Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Urzędnicy z Kuźni Raciborskiej chcą podwyżek. Weszli w spór zbiorowy z burmistrzem

05.07.2022 07:00 | 41 komentarzy | mad
Ostatnia aktualizacja: 05.07.2022 08:33

Urzędnicy domagają się m.in. podwyższenia płacy zasadniczej oraz przyznania dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla pracowników prowadzących bezpośrednią obsługę petentów. O sporze zbiorowym poinformowała Organizacja Międzyzakładowa Związku Zawodowego Solidarność działająca w urzędzie i zakładzie gospodarki komunalnej i mieszkaniowej.

Urzędnicy z Kuźni Raciborskiej chcą podwyżek. Weszli w spór zbiorowy z burmistrzem
- Niestety utraciłem zaufanie - komentuje burmistrz Paweł Macha (na zdj. fot. arch. Nowiny.pl). Związki wskazują, że swoje działania starają się opierać na faktach i potrzebach, a nie na emocjach. Wyjaśniają, że mogą zrezygnować ze sporu, żądając w zamian wynagrodzeń w przedstawionych przez włodarza na sesji wysokościach.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Urzędnicy domagają się podwyższenia płacy zasadniczej dla każdego pracownika urzędu miejskiego (z wyłączeniem burmistrza, zastępcy burmistrza, skarbnika i sekretarza) w wysokości 2 tys. złotych netto. Utworzenia pomieszczenia socjalnego dla pracowników biurowych oraz nieodpłatne udostępnienie w tym pomieszczeniu: herbaty, kawy, cukru i mleka. Przyznanie dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla tych, którzy prowadzą bezpośrednią obsługę petentów. A także podpisanie z urzędnikami umowy na używanie prywatnych telefonów w celach służbowych za wynagrodzeniem ryczałtowym.

Burmistrz: To nie pierwszy atak

- Muszę poprosić państwa o jakieś środki na to roszczenie lub też opinię na ten temat co mamy z tym zrobić. To państwo są dysponentem budżetu, a ja tylko będę wykonywał to, co będzie trzeba - zwrócił się do radnych burmistrz Paweł Macha. Mówił, że do pertraktacji ze związkami zawodowymi wyznaczył trzy osoby i powiadomił o tym Państwową Inspekcję Pracy. - Zobaczymy, co będzie dalej. Z tego, co się dowiedziałem, raczej strajk jest niemożliwy, ale będę posiłkował się naszą kancelarią, czym to może grozić - powiedział.

Na sesji burmistrz Macha mówił „że to nie jest pierwszy atak”. - Ten atak na urząd miasta odbywa się po raz trzeci - stwierdził. Dodał, że za pierwszym razem odbyła się kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, po czym, jak powiedział – sprawa trafiła do prokuratury za utrudnianie działalności związkowej. - Wtedy, kiedy nie chciałem przedstawić wysokości pensji poszczególnych pracowników. Wtedy byli przesłuchiwani moi pracownicy - tłumaczył.

5 mln zł na podwyżki

Radna Grażyna Tokarska pytała na sesji, czy wszyscy urzędnicy zapoznali się z tym pismem, a co za tym idzie, utożsamiają się z punktami w nim zawartymi. Macha odpowiedział, że dokument trafił do niego 1 czerwca, a cztery dni później zostało rozesłane do pracowników. - Nie wiem do końca z kim jestem w sporze - stwierdził. Dodał, że wysłał do urzędników mejla z zapytaniem, kto identyfikuje się z tymi roszczeniami, ale w dzień sesji nie wiedział jeszcze kto, jak odpowiedział. Zapowiedział, że podzieli się z tą wiedzą, kiedy rozezna sytuację.

Przewodniczący rady Gerard Depta poinformował, że nad sporem pochyli się komisja budżetu, z racji, że pracownicy domagają się podwyżek. - To rada musi decydować skąd te środki pozyskać i na co je wydać - zaznaczył. Przewodnicząca Grażyna Tokarska zapowiedziała, że komisja będzie o tym rozmawiała na posiedzeniu po wakacjach. Szacowała, że aby można było spełnić roszczenie finansowe, brutto na jednego pracownika należałoby wyasygnować około 3400 – 3500 tysiąca złotych. Skarbnik Anna Szostak podała, że mowa o około 3 tys. złotych.

Wiceprzewodnicząca Ilona Wróbel powiedziała, że zażenowana jest punktem o przyznaniu dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla pracowników prowadzących bezpośrednią obsługę petentów. - Nie wiedziałam, że nasi mieszkańcy są traktowani jako szkodniki - mówiła oburzona. Macha stwierdził, że przyszedł na sesję, aby dowiedzieć się, czy radni zdecydują się na wyasygnowanie środków na podwyżki. Stwierdził jednak, że w budżecie nie ma takich środków i nie będzie, żeby zaspokoić takie roszczenie. - Czekam na wynik pertraktacji - powiedział. Stwierdził, że nie chce odnosić się do pracowniczych roszczeń, bo sam jest urzędnikiem, ale z postulatami się nie utożsamia. - Nie uważam, żeby mieszkańcy mogli być powodem do zagrożenia - oceniał.

Radna Elżbieta Kozłowska pytała o roczny koszt utrzymania urzędników. Macha wyliczył, że w urzędzie zatrudnionych jest 45 osób (razem z nim). Podał, że w ujęciu rocznym samorząd musiałby znaleźć 1 mln 200 tys. złotych do budżetu, przy założeniu kwoty 2 tys. złotych brutto, a przy kwocie netto to około 5 mln złotych (wliczając w to również m.in. premie).

Radny Gerard Hanusek pytał, czy w ostatnim czasie były jakieś podwyżki. Macha, opierając się na tym samych wyliczeniach, podał, że w ostatnich 12 miesiącach pracownicy dostali 700 złotych brutto więcej (podał średnią, wliczając w to kierowników, inspektorów, podinspektorów i pracowników gospodarczych). Dalej mówiąc o średnich rocznych (włodarz wliczył więc w to także m.in. nagrody) wyliczał, że kierownik ma 8007,41 zł, inspektor 5911,23 zł, podinspektor 4619,98 zł i pracownik gospodarczy na 1/2 etatu 2335,71 zł.

Radny sugeruje, by sprawdzić, jak jest gdzie indziej

Elżbieta Kozłowska pytała jeszcze o pomieszczenie gospodarcze w remontowanym urzędzie przy ul. Słowackiego. Macha odparł, że dwa pomieszczenia zawsze były i pozostają, ale na kolejne nie ma miejsca.

Grażyna Tokarska dziwiła się żądaniu o herbacie, kawie, cukrze i mleku dla pracowników, mówiąc, że przez 40 lat pracy zawodowej nie przypomina sobie, żeby w jej zakładzie pracy ktoś fundował takie artykuły. - Dla mnie to niepojęte, jeśli sobie nie kupisz i nie przyniesiesz, to nie masz - stwierdziła.

Macha nawiązując do ostatniego żądania, mówił, że na urzędniczych biurkach są telefony. Dodał, że oprócz tego ci, którzy są niepokojeni po czasie pracy, mają telefony służbowe, za które płaci urząd.

Radny Roman Wilk sugerował, że warto rozeznać sytuację w innych urzędach, przed rozpoczęciem dyskusji o żądaniach podanych w sporze. - Żeby mieć obraz, czy tylko my jesteśmy tacy źli, czy tak jest wszędzie - argumentował.


Związki: Możemy zrezygnować ze sporu, żądając w zamian wynagrodzeń w przedstawionych na sesji wysokościach.

O sporze zbiorowym rozmawiamy z przedstawicielami związków zawodowych – Iloną Burgieł i Marcinem Gałuszką-Biernackim.

- Związki zawodowe w urzędzie miejskim i zakładzie gospodarki komunalnej i mieszkaniowej działają od niedawna. Ile osób do nich należy oraz co tak właściwie spowodowało, że powstały?

- Związki zawodowe w Urzędzie Miejskim działają od czerwca 2020 roku, a w ZGKiM od stycznia 2022 r. Liczba ogólna Organizacji Międzyzakładowej to 32 osób. W Urzędzie Miejskim to liczba 14 osób, a w ZGKiM to 18 osób.

W przypadku ZGKIM - związki tam były, ale wewnątrzzakładowa organizacja utraciła swoje prawa. Pracownicy zwrócili się z pytaniem, czy mogą się do nas zapisać. Komisja Zakładowa podjęła uchwałę o przekształceniu się w organizację międzyzakładową i przyjęliśmy deklarację koleżanek i kolegów z ZGKiM. Członkostwo nabyli z dniem 1 stycznia br. Związki są dla pracowników. Zadania określa statut, ale można w skrócie powiedzieć, że Związek prowadzi działalność w zakresie obrony godności, praw i interesów pracowniczych członków Związku oraz realizacji ich potrzeb materialnych, społecznych i kulturalnych. Ponadto członkostwo w naszej organizacji NSZZ Solidarność daje możliwość korzystania z wielu benefitów, jak tańsze bilety na wiele atrakcji turystycznych, sportowych, do kina, zniżki na paliwo, darmową pomoc prawną i wiele innych.

- Ile osób popiera żądania z pisma? Na sesji wybrzmiało, że burmistrz nie wie, kto jest z nim w sporze.

- Związki zawodowe są organizacją niezależną i samorządną. Komisja zakładowa, jako organ kolegialny, podejmuje w drodze uchwał decyzje o działaniach. Związki zawodowe reprezentują wszystkich pracowników, zarówno zrzeszonych, jak i pozostałych. Zanim zastosowano procedury formalne, wszyscy pracownicy wystąpili do burmistrza z pismem w sprawie regulacji płac. Procedurę uruchomiliśmy w związku z tym, że burmistrz nie spełnił złożonych pracownikom obietnic, nie zaprosił pracowników na spotkanie, na którym miał przekazać podjęte decyzje. Pracownicy tego spotkania oczekiwali.

- W sporze zbiorowym podniesiono cztery żądania. Dlaczego właśnie takie?

- Nasze postulaty wynikają z potrzeb, jakie uznano za najistotniejsze: podwyżki wynagrodzeń, pomieszczenie socjalne, dodatek za szkodliwe warunki pracy i umowy związane z korzystaniem z prywatnych telefonów w celach służbowych.

- Wśród radnych zapanowało zdziwienie żądaniem dotyczącym dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla pracowników prowadzących bezpośrednią obsługę petentów. Czym kierowaliście się, wpisując argument do pisma?

- Wiele kontrowersji wzbudził dodatek za szkodliwe warunki pracy dla osób sprawujących bezpośrednią obsługę mieszkańców. Nasze zdziwienie wzbudził komentarz, w którym zarzucono nam na sesji, że traktujemy mieszkańców jako „szkodników”. Nie wiem, skąd takie wnioski, bo przecież, nikt nie zarzuca bycie szkodnikiem dzieci, kiedy dodatek taki przysługuje pewnej grupie nauczycieli. Postulat wynika ze stanu zagrożenia epidemicznego, który nadal istnieje oraz z troski o własne zdrowie, w świetle faktu, że sporo urzędników chorowało, a z dnia na dzień następuje wzrost zakażeń. Pragniemy przypomnieć, że dotychczas urząd zawsze był otwarty dla mieszkańców, nawet kiedy wszystkie okoliczne magistraty nie prowadziły obsługi bezpośredniej. Jeżeli chodzi o umowy na korzystanie z telefonów prywatnych, wiele narzędzi teleinformatycznych wymaga logowania za pomocą np. profilu zaufanego, gdzie kody dostępu przesyłane są na telefon. Nie żądamy służbowych telefonów, ale unormowania kwestii używania własnych.

- Jeśli chodzi o kwestię zarobkową, to na sesji wyliczono, że te nie są na takim złym poziomie, choć zostały podane w ujęciu rocznym, wliczając w to także różne dodatki. Jak oceniacie dane, które podano na obradach?

- Jako związki zawodowe wystąpiliśmy o podanie wysokości wynagrodzeń na poszczególnych stanowiskach z dodatkami. Kwoty te są niższe od tych prezentowanych na sesji. Ponadto burmistrz w swoje wyliczenia włączył prognozowane wypłaty oraz wypłaty świadczeń socjalnych, co znacznie zniekształca przedstawioną informację. Śmiejemy się, że możemy zrezygnować ze sporu, żądając w zamian wynagrodzeń w przedstawionych na sesji wysokościach.

- Burmistrz powiedział na sesji, że utracił zaufanie wśród pracowników. Podzielacie to zdanie?

- Tę wypowiedź powinien rozwinąć burmistrz. My nie wiemy, co burmistrz miał na myśli. Nasze działania staramy się opierać na faktach i potrzebach, a nie na emocjach.

- Jakie przewidujecie kroki, jeśli wasze żądania nie zostaną spełnione?

- Rokowania trwają, mamy nadzieję, że osiągniemy porozumienie w najważniejszych kwestiach.

- Jesteście gotowi na pertraktacje? Czy to twarde żądania?

- Rokowania to pertraktacje i negocjacje. Odbyło się jedno spotkanie w tej kwestii. Kolejne zaplanowano na wrzesień.

Dawid Machecki 

Ludzie:

Anna Szostak

Anna Szostak

Skarbnik gminy Kuźnia Raciborska 

Elżbieta Kozłowska

Elżbieta Kozłowska

Radna miejska Kuźni Raciborskiej

Gerard Depta

Gerard Depta

Radny Miejski Kuźni Raciborskiej, sołtys Turza 

Gerard Hanusek

Gerard Hanusek

Radny miejski Kuźni Raciborskiej

Grażyna Tokarska

Grażyna Tokarska

Radna miejska Kuźni Raciborskiej

Ilona Wróbel

Ilona Wróbel

Wiceprzewodnicząca rady miejskiej w Kuźni Raciborskiej

Paweł Macha

Paweł Macha

Były burmistrz Kuźni Raciborskiej.

Roman Wilk

Roman Wilk

Radny miejski Kuźni Raciborskiej