Czy karp może czuć się Polakiem?
Zważając na nieuchronnie zbliżające się święta Bożego Narodzenia, a tym samym dni kaźni milionów karpi, wypadałoby poświęcić tej bohaterskiej rybie kilka zdań naszego poradnika. Do głębszych przemyśleń natchnęło mnie miłosierne spojrzenie mojego karpia koi w działkowym oczku - pisze Ogrodnik Kazik.
Karp koi to nie kto inny jak kuzyn tego naszego, polskiego. Czepialscy, bardziej oczytani i obyci ze światem przyrody czytelnicy zauważą, że nie ma czegoś takiego jak „polski karp”, bo przecież to ryba, która przybyła do nas w dobie średniowiecza z dalekiej Azji. Chińczycy już wtedy trzymali się mocno, bo jako pierwsi zdołali go udomowić. Po czym, jak zawsze i w tym wypadku pojawia się wątek cysterski. Polscy mnisi przywieźli go od swoich bardziej światłych kolegów morawskich. Czy więc karp może czuć się Polakiem? Oczywiście, bo choć ten pełnołuski, zwany sazanem jest linom i karasiom etnicznie obcy, to tak jak dzieci cudzoziemców urodzone w Polsce są Polakami, tak za sprawą pana Adolfa Gascha z Kaniowa powstała polska odmiana karpia kulturysty o małej głowie i wielkim karku. Zwierzę to zdobyło w 1880 roku Złoty Medal na Międzynarodowej Wystawie Rybactwa w Berlinie.
Pan Adolf, jako śmiały i nietuzinkowy człowiek prowadził rybne interesy z Amerykanami w czasach, gdy przewiezienie fury kartofli z Pawłowa do Raciborza było zadaniem wymagających dobrej logistyki ze strony chłopa. Organizm, jaki stworzył w wyniku mozolnych prac hodowlanych, charakteryzował się szybkim przyrostem masy i delikatnym smakiem mięsa. Naszego karpia hodować chcieli wszyscy, a Adolf stał się ekspertem od Krakowa do Mediolanu.
Ja, Kazik, zaopatruję się w karpia bezpośrednio u hodowcy, który na miejscu odsyła na wieczny żer moją smaczną rybę. Tak jest najlepiej. Pozwala być humanitarnym i nie niszczyć walorów smakowych mięsa, które w wyniku szybkiego uśmiercenia nie traci na wartości. Karp ogłuszany jest zaraz po wyjęciu ze źródlanej wody, w której ryba kąpie się od momentu odłowienia jej z macierzystego, lekko mulistego stawu. Dzięki takiemu płukaniu ryba staje się czysta. W takim SPA karp nie jest już karmiony i przechodzi pewnego rodzaju odnowę biologiczną przed wizytą na naszym talerzu. Dlatego Ci wszyscy, którzy uważają, że karp jest rybą mało atrakcyjną, której mięso smakuje mułem i glonami, zapewne zaopatrują się u nielegalnych poławiaczy, których w przedświątecznym okresie niestety przybywa. Ryba odłowiona bezpośrednio ze swojego środowiska mocno ustępuje smakowo rybie z właściwego źródła. Tak… ciągle widzę to bezradne spojrzenie mojego karpia koi. Będąc barwnym Japończykiem, ma intensywnie czerwoną plamkę na białym ciele. Kazik nigdy nie pomyślał nawet, by go zjeść.
Karpia najlepiej przygotować tradycyjnie. Czyli tak, jak lubi Kazik. Polecam w te święta postąpić wedle najprostszej receptury, która od pokoleń stosowana jest w dniu Wigilii na Śląsku. Od pokoleń, to znaczy od kiedy? – zapytacie. Odpowiem, że od niedawna, bo od roku 1947. To właśnie wtedy Pan Hilary Minca, ówczesny minister przemysłu, postanowił ogłosić śmiały plan pod tytułem „Karp na każdym wigilijnym stole”. Biorąc pod uwagę zrujnowaną po II wojnie światowej flotę rybacką kombinował, aby w menu Polaków ryby morskie zastąpić słodkowodnymi. Udało mu się, choć jako Polacy zjadamy ich niewiele, bo nawet pięciokrotnie mniej niż statystyczny Hiszpan. Niestety spożycie karpia z roku na rok maleje. Cierpi branża i panicznie poszukuje nowych haseł, tym razem, by „odczarować karpia”. Postarajcie się więc kupić go w tym roku trochę więcej, by przyrządzić go w sposób el clasico, czyli w panierce, smażonego na klarowanym maśle.
Tuszkę kroimy wedle upodobań. Solimy, odstawiamy na godzinę do lodówki. Myjemy, nacieramy prasowanym czosnkiem i skrapiamy cytryną. Całość na noc wkładamy do lodówki. Następnie panierujemy w mące, jajku, bułce tartej i smażymy na średnim ogniu aż się zarumieni.
Jeśli nawet nasz champion z Berlina to taka świnia ichtiofauny, bo zasysa wszystko z dna, a dopiero jak poczuje haczyk w wardze to wpada w panikę, to jest to nasza świnia, Polska! Zakupiona u dobrego hodowcy jest bardzo zdrowa, bogata w wiele witamin, tych najważniejszych jak A i D oraz dobrych tłuszczów z kwasami omega 3 i 6. W 100 g mięsa jest aż 18 procent białka, dlatego namawiam Was, by jeść karpia.
Radosnych, spokojnych i zdrowych świąt Narodzenia Pańskiego życzy Kazik.
Kazik