Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

31.07.2022 07:00 | 4 komentarze | red

Ks. Łukasz Libowski pisze o krzywdzie - w domu, w pracy, w Kościele...

Zamyślenie o poczuciu krzywdy
- Umieć przyjąć i obsłużyć poczucie krzywdy to chyba jedna z ważniejszych umiejętności w życiu. Tak to poczucie przyjąć i obsłużyć, by nie było ciężarem. Ciężarem nie do uniesienia. Piekłem - pisze pochodzący z Raciborza ks. Łukasz Libowski.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

1.

Odkrywam w ostatnich dniach, uważniej wsłuchując się w słowa, które docierają do moich uszu, że wiele jest w ludziach poczucia krzywdy. Odkrywam, jak bardzo czują się ludzie dotknięci, źle potraktowani. Przyznać muszę, że odkrywam to nie bez przejęcia, nie bez zadumy. I popadam z tej racji w melancholię. Ale, nie powiem, doznaję też z tego powodu ulgi. A może i radości; a przynajmniej czegoś z satysfakcji, czegoś z radości. Bo znowu przybliżam się nieco do tajemnicy życia i tajemnicy człowieka.

2.

Komuś zmarł rodzic i przy załatwianiu formalności w urzędzie potraktowany został przez urzędniczkę chłodno i oschle. Ktoś, będąc małym, lecz rozumiejącym już chłopcem, towarzysząc biednej matce przy zamawianiu u proboszcza pochówku ojca, usłyszał z ust księdza, że jego matka powinna sprzedać krowę, którą trzyma, by móc zapłacić za pogrzeb. Dorosły syn oświadczył mamie, która przez dziesięciolecia cierpliwie znosi alkoholizm męża, starając się o rodzinę, jak tylko może, że w ich domu nie było i nie ma miłości.

Ktoś poszedł do doktora i kiedy czekał na swoją kolejkę, do gabinetu medyka wszedł tuż przed nim ukraiński uchodźca, oznajmiając, że jego kolejka nie obowiązuje.

Ktoś zwrócił uwagę współpracownikowi, że winien nosić maseczkę, bo tak stanowią przepisy, i bezlitośnie został wyśmiany. Komuś coś dla niego ważnego obiecano i tego, co obiecano, nie dotrzymano. Ktoś poświęca się sprawom, które uważa za istotne, a nikt tego nie docenia.

No i jest jeszcze cała masa krzywd, rzekłbym, powszednich, codziennych. Płaca za niska. Ceny za wysokie. Wymagania horrendalne. Ocena niesprawiedliwa. Przełożony niekompetentny. Robota źle zrobiona. Usługa nieprofesjonalna. Obsługa nieprzyjemna. Za gorąco. Za zimno. Za długo. Za krótko. Za głośno. Za cicho.

Można by właściwie wymieniać w nieskończoność. By podsumować jakoś tę wyliczankę, zanotuję, że składają się na nią rzeczy większe i mniejsze, poważniejsze i mniej poważne, doniosłe i zwyczajne, żeby już nie powiedzieć, że trywialne, banalne. Ale wszystkie one mają wspólny mianownik: są krzywdą. A przynajmniej jako swoją krzywdę przedstawili mi je ci, których one spotkały.

3.

U niektórych poczucie krzywdy jest niezwykle subtelne, prawie że niezauważalne. Tak, u niektórych poczucie bycia skrzywdzonym ledwie się zarysowuje. Jak mi się wydaje, ludzie tacy swój ból, swoje cierpienie zdradzają na zewnątrz dyskretnie, jakby niechcący, przypadkiem. Odnoszę wrażenie, że gdyby ich o ten ból zagadnąć, zapytać, to najczęściej, przestraszywszy się, najzwyczajniej by się go wyparli. Ze wstydu, a może ze skromności czy z pokory. Ujmuje mnie to. Potrzeba takich ludzi pilnie i skwapliwie słuchać, aby ich poczucie doznanej krzywdy móc wysłyszeć i zarejestrować. Wysłyszeć je w ich słowach, a raczej między ich słowami. Oraz w tonie, barwie, melodii, a więc w muzyce ich głosu.

Są z kolei tacy, którzy swoje poczucie krzywdy potrafią nazwać i opisać. Którzy to, co im się niedobrego przytrafia, są w stanie zrelacjonować i opowiedzieć. Zrelacjonować i opowiedzieć konkretnie, rzeczowo, budując spójną i przekonującą narrację, wykazując niemałą zdolność analizy. Zrelacjonować i opowiedzieć ze spokojem, tak, że najzupełniej panują i nad swoją historią, i nad sobą, nad swoimi emocjami. Jakby mówili o sobie jako o osobie trzeciej. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że ludzie tacy są siebie i swoich poruszeń, swojego życia wewnętrznego bardziej świadomi. Ludzie ci, sądzę, wiedzą, co przeżywają. Acz pewno nie do końca.

U niektórych natomiast poczucie krzywdy jest duże, bardzo duże. To istne morze, ba, ocean, którego objąć nie można wzrokiem, który rozciąga się hen, aż po daleki horyzont. U tych poczucie krzywdy przeistacza się najpierw w rozczarowanie, w gorycz i we frustrację, a potem w gniew, w agresję, stając się ich życiową siłą napędową, energią, która ich niesie. Otóż to: niektórzy czerpią żywotne soki z doznanej krzywdy, żyją krzywdą doznaną. Bywa, że nawet drobna, niewielka krzywda rodzi u nich wielką złość. A najciekawsze jest dla mnie to, że poczucie krzywdy jest u takich ludzi niemal chyba zawsze niewyrażone i nieuświadomione.Nie wiedzą ci ludzie, że to właśnie poczucie krzywdy wiedzie ich i prowadzi przez życie. Tymczasem w imię tego poczucia walczą. Nieraz ze wszystkimi i o wszystko.

I tak powstaje nieszczęsny, zgubny, zaklęty krąg: skrzywdzeni krzywdzą. Ludzie tego trzeciego rodzaju są trudni do zniesienia. Jednocześnie są biedni. Wielce mi ich żal.

A to trzy jedynie sytuacje. Poza nimi zachodzą najprawdopodobniej inne jeszcze, bardziej skomplikowane. Jednakże ja z takimi mniej więcej albo im podobnymi, jak mi się zdaje, dotychczas się zetknąłem.