środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Opowieść o orkiestrze KWK Rydułtowy

04.12.2021 07:24 | 0 komentarzy | apa

Orkiestra KWK „Rydułtowy” powstała w 1917 roku. Orkiestra wraz z zespołem tanecznym „Sukces” gościła prawie we wszystkich krajach Europy. Trzykrotnie występowali dla Papieża Jana Pawła II. Od prawie 40 lat jej dyrygentem jest Jan Wojaczek, który opowiedział nam o tym, kto tworzy dla nich stroje, o wyjazdach na koncerty i o tym, co jest najtrudniejsze w kierowaniu orkiestrą. 

Opowieść o orkiestrze KWK Rydułtowy
Na zdjęciu Jan Wojaczek. W ręku trzyma „Złoty Krzyż Zasługi”
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- W przyszłym roku minie 40 lat Pana pracy jako dyrygenta Orkiestry KWK Rydułtowy. Jak Pan wspomina ten czas? 

- Jan Wojaczek: W przyszłym roku, dokładnie 2 stycznia, będzie jubileusz - minie 40 lat mojej pracy z rydułtowską orkiestrą. Od samego początku cały czas się zastanawiałem, co jeszcze można zrobić dla tej orkiestry, jakie instrumenty dęte dołożyć, żeby ta muzyka przemawiała do słuchaczy. Postanowiłem dołączyć do niej zespół wokalny, który wykonywał bardzo różne utwory - od Abby do The Beatles, a nawet nasze polskie piosenki. Zależało mi na tym, aby nasze koncerty były urozmaicone. Udało mi się też nawiązać kontakt z solistami dziś już nieistniejącej Operetki w Gliwicach. 

- I to już wystarczyło? 

- To mi nie wystarczało, cały czas mi czegoś w tej naszej orkiestrze brakowało. Chodziłem i zastanawiałem się, co jeszcze można by było dołożyć. I tak w tym roku mija 29 lat od kiedy założyłem zespół taneczny „Sukces”. Razem z tym zespołem pojechaliśmy na nasz pierwszy wyjazd do Francji. 

- Bardzo dużo podróżowaliście po świecie. 

- Zdecydowanie tak. Przed tym pierwszym wyjazdem do Francji wraz z zespołem tanecznym, w 1992 roku mieliśmy zaproszenie do Cannes, a jeszcze wcześniej do Danii. I tam na tych występach dalej cały czas się zastanawiałem nad tym, co jeszcze można zrobić, aby nasze występy były coraz ciekawsze i lepsze również wizualnie. Teraz to już jest standard, ale pamiętajmy, że mówimy o wydarzeniach, które miały miejsce 30 lat temu! To były dopiero początki. „Pożyczyliśmy” sobie zespół Elektrowni Rybnik, ale to nie było to. 

- Chcieliście się pokazać z jak najlepszej strony? 

- No właśnie, Cannes to już jest inny poziom, duża publiczność. Orkiestrę miałem dobrze przygotowaną, nawet musztrę zrobiliśmy. Ale teraz to już historia, którą miło się wspomina. Po powrocie postanowiłem założyć własny zespół taneczny. Pierwsze kroki skierowałem do liceum, dyrektor był bardzo przychylny, nauczycielka wf-u zresztą też. Powiedziała, że jak dziewczyny nie chcą ćwiczyć na lekcjach to może chociaż będą dobrze tańczyć (śmiech). Tak na wesoło, było to żartobliwe. I tak powstał zespół „Sukces”, który od tamtej pory jeździł z nami na koncerty. 

- I co było dalej? 

- Po tych naszych pierwszych koncertach wraz z zespołem tanecznym, zainteresował się nami włoski impressario i co roku przysyłał nam różne zaproszenia. Tych zaproszeń przychodziło i 20 w ciągu roku. Nie sposób było pojechać na wszystkie. Przed każdym kolejnym wyjazdem cały czas zastanawiałem się, jaką nowość wprowadzić do naszego repertuaru, co by się spodobało, sprzedało. Cały czas też powstawały nowe stroje, które projektowała moja żona. Wymyśliła 58 strojów. I te stroje, o dziwo, nawet w katowickiej telewizji zostały docenione.Było widać, że próbowali się czegoś doszukać i skrytykować, ale nie udało się. Wiadomo, łatwiej skrytykować niż stworzyć coś swojego i nowego. 

Orkiestra KWK Rydułtowy wraz z zespołem tańca „Sukces” po jednym z wielu koncertów. 

- Z którym wyjazdem na koncerty wiąże się najwięcej wspomnień? 

- Ciekawą historią jest nasz wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Zaprosiła nas tam znana aktorka i piosenkarka country Dolly Parton. Chciała, żebyśmy przyjechali na trzy miesiące. No ale jak to zrobić? W orkiestrze mieliśmy młodzież chodzącą do szkoły, a wyjazd miał być w kwietniu. Pisaliśmy do niej z prośbą, czy możemy przylecieć tylko na dwa tygodnie, bo na tyle można było opuścić szkołę w przypadku uczennic tańczących w zespole, a przecież członkowie orkiestry pracowali zawodowo w innych orkiestrach, musieli wziąć urlop. Dwa tygodnie więc były takie realne. 

- W Stanach grana przez was muzyka się spodobała? 

Tak, zostaliśmy docenieni. Codziennie mieliśmy trzy występy i o dziwo, z czym nigdy w Europie się nie spotkałem, podczas festiwalu wszystko odbywało się punktualnie, co do sekundy. W innych krajach na swój występ czeka się nieraz i godzinę, zawsze są opóźnienia…Z kolei w Stanach była osoba, która pilnowała tego czasu i było to bardzo skrupulatne. Stał Amerykanin i patrzył na zegarek. Oprócz Stanów, byliśmy też na Sycylii, trzy razy na Korsyce, Sardynii, Irlandii Północnej, we Francji, Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech. Na Sardynii mieszkaliśmy u stóp Wezuwiusza. Byliśmy też w Chinach. 

- Orkiestra powstała w 1917 roku. Jak się zmieniała na przestrzeni tych lat? 

- Z tego co wiem, przed II wojną światową orkiestra składała się z 12-15 osób, które się spotykały na próbach. Kiedyś byli to pracownicy kopalni, w tej chwili wszyscy są z zewnątrz. Przez reorganizację kopalni, wszystko się zmienia, orkiestra też na tym cierpi. Obecnie orkiestra działa już zupełnie poza kopalnią, czego żałuję, ale muszę się z tym pogodzić. Przez te 29 lat, od kiedy orkiestra występowała z zespołem tanecznym, zrobiliśmy 450 tysięcy km autobusem i 104 wyjazdy zagraniczne. Zespół zawsze prężnie działał. W trakcie wojny orkiestra nie występowała. Gdy ja zostałem dyrygentem, nie była w dobrej kondycji, rok mi zajęło doprowadzenie jej na odpowiedni poziom. 

- Było to trudne? 

- Byłem młody, bo to 40 lat temu, ale miałem już pewne doświadczenie zawodowe, więc udało mi się zrobić w Rydułtowach dobrą orkiestrę. Dyrektor przyszedł mi pogratulować i powiedział, że pierwszy raz mu się gra orkiestry podobała. To są miłe wspomnienia. Od tego czasu już zawsze występowaliśmy w części artystycznej podczas oficjalnych wydarzeń, na wszystkich barbórkach. Co roku tworzyłem nowy repertuar, nowe tańce i stroje - to był ogrom pracy przed barbórką, ale kopalni na tym bardzo zależało, bo przyjeżdzali na te obchody ważni goście. 

- A co jest najtrudniejsze w pracy dyrygenta? 

- W tej chwili dla mnie najtrudniejsze jest to, że żeby zrobić próbę, musi być cały zespół. A jego członkowie pracują w różnych zakładach, bardzo trudno jest wszystkich zebrać w jednym miejscu i czasie, aby przećwiczyć repertuar. Teraz to jest tylko około 10 osób, ale na wysokim poziomie muzycznym. A jeśli chodzi o repertuar to trudność stanowi to, że utwory muszą być odpowiednie nie tylko dla orkiestry, ale też musi się dać zrobić do nich choreografię dla zespołu tanecznego. Jak jest gotowa muzyka i choreografia, wtedy do działania wkracza moja żona i projektuje stroje. 

- Jakie jest najsłabsze ogniwo orkiestry?

- Przy 10 osobach każdy musi dobrze zagrać swój głos. Nie ma pobłażania. Właściwie to gra 9 osób, ja jestem 10. Dużo zależy tutaj od umiejętności. Ktoś dostaje tekst i od razu dobrze go zagra, inny musi kilka razy przećwiczyć. 

- W jakim kierunku teraz zmierza orkiestra? 

- Pandemia koronawirusa bardzo nam zaszkodziła. Wszystkie festiwale zostały odwołane, nigdzie nie wyjeżdżamy, ale cały czas występujemy tutaj na miejscu, będziemy grać też jak co roku koncerty na rynku w Rydułtowach z okazji barbórki. 

- Ostatnio został Pan nagrodzony „Złotym Krzyżem Zasługi”. Spodziewał się Pan takiego wyróżnienia? 

- Te ustalenia odbyły się za moimi plecami (śmiech). Już 12 lat temu dostałem odznaczenie od ministra kultury, a teraz ten medal z podpisem prezydenta RP. Jest to docenienie mojej wieloletniej pracy na rzecz kultury i propagowania tej polskiej kultury zagranicą. Podczas naszych podróży zawsze staraliśmy się pokazać nasze polskie tańce, stroje, naszą kulturę. Bardzo mi na tym zależało. 

Jan Wojaczek „Złoty Krzyż Zasługi” odebrał z rąk burmistrza Rydułtów Marcina Połomskiego 

Jan Wojaczek - Rydułtowianin, od prawie 40 lat jest dyrygentem Orkiestry KWK Rydułtowy. Nagrodzony „Złotym Krzyżem Zasługi” za wyjątkowy wkład w rozwój polskiej kultury i propagowanie jej zagranicą. 

Rozmawiała Agata Paszek