Historia Jastrzębia-Zdroju: Przejrzeli tysiące gazet aby stworzyć wyjątkową książkę
Wiele dni spędzonych na poszukiwaniu doniesień w prasie polskiej i zagranicznej, wybór najciekawszych fragmentów i smaczków, a ostatecznie wydanie interesującej książki – to wszystko za sprawą jastrzębskich pasjonatów historii - Marcina Boratyna i Dariusza Mazura, którzy stworzyli z okazji 160. rocznicy powstania kurortu wyjątkową publikację „Jastrzębskie uzdrowisko na łamach prasy w latach 1860-1994”.
Historia Jastrzębia-Zdroju: Przejrzeli tysiące gazet aby stworzyć wyjątkową książkę
Pomysł na stworzenie tego typu zbioru wycinków prasowych o uzdrowisku w Jastrzębiu-Zdroju pojawił się już 10 lat temu. - Wówczas ze względu na brak zainteresowania ze strony miasta, a tym samym braku finansowania, nie udało się zrealizować tego pomysłu. Teraz jednak pojawiła się okazja przy 160. rocznicy założenia kurortu, dlatego wróciliśmy do tej idei, znajdując prywatnego sponsora na wydanie tej książki – mówi Marcin Boratyn. - Zebraliśmy w jedną całość, wybierając najciekawsze doniesienia prasowe, dostępne w bibliotekach cyfrowych. Materiałów, szczególnie z okresu pruskiego i międzywojnia są tysiące, bo każde istotne wydarzenie w Jastrzębiu trafiało na łamy, czy to za sprawą zainteresowania samych dziennikarzy, czy też ze wsparciem sponsorskim właścicieli uzdrowiska – podkreśla Dariusz Mazur.
To pokazuje, że jastrzębskie uzdrowisko było ważnym ośrodkiem, który wzbudzał zainteresowanie. - Trzeba przyznać, że właściciele byli też bardzo operatywni. Mamy dowody na to, że niektóre teksty były sponsorowane, ale wiele tekstów powstawało także po osobistych przeżyciach żurnalistów, którzy przyjeżdżali do Zdroju. Niektórzy chcieli też przekonać się na własne oczy o tym, jak funkcjonuje uzdrowisko. Mamy przykłady publikacji z Poznania, Warszawy, w których autorzy byli zaskoczeni czystością, funkcyjnością i niskimi cenami uzdrowiska – dodaje Marcin Boratyn.
Perła uzdrowisk śląskich
W książce znalazły się nie tylko artykuły, ale także reklamy, bo w wielu z nich stosowano kreatywne hasła reklamowe. Czytamy w jednym z ogłoszeń z okresu II RP: „Perła Uzdrowisk Śląskich – Jastrzębie-Zdrój […] Leczy skutecznie: reumatyzm, ischias, artretyzm, choroby kobiece, skrofulozę, choroby serca miernego stopnia”. Co istotne, w Jastrzębiu-Zdroju działały również pensjonaty dla dzieci, m.in. pochodzenia katolickiego, ewangelickiego i żydowskiego, z opieką lekarza, ćwiczeniami i kuchnią rytualną. Dla kuracjuszy przygotowywano również liczne atrakcje, tak latem, jak i zimą. Wśród nich była m.in. skocznia narciarska. - To jeden z elementów, którego fotografii do dziś nie udało nam się pozyskać. Fakt, że w pierwszych latach działania uzdrowiska przyjeżdżała tu praktycznie sama arystokracja, świadczy o wysokim standardzie. Szukali oni miejsca, gdzie mogli się nie tylko podleczyć, ale też dobrze zabawić – stwierdza Marcin Boratyn. - Kiedy powstały dziecięce zakłady lecznicze, rodzice przywozili tutaj dzieci z całego regionu, mimo braku pociągów i asfaltowych dróg. Wyzwaniem było dostanie się w to miejsce, a mimo to było ogromne zainteresowanie – tłumaczy Dariusz Mazur. Autorzy pozyskali sponsora na wydanie książki, którym została spółka Moc Natury Sp. z o.o., czyli właściciel Kompleksu Dąbrówka. Dzięki temu udało się im przygotować odpowiednią oprawę publikacji, a także przekazać książki mieszkańcom.
Niechlubne czasy
Pasjonatom z Jastrzębia-Zdroju udało się także znaleźć ciekawostki historyczne, które pokazują, że również w czasie III Rzeszy, uzdrowisko było ważnym ośrodkiem, a naziści wiązali z tym miejscem plany związane z niechlubną polityką rasową. Na terenie kurortu powstało w 1944 roku tzw. „Miasto matek”, które miało pełnić rolę uzdrowiska i zakładów leczniczych dla aryjskich matek i dzieci. W planach było stworzenie 22 domów dla 800 matek, którymi opiekować miał się dr Carl Clauberg, wówczas znany w Niemczech i ceniony ginekolog, o którym dziś wiemy, że przeprowadzał liczne eksperymenty i sterylizację na więźniarkach obozów koncentracyjnych. „Miasto Matek” miało być natomiast obiektem, w którym Niemki miałyby zapewnioną opiekę na wysokim poziomie w czasie ciąży i porodu.
Żmudne badanie historii
W „Jastrzębskim uzdrowisku na łamach prasy 1860-1994” cytowane są takie tytuły jak np. „Deutsche Klinik”, „Dziennik Poznański”, „Gazeta Gdańska”, „Katolik”, „Trybuna Ludu” czy „Nowiny Raciborskie”, a także konkurujące ze sobą „Polska Zachodnia” i „Polonia”. Bibliografia liczy kilkadziesiąt pozycji w języku polskim i niemieckim. - Książka na pewno by nie powstała, gdyby nie możliwość korzystania z cyfrowych bibliotek w internecie. Dzięki temu mogliśmy historię uzdrowiska badać w domu – mówi Marcin Boratyn. Autorzy publikacji zaznaczają, że taki przegląd prasy pozwolił im na weryfikację dotychczasowych ustaleń. - Niejednokrotnie okazywało się, że dotychczas mieliśmy błędne informacje, co mogliśmy zweryfikować i poprawić. Niestety bywa tak, że obecnie autorzy mimo weryfikacji tych błędów, powielają je w nowych publikacjach – podkreśla Dariusz Mazur. Niestety obecnie przepisywanie historii oraz powielanie starych błędów jest na porządku dziennym, czego nieszczęsnym przykładem jest tablica w Szerokiej poświęcona Henrykowi Sławikowi. Dlatego tak ważne jest badanie lokalnej historii i jej aktualizowanie, co nabiera zupełnie nowego znaczenia wobec planów wchłonięcia Galerii Historii Miasta w struktury powstającego Instytutu Dialogu i Dziedzictwa Łaźnia Moszczenica. - Do tej pory GHM była miejscem, w którym sporo czasu poświęcano na badanie naszej lokalnej historii, bo były ku temu możliwości, sprzyjający klimat i życzliwi ludzie. Czy powstający Instytut będzie pełnił taką samą rolę? Mamy co do tego pewne obawy – komentują pasjonaci.
Marcin Boratyn jest kierownikiem Galerii Historii Miasta, a badaniem dziejów zajmuje się także po pracy. Dariusz Mazur natomiast od wielu lat współpracuje z GHM oraz od 12 lat publikuje na łamach Biuletynu Galerii Historii Miasta. Obaj panowie w swoim dorobku mają wiele artykułów prasowych oraz kilkanaście publikacji książkowych, co jest owocem ich wieloletniej współpracy.