Dyrektora Norberta Mikę wspominają dyziowcy
W wieku 59 lat zmarł w szpitalu w Głubczycach Norbert Mika, znany raciborski nauczyciel historii, znawca dziejów średniowiecza, autor wielu książek historycznych, były przewodniczący Rady Powiatu Raciborskiego oraz były dyrektor Gimnazjum nr 3 w Raciborzu. Swojego mentora i dyrektora wspominają uczniowie szkoły, a jednocześnie redaktorzy wydawanej przez kilkanaście lat w G3 gazetki „Dyzio Gimnazjalista”, z której był bardzo dumny.
Jakub Gruchot – absolwent G3, redaktor naczelny „Dyzia Gimnazjalisty”
Dla wielu moich kolegów z czasów gimnazjalnych to, że dobrze znałem, szanowałem i lubiłem dyrektora mojej szkoły było co najmniej dziwne. Nie wpisywało się w ideę buntu przeciwko szkole i autorytetom. Jak jednak mielibyśmy się buntować, kiedy on jeden naprawdę potrafił nas zrozumieć? Cały swój czas i serce poświęcał nam – uczniom. Pamiętam, że kiedy zostawaliśmy po lekcjach w redakcji Dyzia i pracowaliśmy nad kolejnym numerem, często przychodził. Przynosił uśmiech, dobrą radę, a nierzadko również dużą pizzę. Dbał o nas, odwoził nas do domu, a gdy wygrywaliśmy liczne konkursy, jego auto zamieniało się w wesoły autobus i razem jechaliśmy świętować.
Był dla nas mentorem – potrafił świetnie słuchać i jak z rękawa sypał propozycjami ciekawych książek do przeczytania, czy filmów do obejrzenia. Bardzo często po opuszczeniu murów szkoły nigdy się do niej nie wraca. My często wracaliśmy, bo czuliśmy się w niej mile widziani. To on i fantastyczny zespół, który zbudował, sprawiły że tak chętnie przyjeżdżaliśmy na uroczystości takie jak celebrowanie kolejnych okrągłych urodzin szkolnej gazetki.
Po tych wielu latach, już jako dorosły człowiek, dalej z ogromnym sentymentem wspominam ten czas i Norberta Mikę, dla nas na zawsze „pana dyrektora”, który sprawił, że te lata były dla nas tak wyjątkowe. Choć nie ma go już z nami, to czego nas nauczył zostanie z nami na zawsze.
Ks. Kukasz Libowski – absolwent G3, dziennikarz „Dyzia Gimnazjalisty”
Pana doktora Norberta Mikę dane mi było znać, przede wszystkim i zasadniczo, jako dyrektora szkoły, do której w swoim czasie uczęszczałem; i właśnie jako mojego dyrektora, a więc wychowawcę i formatora oraz opiekuna i promotora, noszę go w swoim sercu i w swojej pamięci: och – na jego nieszczęście – w jakże nieskorym do wdzięczności sercu i w jakże do zapomnienia skorej pamięci!
Jakim z mojej perspektywy był Norbert Mika dyrektorem? Świetnym, myślę, znakomitym. Nie szczędząc siebie, to jest sił swoich niemalże niespożytych i najróżniejszych talentów, nie skąpiąc swojego czasu – w istocie, czas swój ofiarowywał, dawał szkole swojej tak wielkodusznie, że wielkoduszniej już się chyba nie dało: przypominam sobie, iż odnosiłem w czasach swoich gimnazjalnych wrażenie, że zawsze jest on w pracy – i otaczając się wieloma dobrymi, kompetentnymi współpracownikami, sprawnie administrował był Augustynowi Weltzlowi poświęconym gimnazjum, wiodąc placówkę tę i jej uczniów – nie bez radości, nie bez entuzjazmu i satysfakcji – ku licznym, w wielu dziedzinach osiąganym sukcesom.
Po wielokroć pedagogicznym swoim dłutem obrabiał pan Mika twardy kamień, którym owych kilkanaście lat temu byłem, rzeźbiąc w nim i kształtując zeń człowieka – jednego razu była to obróbka bardzo dla mnie bolesna, acz dziś wiem, iż wówczas mi potrzebna; i wiele razy – tak wtedy, kiedy byłem nastolatkiem, jak i później, kiedy już studiowałem i na parafii pracowałem – interesował się moim losem, moimi poczynaniami, tym, co u mnie się dzieje i jak w różnych tematach myśl moja biegnie; a śmiem utrzymywać, że i inni absolwenci Trójki słowa te rzec mogliby śmiało.
Ponadto, z perspektywy czasu widzę Norberta Mikę jako wspaniałego naukowca, historyka – humanistę. Twierdząc tak, nie tyle mam na uwadze wielkość i doniosłość jego dorobku, bo tego nie jestem w stanie ocenić – dla mnie dorobek jego jest i pozostanie wielki – ale fakt, iż ponadprzeciętnie gorliwie i z miłością ponadprzeciętną poświęcał się on pracy badawczej, onej kochance okrutnie i niemiłosiernie niemalże, bezlitośnie wymagającej, do zaspokojenia trudnej. Coraz bardziej bowiem skłaniam się ku przekonaniu, iż nie ten jest wielkim naukowcem, kto wiele w nauce osiągnął, lecz ten, kto przez lata długie wiernie przy niej wytrwał – i to tym większym jest ktoś taki dla mnie naukowcem, z im większą liczbą zajęć naukę przyszło mu w życiu jednać i godzić. Chcę zamknąć wspomnienie niniejsze tak mniej więcej, jak Sándor Márai słowami swoich bohaterów – bardzo głęboko i pięknie – kończy każdą z trzech części powieści „Béke Ithákában”, „Pokój na Itace”, którą czytałem w tegoroczne wakacje: takiego Norberta Mikę znałem, o takim zatem Norbercie Mice tutaj świadczę – jaki jednakże był on w rzeczywistości, wiedzieć nie mogę i powiedzieć nie potrafię, ponieważ byłem tylko jego wychowankiem.