Poniedziałek, 11 listopada 2024

imieniny: Bartłomieja, Marcina, Prota

RSS

Płótna z grobu Chrystusa. Zobaczyłbyś i uwierzył?

17.04.2022 17:03 | 4 komentarze | art

"Ujrzał i uwierzył" - usłyszało dziś wielu z nas podczas czytania Ewangelii Świętego Jana. Być może wielu zastanawia się, co takiego w istocie ujrzał autor tych słów, że uwierzył? Chodzi o płótna i chusty, w które po zdjęciu z krzyża a przed złożeniem w grobie, owinięte zostało ciało Jezusa Chrystusa. A w zasadzie to, jak wyglądały. Wielu utożsamia je z tzw. Całunem Turyńskim. Do płócien tych tradycja zalicza jednak również tzw. Sudarion z Oviedo i Całun z Manoppello.

Płótna z grobu Chrystusa. Zobaczyłbyś i uwierzył?
Całun Turyński
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jakby ciało wyparowało

Kiedy apostołowie Jan z Piotrem zajrzeli do grobu Jezusa, przypuszcza się, że chusty pogrzebowe leżały tak jak wtedy, gdy włożono do grobu ciało w nie zawinięte. Tyle tylko, że nie było samego ciała. "Gdyby np. ktoś chciał ciało z tych płócien wydobyć, to musiałby je odwinąć i płótno złożyć inaczej. Podobnie byłoby, gdyby Pan Jezus obudził się i sam starał się uwolnić z nich. Natomiast one były tak samo zawinięte, jak na ciele, ale brakło samego ciała. Tak jakby ciało wyparowało ze środka." - pisze Dawid Bober, bloger prowadzący blog Verbum Dei.

Jak pasujące do siebie puzzle

Warto przyjrzeć się chustom, które tradycja utożsamia z chustami pogrzebowymi Chrystusa. Wielu wiernych wierzy, że umęczone ciało Chrystusta było bezpośrednio owinięte płótnem, które dziś znane jest powszechnie jako Całun Turyński. Całun to bez wątpienia jedna z najważniejszych relikwii chrześcijaństwa. Świadek zmartwychwstania, jak uważa wielu wiernych. Był wielokrotnie badany, powstała nawet nauka poświęcona jego badania - syndologia. Wielu uczonych, po przeprowadzeniu licznych analiz, zarzeka się, że widoczny na całunie wizerunek - będący negatywem - mężczyzny o atletycznej budowie ciała, na którego ciele doliczono się kilkuset ran, będących m.in. efektem biczowania i ukrzyżowania, nie został uczyniony ludzką ręką.

Chusta z Oviedo

Chusta z Oviedo

Z historią Całunu Turyńskiego zetknął się zapewne w mniejszym lub większym stopniu każdy wierny, a pewnie również osoby niewierzące, które przytaczają swoje dowody na nieautentyczność Całunu, zwłaszcza tzw. badanie za pomocą radiokatywnego węgla C14, wedle którego to badania, tkanina datowana jest na XIII/XIV w. Znacznie mniej obecna w świadomości ludzkiej jest tzw. Chusta z Ovidedo, zwana też Sudarionem z Oviedo. Według tradycji chusta ta jest płótnem, w które zawinięto twarz Chrystusa po jego śmierci i zdjęciu z krzyża. Naukowcy potwierdzili, że grupa krwi z Całunu Turyńskiego i Chusty z Oviedo jest identyczna – AB, jest to grupa krwi powszechna wśród mieszkańców Bliskiego Wschodu. Okazało się również, że rozmieszczenie plam krwi na obu płótnach jest identyczne, a wiele ran odbitych na chuście, pokrywa się z odbiciem twarzy na Całunie, a co więcej odbicia są podobne ze wszystkimi szczegółami. Również cech anatomicznych. Zdaniem części naukowców chusta pochodzi z I w. i prawdopodobnie została wykonana w tym samym zakładzie tkackim co Całun Turyński. Dodatkowo naukowcy odkryli na chuście takie same pyłki roślin. Przeciwnicy boskiego pochodzenia Chusty ponownie powołują się na wyniki datowania radiowęglowego, które określiło, że tkanina pochodzi z VII-IX w. Dodajmy, że są spore wątliwości co do prawidłowości wykonania tych badań (dotyczą pobranych materiałów).

Rozum po stronie wiary

Jest jeszcze i trzecia tkanina, nie mniej wyjątkowa, niż dwie poprzednio opisane, a może nawet bardziej tajemnicza. Z interpetacją wyników badań tej tkaniny naukowcy zdają się mieć najwięcej problemów. To tzw. Całun z Manoppello, przedstawiający jak wierzą wierni, twarz zmartwychwstałego Jezusa. Na czym polega fenomen tej relikwii? Otóż całun wykonany jest z bisioru. W starożytoności bisior był zaś najdroższą z tkanin. Tkany jest z nici powstających z szybko schnącej wydzieliny niektórych małż. Jego najważniejszymi cechami są wyjątkowa trwałość, przeźroczystość, lekkość, a przede wszystkim to, że bisioru nie można... pomalować, czy zafarbować. "Jak pomalowano bisior, który znajduje się od setek lat w Manopello?" - nad tym głowią się najtęższe naukow umysły. I niczego rozstrzygającego wymyśleć nie potrafią.

Całun z Manoppello

Całun z Manoppello

Całun z Manoppello przez wieki był raczej mało znaną tkaniną. Jej sława nie wychodziła poza włoskie miasteczko, w którym mieści się sanktuarium Volto Santo (Boskiego Oblicza). Zaczęło się to zmieniać pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, kiedy niemiecka trapistka Blandina Paschalis Schlömer odkryła niesamowite podobieństwo Całunu z Manoppello z... Całunem Turyńskim. Przy czym tkanina z Manoppello jest pozytywem i przedstawia osobę żywą. Całun Turyński jest zaś negatywem i przedstawia osobę zmarłą. Wszystko inne się zgadza - Całun z Manoppello ma taki sam układ ran i proporcji twarzy, co Całun Turyński. Prawdziwy boom (jeśli wolno użyć takiego określenia) na Całun z Manoppello rozpoczął się w 2006 r. kiedy to obszerną książkę na temat tej zagadkowej tkaniny (pt. "Boskie Oblicze. Całun z Manoppello") napisał niemiecki dziennikarz Paul Badde.

A Ty wierzysz?

Dla jednych opisane powyżej tkaniny to autentyczne płótna, w które po zdjęciu z krzyża owinięto ciało Chrystusa, a znajdujący się na nich wizerunek jest „fotografią" Jezusa. Inni zaś twierdzą, że to jedynie średniowieczne malunki, wykonane przez niezwykle utalentowanych artystów. Kościół katolicki nigdy oficjalnie nie potwierdził autentyczności wymienionych tkanin, traktuje je jako element żywej tradycji, podobnie jak w przypadku innych relikwii chrześcijańskich. Badania naukowe i historyczne pozostawia naukowcom. Być może jednak wiele pytań pozostanie nierozstrzygniętych na zawsze. Beatyfikowana w październiku 2004 r. mistyczka Anna Katarzyna Emmerich pozostawiła w swoich pismach wizję, jaką miał jej przekazać Jezus Chrystus: „Ty widziałaś koronę z sińców wokół mych nerek. Wasi uczeni, aby uzasadnić waszą niewiarę wobec tego dowodu mojego cierpienia, jakim jest całun, tłumaczą, że krew, pot pośmiertny i mocznik z umęczonego ciała, mieszając się z wonnościami, mogły utworzyć to naturalne malowidło mojego martwego i udręczonego ciała. Lepiej byłoby wierzyć bez potrzeby tylu dowodów. Lepiej byłoby powiedzieć: „To jest dziełem Boga!", i błogosławić Go, że pozwolił wam mieć niezbity dowód mojego ukrzyżowania i wcześniejszych tortur!".

Artur Marcisz