Jaka przyszłość czeka szkołę w Brzeźnicy? Samorządowcy przedstawili swoje plany, a rodzice obawy
– Nic już nie ma w Brzeźnicy, tylko szkoła nam została – mówili w rudnickim urzędzie rodzice zmartwieni informacją o zmianach czekających Zespół Szkolno-Przedszkolny z oddziałami integracyjnymi. – Nie chodzi o likwidację szkoły – zapewniali podczas spotkania samorządowcy, argumentując potrzebę zmian ciągle powiększającą się dziurą budżetową.
Początkowo wydawało się, że przebieg komisji będzie grą nerwów. Spotęgować mógł to fakt, że na obrady nie zostali wpuszczeni wszyscy, którzy chcieli w nich uczestniczyć. Jak wyjaśniali zgromadzonym przewodniczący rady Ireneusz Jaśkowski i przewodniczący obradom Artur Osak, podyktowane było to sytuacją epidemiologiczną. Spotkanie miało odbyć się co prawda w Gminnym Centrum Informacji, gdzie w dyskusji mogłoby uczestniczyć więcej osób, jednak jak argumentowali oficjele, tam padło ogrzewanie. W efekcie w komisji, która odbyła się w sali narad urzędu, oprócz radnych, urzędników i dziennikarza „Nowin Raciborskich”, uczestniczyła trzyosobowa delegacja spośród zgromadzonych przed gminą oraz dyrektor szkoły Ewa Ryś.
Zejść z kosztów
Urzędnicy przeanalizowali demografię gminy na przestrzeni kilku lat na podstawie obwodów szkolnych, z czego wynika, że połowa dzieci kształci się poza obwodem brzeźnickiej placówki. Pod lupę wzięli także koszty, z jakimi musi mierzyć się gmina, jeśli chodzi o oświatę. Wyliczenia skłoniły do konkluzji: szkoła w Brzeźnicy kosztuje najwięcej.
Te informacje wójt Piotr Rybka i przewodniczący rady Ireneusz Jaśkowski (a zarazem radny Brzeźnicy) przedstawili rodzicom w formie ankiety, pytając ich o zdanie, w jakim kierunku szkoła powinna przejść reorganizację. Wyliczono, że miesięczny koszt utrzymania ucznia w placówce wynosi 3412,42 zł, bo w placówce kształcą się 22 osoby. W efekcie ministerialna subwencja jest o wiele niższa, aniżeli środki otrzymywane przez szkoły w Rudniku i Grzegorzowicach (ale jak przypominają urzędnicy, rokrocznie spada jej suma). O wiele więcej do utrzymania placówki dokłada gmina ze swojego budżetu (511 tys. zł 103 zł – w 2020 r. Dla SP w Rudniku i Grzegorzowicach w tym samym czasie łącznie przekazano 479 tys. 395 zł). Jeśli chodzi o pozostałe placówki, to w Rudniku kształci się 96 uczniów (miesięczny koszt utrzymania ucznia to – 1965,25 zł), a w Grzegorzowicach 130 (miesięczny koszt na ucznia to: 1353,88 zł).
W dokumencie przypomniano również, że ubiegły rok był pierwszym rokiem funkcjonowania szkoły z oddziałami integracyjnymi. – Była to próba ratowania placówki oświatowej w naszej gminie, w którą zaangażowali się nauczyciele zespołu na czele z panią dyrektor. Udało się pozyskać uczniów z niepełnosprawnościami, i dodatkowe środki i sprzęt dla placówki. Niestety, podjęte działania nie przyniosły spodziewanego skutku, również pandemia i zdalna nauka, nie sprzyjały placówce w promowaniu na większą skalę. Ostatecznie podsumowanie roku zmusiło nas do zweryfikowania planów związanych z rozwojem oświaty w gminie Rudnik – wskazano.
Wicewójt Tomasz Kruppa podczas spotkania mówił, że gmina nie chce zamykać placówki, chce jej reorganizacji. Przedstawiał warianty, jakie przygotowano, aby zejść z wydatków. O jakich rozwiązaniach mowa? Szkoła z klasami I – VIII + oddziały integracyjne (minimalne wytyczne godzinowe), co przyniosłoby różnicę w wydatkowaniu ze strony gminy o 132 tys. 110 zł; szkoła z klasami I – III z oddziałami integracyjnymi (różnica 185 tys. 789 zł) i szkoła z klasami I – III bez oddziałów integracyjnych (384 tys. 355 zł). Dodatkowe oszczędności wskazano w chwili, kiedy zrezygnowano by w przedszkolu z oddziałów integracyjnych. Wicewójt powiedział, że w urzędzie najbardziej opowiadają się za pozostawieniem przedszkola w takiej, jakie jest obecnie formie, a w przypadku szkoły jest chęć prowadzenia klas I – III bez oddziałów integracyjnych. Jak później wyjaśniono, w takiej sytuacji pracę mogłoby stracić pięciu nauczycieli, choć jak dostrzegają włodarze, wcześniej prowadzone byłyby działania, aby znaleźć dla nich pracę w innych placówkach na terenie gminy. – Musimy mieć jednak najpierw obrany kierunek – podkreślał wójt Piotr Rybka.
Najgorsze są nerwy
Jak przypominała Gabriela Seidel, inspektor ds. oświaty, kultury i sportu, placówkę miały uratować oddziały integracje, o które została wzbogacona. Tak jednak się nie stało. Co więcej, problem pogłębiła pandemia koronawirusa i brak możliwości promowania szkoły na zewnątrz m.in. przez dodatkowe wydarzenia. Jak wyjaśniła, urzędników „stan budżetu mocno przyparł do muru, stąd musimy zastanowić się nad oszczędnościami”. – Dogłębna analiza wskazała, że oddziały integracyjne nie ratują nas w żaden sposób. Tak, to prawda, że subwencja nam daje dodatkowe pieniążki na oddziały integracyjne, ale to jest niewspółmierne z tym, co musimy wydać na nauczycieli, którzy tę integrację realizują – powiedziała Gabriela Seidel. Dla poparcia swoich słów wyliczała, że nieco ponad 10 tys. złotych gmina otrzymała subwencji na jednego nauczyciela. Koszt zatrudnienia wyniósł natomiast ponad 47 tys. złotych.
Przed posiedzeniem komisji, do urzędu przyszły nauczycielki z brzeźnickiej szkoły, porozmawiać z włodarzami o zmianach czekających ich miejsce pracy. Podczas rozmów pojawił się jeszcze jeden pomysł na placówkę, który jak podkreślała Gabriela Seidel, zaproponowały nauczycieli. Chcą w części pójść w kierunku wolontariatu. – Oczywiście tam, gdzie to będzie możliwe – mówiła. Nauczyciele mają wskazać, jak będzie wyglądała siatka godzin po zdjęciu zajęć integracyjnych w przedszkolu i szkoły (jak podkreślają urzędnicy, bez względu na charakter placówki – czy będzie z oddziałami integracyjnymi, czy bez takich oddziałów, nadal możliwe będzie uczęszczanie do niej dzieci posiadających orzeczenie z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej).
Dyrektor Ewa Ryś widzi również ratunek w odpłatnym udostępnianiu pomieszczeń i sprzętów specjalistycznych na zajęcia, które mogłyby odbywać się w placówce po godzinach jej pracy, np. przez terapeutów. To byłby dodatkowy zastrzyk zasilający budżet placówki.
Przewodniczący Jaśkowski zwracał uwagę, że każdy dodatkowy pomysł jest cenny. Wskazywał jednak, że należy wypracować kompromis, który będzie zadowalał obie strony. – Najgorzej jak będą nerwy – podkreślał. Radny Artur Osak stwierdzał, że samorządowcy nie chcą szkoły zamykać, a rozwiązać problem. – Ta sprawa dotyczy nas wszystkich, mieszkańców całej gminy – powiedział.
Gabriela Seidel, wracając do spotkania z nauczycielami, przekazywała, że pojawił się również temat, aby szkoła funkcjonowała, jako społeczna, np. nawiązując współpracę z Parafialnym Towarzystwem Oświatowym w Gamowie, prowadzącym placówki w Gamowie i Szonowicach. Co mogłoby się okazać ratunkiem dla brzeźnickiej placówki.
Urzędniczka wyjaśniała również, że nie ma mowy o likwidacji przedszkola w Brzeźnicy, bo taka plotka zaczęła krążyć po wsi. – Proszę je dementować – apelowała. Radny Krzysztof Badurczyk przypomniał z kolei, że działania były wręcz przeciwne: aby przedłużyć godziny funkcjonowania przedszkola.
Obawy rodziców
W toku dyskusji jeden z rodziców wypomniał urzędnikom, że panuje chaos informacyjny związany z reorganizacją placówki. – Wy wyznaczyliście tak krótki czas, że to jest chaos. My mamy strzępki informacji, na których przetworzenie mamy krótki czas – nie krył oburzenia mężczyzna. Odpowiadał radny Osak, wskazując, że: gmina nie ma jeszcze dokładnych informacji. – My się ciągle na tym zastanawiamy. Próbujemy wypracować drogę, z której wszyscy będą zadowoleni, aby nikogo nie skrzywdzić. Nie da się zrobić bez pewnych cięć, coś trzeba będzie poświęcić. Dlatego staramy się to robić jak najmniejszym kosztem – argumentował.
Rodzic apelował z kolei, aby w okresie pandemii gmina „ostrożniej podchodziła do tematu”. Artur Osak odpowiadał, że temat związany z sytuacją finansową placówki w Brzeźnicy ciągle powraca. – To nie jest temat roku, tylko kilku lat – oceniał. Dalej podkreślał, że jeżeli samorząd nie podejmie teraz konkretnych kroków, to za chwilę „gminy nie będzie stać na utrzymanie czegokolwiek”.
Dalej rodzic prorokował, że skoro teraz mowa o pewnej reorganizacji, to za kilka lat dojdzie do całkowitej likwidacji placówki, również przedszkola. Mówił o tym, wskazując na przedszkole, które powstało w stolicy gminy (miejscowa placówka została rozbudowana na ten cel). – To nie jest tak, że myśmy chcieli to zrobić, myśmy musieli – bronił inwestycji wicewójt Tomasz Kruppa*.
Bez efektu
Wójt Piotr Rybka porównywał z kolei, że w 2017 roku gmina do oświaty dokładała nieco ponad 200 tys. zł, obecnie już 4 mln zł. Wskazywał na problem związany ze zbyt małą subwencją wpływającą z budżetu państwa do gminnej kasy. W efekcie samorząd musi dokładać do oświaty coraz więcej, oszczędzając m.in. na inwestycjach. Mówił również o wielokrotnych zabiegach urzędników, aby subwencja była większa, jednak bez efektu.
Pomysł skazany na straty
Radny Stefan Absalon przypomniał z kolei, że kiedy była mowa o utworzeniu w brzeźnickiej placówce oddziałów integracyjnych dla jej ratowania już dostrzegał, że ten plan może się nie powieść. – Dzisiaj widzimy, że się nie udało i się nie uda, jeśli na starcie, to i teraz. Prawdę musimy sobie powiedzieć prosto w oczy – stwierdził. Radny nawiązał również do pomysłu nauczycieli, aby część godzin świadczyli w ramach wolontariatu. – Jak długo to może być, na rok, dwa, trzy? – zastanawiał się, wskazując, że pomysł ten od początku skazany jest na niepowodzenie. W podobnym tonie, wskazując na wolontariat, wcześniej wypowiadała się radna Edyta Reichel.
Na czym stanęły rozmowy?
Przewodniczący komisji, radny Artur Osak zobowiązał dyrektor szkoły Ewę Ryś, aby rozeznała temat funkcjonowania placówki jako społecznej. Z kolei Gabrielę Seidel o przyjrzenie się tematowi przedstawionemu przez nauczycielki na spotkaniu. Dyskusja ma być kontynuowana na kolejnej komisji.
Dawid Machecki
*Potrzeba rozbudowy i przeniesienia placówki do obiektu rudnickiej podstawówki bierze się stąd, że obecne miejsce, czyli budynek przy ulicy Stawowej 5 jest niezgodny z przepisami przeciwpożarowymi. Rządzący gminą po konsultacjach z rodzicami postanowili przenieść przedszkole do miejscowej podstawówki, wcześniej przygotowując do tego odpowiednią infrastrukturę. To, jak wskazują w urzędzie, było najtańsze z dostępnych rozwiązań.
Do tematu wrócimy w kolejnym wydaniu papierowym "Nowin Raciborskich" (w sprzedaży od 2 lutego).
Ludzie:
Artur Osak
Były radny gminy Rudnik.
Edyta Reichel
Była radna gminy Rudnik.
Ireneusz Jaśkowski
Były przewodniczący rady gminy Rudnik.
Krzysztof Badurczyk
Radny Gminy Rudnik.
Piotr Rybka
Wójt gminy Rudnik.
Stefan Absalon
Radny Gminy Rudnik.
Tomasz Kruppa
Wicewójt gminy Rudnik
Komentarze
2 komentarze
I bardzo dobrze, szkoła w Brzeźnicy generuje daremne koszty.. Kto widział placówke gdzie na 20 uczniów przypada 14 nauczycieli? Dlaczego społeczeństwo ma finansować tym dzieciom niemalże naukę indywidualną? Niech rodzice wyślą swoje pociechy do prywatnej szkoły jeśli na tym im zależy, a jak nie to zaprasza szkoła w Rudniku czy Grzegorzowicach.
Prawie milion zloty wydano na nowo otwarte przedszkole w Rudniku ale żeby dofinansować terapię dla dzieci niepełnosprawnych to już nie ma kasy.... Największa zagadka jest to gdzie teraz skierują te biedne niepełnosprawne dzieci na terapię której wymagaja? Nauczanie w Brzeźnicy a terapię w Raciborzu ?
Skoro nauczyciele mają pracować w ramach wolontariatu gdzie to ich główny zarobek to może niech każdy z radnych odda chociaż część swojego dodatkowego dochodu.
Przykre to!