środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

"Ta propaganda to efekt wielu lat konsekwentnych działań". Rozmowa z Markiem Sygaczem o konflikcie zbrojnym w Ukrainie

24.03.2022 08:00 | 0 komentarzy | AgaKa

19 marca w Żorskim Centrum Kultury odbył się koncert charytatywny "Wolna Ukraina". Podczas wydarzenia prowadzone były między innymi panele dyskusyjne. Na jednym z nich pojawił się bardzo ciekawy gość, który wydarzenia zza wschodniej granicy śledził z bardzo bliska.

"Ta propaganda to efekt wielu lat konsekwentnych działań". Rozmowa z Markiem Sygaczem o konflikcie zbrojnym w Ukrainie
Marek Sygacz (po prawej) na koncercie "Wolna Ukraina" w Żorach podczas panelu dyskusyjnego
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Marek Sygacz od ponad 20 lat pracuje jako dziennikarz i reporter. Zawodowo związany jest z Wydarzeniami i programami informacyjnymi w Polsat News. Specjalizuje się w reportażach i filmach dokumentalnych z rejonów objętych konfliktami zbrojnymi. Pracował na Krymie, był na froncie w Donbasie, podróżował z kamerą do Iraku i Syrii. Ostatnio relacjonował wydarzenia z Ukrainy. Czy spodziewał się wybuchu wojny?

- Nie. Nie wierzyłem w tę wojnę i nawet przekonywałem, że ta wojna nie ma sensu, że ona nie wybuchnie, że Putin się nie odważy, że to nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Próbowałem znaleźć jakieś uzasadnienie, ale tego nie było. Zawsze mówiłem, że wojny nie będzie, ale bez "na pewno". To "na pewno" to był taki margines szaleństwa, który jest nieprzewidywalny. Niestety, tutaj zagrał ten element szaleństwa. Nie wierzyłem w tę wojnę, bo wiedziałem, że jak ona wybuchnie, to będzie wyglądała właśnie tak jak teraz. To konflikt, z jakim nie mieliśmy do czynienia od czasów II Wojny Światowej - powiedział.

W tych przewidywaniach Sygacz nie był sam. Większość ekspertów twierdziła, że do konfliktu zbrojnego na taką skalę nie dojdzie. Dziennikarz zwrócił też uwagę na "politykę uśpienia" i zakrojoną na szeroką i wieloletnią skalę propagandę w rosyjskich mediach.

- To nie jest tylko wojna Putina. Patrząc na poparcie, na wyniki badań opinii publicznej, to większość Rosjan (około 70%) te działania Putina popiera. Z czego to wynika? Z tego, że polityka Putina to maraton. O przygotowaniach do wojny zaczęli alarmować wywiadowcy mniej więcej pod koniec ubiegłego roku. Wcześniej świat był uśpiony, nie zwracał na to uwagi. Ja sam nie zwracałem na to uwagi, bo wojska rosyjskie u granic Ukrainy były co najmniej od 2014 roku. O inwazji na Ukrainę mówiło się kilkanaście razy w ciągu tych ostatnich 8 lat. To miało nastąpić po każdych manewrach wojsk rosyjskich. Nie następowało - powiedział. - Te lata wewnętrznej propagandy, utrwalania wizerunku Zachodu jako wroga, utrwalania wizerunku Ukrainy jako państwa faszystowskiego - to wszystko zdążyło już tak wsiąknąć w społeczeństwo rosyjskie, że w pewnym sensie zostało już zaimpregnowane na jakąkolwiek kontrpropagandę. To, że ludzie myślą jak myślą to wynik konsekwentnej polityki prowadzonej od lat. Tego nie da się odwrócić - dodał.

Sygacz również uważa, że Putin się przeliczył, a wojna którą wywołał, nie idzie po jego myśli, co zwiastuje zmianę planów.

- Ale to nie znaczy, że Rosja skapituluje. Putin nie może sobie pozwolić na ogłoszenie klęski i nie może sobie pozwolić na przyznanie się do błędu. Ta wojna będzie się zmieniała, będzie przybierała inne warianty. Boję się przewidywać, ale to może iść na wyniszczenie i wykrwawianie się jeśli nie może iść na osiągnięcia terytorialne - powiedział. - Putin i jego wojska zmieniają taktykę. Zaczyna się zmienianie broni na broń dramatycznie skuteczną i poza zasięgiem wszelkich systemów przechwytywania. Można się spodziewać, że z najgorszą odsłoną tej wojny jeszcze będziemy mieli do czynienia. Mówi się o użyciu przez Rosję niekonwencjonalnych środków, czyli broni chemicznej, ewentualnie broni jądrowej ograniczonego rażenia. Chciałbym wierzyć, że tak nie będzie, ale patrząc na to, do czego zdolna jest Rosja i do czego była zdolna w Syrii... Widziałem ostatnio zdjęcia zrobione po nalocie wyciąganych spod gruzów nieprzytomnych małych dzieci. Ten sam obraz był w Syrii. To jest pewien poziom barbarzyństwa wojennego, który trudno jest sobie wyobrazić. Z tym mamy teraz do czynienia. Jeśli nie możemy czegoś zdobyć, to to zniszczymy, a potem ogłosimy nasz sukces - dodał. 

Na zakończenie rozmowy dziennikarz zwrócił uwagę na jeszcze jedną, istotną rzecz - na naszą pomoc i relacje z ukraińskimi obywatelami, którzy uciekli do Polski.

- Do tego nie zdążyła się wmieszać żadna polityka, mamy okazję z tymi ludźmi porozmawiać, spotkać się z nimi, dowiedzieć się, co oni myślą. Korzystajmy z tego, bo drugiej takiej okazji nie będzie. To od nas zależy, jak z tego wyjdziemy - dodał.