Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Poznajcie ich. Ukraińcy na Śląsku. Marina, Sofia i Anastasia

14.07.2022 20:00 | 0 komentarzy | (q)

Jestem Tatiana. Tworzę dla Was cykl krótkich reportaży. To historie moich rodaków, którzy tak jak ja, uciekając przed wojną, znaleźli schronienie w Polsce. Osobiste opowieści, w których dzielimy się tym kim jesteśmy, gdzie teraz mieszkamy, jak przeżywamy rozłąkę z naszym domem. Każdy ma swoją unikalną historię do opowiedzenia, ale wszyscy dzielimy wspólny los uchodźców wojennych.

Poznajcie ich. Ukraińcy na Śląsku. Marina, Sofia i Anastasia
Marina, Sofia i Anastasia
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Poznajcie te wspaniałe dziewczyny pochodzące z rodzinnego miasta naszego prezydenta, Krzywego Rogu, to Marina, Sofia i Anastasia. Do Polski przyjechały dzień po ataku Rosji na Ukrainę. "Nawet nie słyszałam wybuchów - mówi Marina - ale strach ma wielkie oczy". Droga była długa i bardzo trudna. Aby dostać się do granicy z Polską, musiały przejść 50 kilometrów. "Mieliśmy pięcioro dzieci i psa. Było zimno i padał śnieg. Zabraliśmy ze sobą kilka rzeczy. Wyszłam w jednym zestawie ubrań, zabrałam dokumenty i pieniądze. Nic więcej" - wspomina kobieta. "Zawieziono nas do Lwowa autobusem" - kontynuuje swoją historię. Dalsza droga nie była łatwa, ale spotykali na niej dobrych ludzi. Dotarli do szkoły w małej wiosce, gdzie pracowała już grupa wolontariuszy. Dostali posiłek, by o poranku ruszyć dalej w kierunku granicy. Udało im się dostać darmowym busem do Przemyśla. Tam czekał już na nich mężczyzna, który im pomógł.

Mąż Mariny pracuje w Polsce od pięciu lat, zajmuje się transportem. Jeden z jego polskich kolegów pomógł mu zorganizować mieszkanie dla żony i dzieci.

Teraz mieszkają w prywatnym domu z rodzicami polskiego kolegi. "Zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci. Pomogli nam z jedzeniem i ubraniami. Polacy dali nam wszystko, czego potrzebowaliśmy i potrzebujemy" - mówi z wdzięcznością. W domu otrzymały całe piętro z osobną kuchnią. "Mamy tu bardzo wygodnie, mieszkamy razem, mamy szczęście, że trafiliśmy do takich właścicieli" - dodaje Marina ze wzruszeniem.

Kobieta na razie nie szuka pracy. Na Ukrainie była manikiurzystką i gdy tylko zorganizowała się w Polsce, poprosiła swoich bliskich o przysłanie narzędzi do pracy. Ale czeka na przesyłkę już prawie dwa miesiące.

"Rodzinę utrzymuje mąż, rzadko jest z nami, dziewczynki prawie nie widują taty. Ale co zrobisz, takie jest życie" - podsumowuje Marina.

А ось ці яскраві дівчата з міста нашого президента, Кривого Рогу. Марина, Софія та Анастасія. Виїхали до Польщі на наступий день після початку війни. Оскільки, були прильоти по аеропорту та полігону. «Я навіть не почула вибухів, - говорить Марина. Але у страха великі очі». Добиралися дуже довго і з великими труднощами. Щоб дістатися кордону з Польшею, довелося пройти 50 кілометрів пішки. «В нас було п’ятеро дітей і собака. Було холодно і йшов сніг. Речей небагато. Я виїхала в одному комплекті одягу, взяла документи і гроші; більш нічого»,- пригадує жінка. «До Львова нас довезли на бусі, а потім добиралися, як могли», - каже Марина. Спершу дісталися до школи в невеличкому селищі, де їх зустріли і нагодували волонтери. А вже ранком продовжили свій шлях до кордону. Вдалося сісти на безкоштовний автобус, що прямував до Пшемишля. Там чекав чоловік.

Чоловік Марини вже протягом п‘яти років працює в Польші, займається вантажними перевезеннями. Саме він і домовився з одним із своїх польських колег про житло для своєї дружини і дітей.

Зараз дівчата живуть в приватному будинку у батьків цього польського колеги. «Прийняли нас дуже добро. Допомагали і з їжею, і з одягом. Все, чого потребували і що нам було необхідно, поляки нам надали», - з вдячністю говорить жінка. У будинку дівчатам віддали весь перший поверх з окремою кухнею. «Нам дуже комфортно, ми живемо дружньо, з хазяїнами нам пощастило», - коментує Марина.

Роботу жінка поки не шукає. В Україні була майстром манікюру i щойно налагодився побут у Польші, попросила рідних відправити свій робочий інструмент сюди. Але вже 1,5 місяці чекає посилку. «Буду займатися нігтями, коли приїде інструмент», - говорить жінка.

А поки родину забезпечує тато. «Чоловіка я звикла бачити рідко. І дівчата тата майже не бачать. Але що поробиш, таке життя», - підсумовує Марина.


Tetiana Sytnychenko urzekła nas swoim fotograficznym spojrzeniem, skromnością i pracowitością. Nie chce jałmużny, chce pracować. Może wykonać dla Was piękne sesje zdjęciowe. Zachęcamy do kontaktu: https://www.instagram.com/boudoir__photographer