środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Słuchajcie: pomagamy. Budowlanka/Gastronomik zrobiła kwestę dla pogorzelców

06.12.2021 14:07 | 0 komentarzy | ma.w

Tragiczny w skutkach i sięgający w stratach kwoty 3 mln zł pożar chlewni w Bieńkowicach dotknął bezpośrednio jednego z uczniów CKZiU nr 1. Jego koledzy z klasy 1 „z” i ich rodzice postanowili wykorzystać miejski jarmark świąteczny, by uzbierać pieniądze dla poszkodowanych.

Słuchajcie: pomagamy. Budowlanka/Gastronomik zrobiła kwestę dla pogorzelców
Elżbieta Cieskielska i Małgorzata Romańczuk przy stoisku powstałym na rzecz kwesty dla poszkodowanych w pożarze
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Materiał wideo:

W minioną sobotę na jarmarku rozmawialiśmy o inicjatywie środowiska szkolnego z Małgorzatą Romańczuk i Elżbietą Ciesielską - mamami uczniów klasy pierwszej w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1. Opowiedziały nam, jak zrodziła się idea pomocy.

- Tego dnia, kiedy wydarzył się pożar, wróciłam wieczorem ze służbowego wyjazdu i syn mi opowiada, że jego koledze spalił się dorobek całego życia rodziców. Nie mogłam przejść obojętnie wobec takiej tragedii - mówiła nam na stoisku E. Ciesielska, właścicielka raciborskiego biura podróży.

Zapytała w internecie, na komunikatorze rodziców z grupy szkolnej i odzew był natychmiastowy. - Ela podała, słuchajcie: działamy! Zrobiliśmy szybko spotkanie, poprosiliśmy o włączenie się zaprzyjaźnioną Pracownię Przyszłości i tak zaraziliśmy dość spore grono chęcią pomagania - relacjonowała nam Małgorzata Romańczuk.

- Dzieci w ogóle nie trzeba było namawiać do działania. Jak tylko Ela zamieściła wpis na grupie to wszyscy byli gotowi. Pozostały tylko sprawy formalne, czy możemy to zrobić, jak wyglądają kwestie rozliczeń, jak podjąć współpracę ze stowarzyszeniem - wyjaśniła M. Romańczuk.

Młodzież z CKZiU nr 1 na jarmarku

Domek na rynku

Ciesielska zna wiceprezydenta Dawida Wacławczyka z czasów, kiedy ten działał w branży turystycznej. Szybko dogadała się z nim w kwestii wynajęcia domku na jarmarku miejskim. Postanowiono wykorzystać okazję do kwestowania na rzecz pogorzelców z Bieńkowic.

Przynieśli na stoisko, do domku nr 10, swoje rękodzieło. - Jak to się teraz modnie mówi: hand made. Wystawiliśmy wieńce adwentowe, krasnale z noskami, ciasta i ciasteczka oraz serwowaliśmy bigos i fasolkę po bretońsku. Wszystko pochodziło albo bezpośrednio od naszych uczniów z Budowlanki i Gastronomika, albo od ich rodziców. Mamy uczniów upiekły pyszne i smaczne ciastka. Dzieci zajęły się zrobieniem świątecznych ozdób - opowiadały Nowinom na jarmarku panie Ela i Małgorzata.

Dla szczytnego celu

Dodatkowo uczniowie chodzili po rynku z puszką i zachęcali przechodniów do przekazania wolnych datków. - Ludzie chętnie wrzucali pieniądze i przychodzili na nasze stoisko. Robili zakupy niekoniecznie z potrzeby, ale dla tego szczytnego celu. Ta rodzina jest dość znana w okolicy, a panią doktor, weterynarza zna wielu posiadaczy domowych zwierzątek. To kobieta z wielkim sercem - powiedziała M. Romańczuk.

Stoisko „żyło” przez jarmarkowe dni, działając w oparciu o rotacyjną ekipę. - Była tu przede wszystkim młodzież, ale zawsze pojawiał się przy nich ktoś dorosły. To dopiero pierwsza klasa, uczniowie dopiero się poznają, są z różnych okolic powiatu i nie tylko. Łącznie zaangażowało się kilkadziesiąt osób z rodzicami - mówiły nam mamy uczniów.

Pączki i poduszki

Ci, co nie mogli pełnić dyżurów na jarmarku, a chcieli włączyć się w pomoc dla bieńkowiczan np. dostarczali na stoisko swoje wypieki. - Jedna mama przyniosła nam pyszne pączki. Nie mogła być z nami, bo ma małe dzieci i nie miała komu ich zostawić pod opieką - usłyszeliśmy od pań na jarmarkowym stoisku.

Elżbieta Ciesielska na rynek przyjechała w sobotę prosto z Zakopanego, dokąd pojechała z wycieczką ze swego biura. - Uszyłam na tę okazję 4 poduszki, by je sprzedać na jarmarku, a pieniądze, żeby trafiły do rodziców kolegi mojego syna - mówiła Nowinom na stoisku, na którym przez 4 dni prowadzono akcję charytatywną.

Stroiki na bogato

Obok szkolnego stoiska swoją ofertę miało stowarzyszenie Pracownia Przyszłości. Tu pani Anastazja sprzedawała swoje rękodzieło - wianki ręcznej roboty, adwentowe stroiki czy bukiety ze słodyczy. Jeden taki wianek czy stroik wymaga około czterech godzin pracy, a używa się do nich szyszek, gałązek, ozdób i suszy egzotycznych. Cena za jeden wynosi ok. 70 zł. - Bo są zdobione „na bogato” - wyjaśniała ich autorka.

Dodatkowo prowadzono warsztaty z robienia ozdób świątecznych i ich uczestnicy wrzucali wolne datki na rzecz pogorzelców.

Tomasz Kuryłowicz z Pracowni Przyszłości zapewniał, że cała kwota uzbierana przez jarmarkowy czas trafi bezpośrednio dla rodziny poszkodowanych w pożarze.

Pomagający zapowiedzieli organizację koncertu muzycznego, który będzie połączony z kwestą. Ma się odbyć 11 lutego w Raciborskim Domu Kultury. Wezmą w nim udział wokaliści z MDK, RCK oraz podopieczni ze studia ARS Elżbiety Biskup.


Zobacz również:

Dramat rolników z Bieńkowic. "15 lat pracy diabli wzięli" [ZDJĘCIA]

W pożarze stracili to nad czym pracowali przez 15 lat. Trwa zbiórka na rzecz rolników z Bieńkowic