Jan Wróbel robi wyjątkowe roszkowskie palmy. Powstają z nich krzyżyki sadzone na polach, żeby był urodzaj
Pan Jan jest wielokrotnym laureatem powiatowego konkursu na ozdoby wielkanocne, który co roku organizuje Muzeum w Raciborzu. Opowiedział Nowinom, jak tworzy swoje małe arcydzieła. To tradycja przekazywana w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie.
Skąd wzięła się u pana pasja do robienia palm wielkanocnych?
Nauczyłam mnie tego babcia. Mój ojciec pochodzi ze stron, gdzie palmy robiono z trzcin, a u nas w Roszkowie robi się je z wikliny. Kiedy tata nauczył się je robić, to on mi przekazywał tę tradycję. Jak byłem mały, to on mi je robił. Później się nauczyłem i to ja bratu o 10 lat młodszemu przekazywałem tę umiejętność, a później synowi i teraz wnukom. Mam ich 4. Dwa są już dorośli i niestety nie biorą w tym udziału, ale są też młodzi po 8 i 9 lat i oni zdobyli ze mną nagrody w konkursie w Muzeum. Tak się to ciągnie u nas przez pokolenia.
W jaki sposób tworzona jest taka palma?
Wycina się wiklinę, a to muszą być proste pędy, nie może być tych odgałęzień. Trzeba się ich naszukać. Żeby to znaleźć, to nie jest proste znaleźć takiego rodzynka. Zwija się 15-16 sztuk, robi się taki splot i wiąże się to, co 15 cm też wikliną. Bez użycia gwoździ czy drutów. Później robi się tzw. głownię. Najcieńsze z wiklin rozdziela się na połowę i zawija się w taki obłąk. Związuje się to takimi witkami cieńszymi, wtedy ta podstawowa konstrukcja jest gotowa. Daje się krzyż do środka, obwiązuje się witkami wszędzie, żeby się trzymał reszty. Stroi się to jeszcze końcówkami z tui, oplata się, ale to już z użyciem nici, bo innej możliwości mocowania już nie ma. Żeby nie wyleciało. Dodaje się jeszcze kilka sztuk bazi. I mamy taką podstawową palmę, takiej mnie nauczono. Można ozdobić ją kwiatkami, jakąś kolorową bibułą, pomagają wtedy córka z żoną.
Ile palm jest pan w stanie zrobić w okresie wielkanocnym?
Jaj mam już 75 lat i robię mniej palm. W ręce nie mam już tyle siły co kiedyś. Wtedy 10-12 sztuk robiłem, a może i więcej. Były takie lata, ale teraz „stać mnie” na jakieś 6.
Co się z nimi później dzieje?
Przekazuję je do Muzeum, jakieś mam też w domu. Święci się palmę w Niedzielę Palmową, a w Wielką Sobotę odcina się głownię od palmy, dzieli się na trzy części, i opala się, jak jest święcenie ognia. Później robi się z tego krzyżyki i w dni krzyżowe sadzi się je na polu, żeby był lepszy urodzaj, nie było gradobicia i innych rzeczy.
Czy zna pan osoby w okolicy, zajmujące się tym samym co pan?
Z wikliny robi się palmy tylko w Roszkowie. Gdzie indziej zwykle robi się je z trzciny. Nasze roszkowskie palmy są jedyne w swoim rodzaju. W Roszkowie sąsiedzi robią jedną lub dwie do domu tylko.