Wspomnienie śp. płk Mariana Szlapańskiego
- Pan Marian Szlapański pojawił się w mojej firmie w 2010 r. ze zleceniem wydrukowania kartek świątecznych dla członków, przyjaciół i sympatyków raciborskiego koła Związku Żołnierzy AK - wspomina zmarłego Dariusz Polowy, prezydent Raciborza.
W piątek 11 lutego z należnymi honorami, razem z tłumem raciborzan, towarzyszyłem śp. pułkownikowi Marianowi Szlapańskiemu w Jego ostatniej drodze na wieczną służbę. Odszedł od nas weteran AK, nasz raciborski Żołnierz Wyklęty, ale też po prostu dobry człowiek. Patriota, którego życie naznaczone było poświęceniem dla ojczyzny, społeczności i rodziny. Żołnierz miłujący wolność oraz wartości, jakimi są Bóg, Honor i Ojczyzna. Człowiek, razem z którym i wokół którego budowaliśmy poczucie wspólnoty, i z którym poprzez wspólne działania, po 50 latach zakłamania, mozolnie i konsekwentnie przywracaliśmy historię Żołnierzy Wyklętych naszym mieszkańcom.
Pierwsze spotkanie. Wspólnota poglądów.
Pan Marian Szlapański pojawił się w mojej firmie w 2010 r. ze zleceniem wydrukowania kartek świątecznych dla członków, przyjaciół i sympatyków raciborskiego koła Związku Żołnierzy AK. To pierwsze spotkanie sprzed dekady dało początek naszej wspólnej drodze. Kartki stały się z czasem jedynie pretekstem i wstępem do przedświątecznych spotkań i długich rozmów o historii i polityce. Połączyła nas wspólnota poglądów i wspólna ocena rzeczywistości nas otaczającej. Chęć działania. Dzięki tej wymianie myśli, w mojej głowie zrodziła się myśl o organizacji w Raciborzu obchodów dnia Żołnierzy Wyklętych z prawdziwego zdarzenia.
Pan Marian od lat dzielił się swoimi wspomnieniami z młodzieżą, prowadził żywe lekcje historii, ale wspólnie uznaliśmy, że to za mało. Stało się oczywistym, że forma obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych powinna być dostosowana do obecnych czasów. Tak, aby ten przekaz trafił zarówno do dorosłych, jak i dzieci, i młodzieży. Aby można było zasiać ziarno i kształtować patriotyczne postawy u młodych.
"Orzeł" spoczął na Jeruzalem. Ostatnie pożegnanie śp. Mariana Szlapańskiego
Łączymy siły. Wzniosłe cele potrzebują spektakularnych działań.
Dzięki wspólnej determinacji, mobilizacji sił i środków, z jasno wyznaczonym celem, którym było przywrócenie Żołnierzom Wyklętym należnego miejsca w naszej zbiorowej świadomości – w 2015 roku zorganizowałem pierwsze w Raciborzu obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych z inscenizacją historyczną na placu Długosza, z udziałem jeżdżącego i strzelającego czołgu T-34. Pamiętam, przyszło wtedy prawie 1000 widzów. Rok później odbyło się podobne wydarzenie na Zamku Piastowskim. Bohaterem zarówno tego, jak i kolejnych odsłon święta 1 marca był właśnie śp. płk Marian Szlapański. – Jego błysk w oku, radość i spełnienie, gdy z mikrofonem w ręku przemawiał do tłumów na placu Długosza, czy na zamkowym dziedzińcu, te oklaski które mógł słyszeć, warte były tego wysiłku. To zostanie ze mną na zawsze.
Po prostu dobry człowiek
Od momentu, gdy poznałem pana Mariana bardziej prywatnie, nigdy nie myślałem o nim inaczej niż tak, że po prostu był dobrym człowiekiem. Nawet w zwykłych rozmowach często odwoływał się do niezłomności i patriotycznej postawy. Najbardziej lubił spotkania z młodymi. Zawsze biło od niego ciepło. Mój podziw budził sposób w jaki zwracał się do ludzi. Robił to z wielkim szacunkiem. Zważał na słowa, na formy grzecznościowe, tak aby nikomu nie uchybić. Chętnie dzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami, wiedzą, doświadczeniem. Był niezwykle gościnny. Wyrabiał znakomite nalewki, którymi częstował mnie, gdy tylko spotykaliśmy się u niego w domu. Często mówił o tym, jak ważny jest ruch i utrzymanie dobrej kondycji. Do dziś z uśmiechem na ustach wspominam przysiady, które zwykł wykonywać opierając się o telewizor…
Żal po odejściu pana Mariana przeplata się z wdzięcznością za to, że miało się szczęście poznać takiego człowieka.
Dariusz Polowy
Komentarze
3 komentarze
Wieczny odpoczynek dla płk Mariana Szlapańskiego. Należy się mu nasza pamięć i wdzięczność.
Pan Darek znów nie omieszkał wybić się na czoło. Na szczęscie tym razem obyło się bez "briefingu".
Panie Darku pan Marian wiele razy mówił z wdzięcznością i zachwytem o tym co pan zrobił dla Żołnierzy Wyklętych w Raciborzu. Pozdrawiam S