Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Rybniczanie pojechali z pomocą Afgańczykom koczującym na granicy. Nie przepuszczono ich

31.08.2021 15:30 | 7 komentarzy | AgaKa

Nie pozwolono rybniczanom, którzy pojechali do Usnarza Górnego (gdzie po białoruskiej stronie granicy koczuje od 24 do 32 Afgańczyków) pomóc potrzebującym. Na pokładzie karetki, która pokonała setki kilometrów podróżowali ksiądz i ratownik medyczny Wojciech Grzesiak i Sławomir Sobczuk ze Stowarzyszenia Azyland. Wieźli ze sobą leki i dary dla uchodźców.

Rybniczanie pojechali z pomocą Afgańczykom koczującym na granicy. Nie przepuszczono ich
Pomimo tego, że panowie otrzymali zgłoszenie o tym, że ktoś potrzebuje medycznej pomocy, nie zostali przepuszczeni, fot. azyland
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Stowarzyszenie Azyland, wpis z 29 sierpnia

Twierdza USNARZ G. przywitała nas ciszą. Niesamowite miejsce, gdzie na wielkości boiska, może dwóch, znajduje się garstka młodych ludzi po jednej stronie z policją, wojskiem z długą bronią, SG, OMONem po drugiej. Cisza ponieważ był to czas obserwacji i kontaktu z uchodźcami. Niesamowita złowroga cisza, głos przez megafon, wywoływanie imion i brak odpowiedzi z drugiej strony (echo które ten głos potęguje daje nadzieje) nadzieje, że ktoś odpowie. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma sens. Jaki sens miał nasz przyjazd 600 km karetką (za którą dziękujemy)? Ano taki, że jesteśmy na miejscu. Nigdy nie widziałem takiej demonstracji siły i tak wiele trudnych, nierozwiązanych spraw na tak małym obszarze. Takiej próby pomocy przez jednych i braku reakcji empatii przez tych drugich. Wiem, wszyscy są nagrywani, są rozkazy i polecenia do wykonania. Ale są też takie sytuacje jak ta nasza, gdy wracając 'karoca' zakopała się w błocie i ... dobrze, bo gdyby było tylko dobrze, bylibyśmy już dawno pod Białymstokiem. Wtedy otrzymaliśmy sygnał z bazy - stan bezpośredniego zagrożenia życia. Nie trzeba tłumaczyć nikomu z jaką furią wszyscy wytargaliśmy tę karetę i dzięki za traktor który pomógł. Przed wyjazdem do Usnarza mieliśmy plan A i B i może po cichu plan C, jednak 12 spędzonych tam godz. pokazało mi, że plan D z wjazdem w to samo miejsce na sygnale, w to samo bagno, ma sens podwójny bo po to tam pojechaliśmy.

fot. azyland
fot. azyland

Dramat na granicy

- Nie wpuszczono nas. Zawróciliśmy do domu, ale nasza karetka utknęła błocie. Wówczas otrzymaliśmy sygnał z Fundacji Ocalenie, że jest bezpośrednie zagrożenie życia. Wytargaliśmy jakoś samochód i wrócili na miejsce. Byliśmy pewni, że wchodzimy, ale znów wszystko na nic. Mimo, że byliśmy w karetce, mieliśmy medyków, to nie mogliśmy pomóc. Ktoś będzie musiał odpowiedzieć za życie tej cierpiącej kobiety – czytamy na profilu Jeżech z Rybnika słowa Sławomira Sobczuka ze Stowarzyszenia Azyland, który razem z ks. Wojciechem Grzesiakiem z Katolickiego Kościoła Narodowego wieźli dary i pomoc dla uchodźców koczujących na granicy.

W zeszłym tygodniu Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał postanowienie o tzw. środkach tymczasowych w sprawie grupy imigrantów koczujących koło Usnarza Górnego. Zgodnie z postanowieniem Polska miała zapewnić im żywność, ubrania, opiekę medyczną, a także - jeśli to możliwe - tymczasowe schronienie. Jednocześnie ETPC zaznaczył, że środki te nie powinny być rozumiane jako wymóg, by Polska wpuściła migrantów na swoje terytorium