikt nie pomyślał o przygotowaniu rzetelnej  tzw. analizy SWAT.   Jak się okazuje, rząd PiS  nic w tym kierunku nie zrobił, nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, ile jesteśmy w stanie  wydobyć węgla  w Polsce, ile będą go potrzebować odbiorcy indywidualni i ciepło systemowe, ile jesteśmy go w stanie kupić zagranicą i  przetransportować do Polski, po ile, jak długo potrwa jego transport, kto zajmie się jego sprzedażą.  Część tych danych już na początku wojny przekazywała rządowi Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla. Ale PiS nie wziął pod uwagę tych analiz. Ktoś w rządzie ustalił, że tona węgla ma kosztować 996,60 zł. Kiedy zapytałem na posiedzeniu sejmowej komisji, czemu np.  nie 1000 zł, otrzymałem odpowiedź, że to średnia z ubiegłego roku, ale nikt nie uwzględnił galopującej inflacji. Dopłata zaś dla sprzedawców początkowo  miała wynosić 750 zł do tony. W trakcie prac nad ustawą rząd wprowadził poprawkę, ustalając ją na poziomie maksymalnie 1073, 13 zł za tonę.  Ale wtedy tona importowanego węgla w punktach sprzedaży kosztowała już ok. 3000 tys. zł za tonę. Mówiłem o tym z trybuny sejmowej, podkreślając, że system sprzedaży w takim kształcie nie jest dostosowany do sprzedaży węgla pochodzącego z importu, którego będzie trzeba sprowadzić ponad 4 mln ton. Dlatego jako Koalicja Obywatelska nie poparliśmy tego projektu, czas pokazał, że mieliśmy rację. Rząd musiał ratować się kolejną ustawą. W swojej bezradności  zaproponował zamiast węgla - dopłatę węglową w wysokości  3 tys. złotych.  Od ilości ustaw i wysokości dopłat na pewno nie przybędzie węgla. Podaż decyduje o cenie: im towaru więcej, tym jego cena jest niższa. O to przede wszystkim powinien zadbać odpowiedzialny rząd. Straciliśmy kilka miesięcy na wewnątrzpartyjnych przepychankach rządu.

Uważa Pan obecne rozwiązanie za wystarczające?

Uważam, że to kolejny chwyt propagandowy rządu, w tym są świetni. Zgodnie z poprzednią ustawą, tona węgla miała kosztować 996,60 zł przy zakupie trzech ton. W tej chwili rząd proponuje jednorazowy dodatek w wysokości  3 tysięcy, przy zakupie dowolnej ilości węgla.  Zakładając, że dalej kupujemy tylko te 3 tony, to za ten węgiel importowany   musimy zapłacić 9 tys., Polacy muszą zatem z własnej kieszeni dołożyć 6 tysięcy.  W przypadku kiedy potrzeba 5 ton, kwota ta sięga 12 tys. Gdzie ta pomoc?! To  dodatkowe koszty. Mało tego,  to kolejne sortowanie i dzielenie Polaków.

W jaki sposób?

Przez 7 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości nikt z tej partii nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić, czym Polacy ogrzewają domy. Każdy, kto korzysta z gazu, koksu, oleju opałowego, energii elektrycznej, a nawet biomasy, nie będzie miał możliwości skorzystania z dodatku w wysokości 3 tys. zł.  Rząd uważa, że tyko cena węgla podskoczyła, ale wszyscy obserwujemy, że  cena pozostałych nośników energii rośnie i przekracza już, w niektórych przypadkach ponad 300 proc.!  Rząd zapomniał również o użytkownikach ciepła systemowego, czyli mieszkańcach bloków ogrzewanych ciepłem pochodzącym m.in. z węgla, gazu itd. Przecież ci ludzie nie postawią w bloku kozy na węgiel. Oczywiście to żart, ale nawet gdyby ktoś wpadł na taki pomysł, to warunki techniczne na to nie pozwolą. W przegłosowanej przez PiS ustawie  wsparcie zakłada pomoc  tylko dla 3,8 milionów gospodarstw domowych. Co rząd zrobi dla tych pozostałych ponad 10 milionów, korzystających z ciepła systemowego i innych źródeł? W większości śląskich miast przeważa zabudowa wielorodzinna, której w ogromnej większości źródłem ogrzewania jest właśnie ciepło systemowe.

Interwenował Pan w tej sprawie?

Jak podają eksperci, przedsiębiorstwa ciepłownicze dziś węgiel po 1800 zł za tonę. W zeszłym roku za tonę płacili 300 zł, różnica jest katastrofalna. Będzie tylko gorzej. Dlatego nie można w taki sposób po raz kolejny dzielić Polaków. Przecież ta podwyżka sięgnie wszystkich. W imieniu Koalicji Obywatelskiej składałem poprawki do tej ustawy, zakładające dofinansowanie do innych nośników energii używanych do ogrzewania. Domagałem się również objęcia tym wsparciem finansowym mieszkańców bloków, korzystających z ciepła systemowego. Niestety, PiS te poprawki odrzucił.

Jakie będą dalsze losy tej ustawy uchwalonej przez Sejm?

Praca nad ustawą, o której rozmawiamy na swój dalszy ciąg w Senacie. Senatorowie Koalicji Obywatelskiej będą forsować rozwiązania i poprawki, których nie chciał uwzględnić PiS. 5 sierpnia ponownie zajmiemy się tą ustawą na posiedzeniu Sejmu. To ostatni moment, żeby rząd się opamiętał i zapewnił wsparcie wszystkim Polakom niezależnie, od tego czym ogrzewają swoje domy i mieszkania.

Ludzie:

Krzysztof  Gadowski

Krzysztof Gadowski

Poseł na Sejm RP