Ratownik medyczny ze szpitala w Raciborzu: coraz więcej z nas jest zakażonych i przemęczonych
- W 70% przypadków jeździmy do przysłowiowego kataru, a w tym czasie w domach umierają ludzie - opowiada Krzysztof Grobelny z raciborskiego pogotowia w Onet.pl. Mówi o realnej groźnie zamknięcia pogotowia, bo ratownicy chorują i są przemęczeni. - Nie ma kto obsługiwać karetek - alarmuje w ogólnopolskim portalu.
- Lada dzień spodziewamy się decyzji o zamknięciu jednej z karetek, bo po prostu nie ma kto ich obsługiwać. A jeśli zakażenia i kwarantanny w zespole będą postępować w obecnym tempie, a do tego dochodzą inne choroby, choćby z przemęczenia, to jest realna groźba zamknięcia całego pogotowia ratunkowego w Raciborzu - twierdzi w wywiadzie na Onet.pl ratownik z raciborskiego pogotowia.
Grobelny podaje przykład pracy ratowników z czwartkowej nocy 29 października, gdzie zespół wyruszył o godz. 23.02, a wrócił dopiero o godz. 7.01 w piątek. W kolejnych szpitalach odmawiano przyjęcia pacjenta z objawami koronawirusa, gorączką i silnymi dusznościami. Ambulans krążył od Wodzisławia Śląskiego, przez Rybnik i Jastrzębie by nad ranem znaleźć miejsce dla pacjenta. W innym zgłoszeniu po objeździe z chorą po paru lecznicach podjęto decyzję, by wrócić z nią do domu. - Generalnie, coraz więcej pacjentów zostawia się w domu - twierdzi w onet.pl ratownik.
Dziennikarz portalu zapytał jak wygląda sytuacja z pacjentami cierpiącymi na inne choroby niż koronawirus?
- Ich nie ma gdzie wozić, bo w szpitalach zamykają się oddziały wewnętrzne. W Rybniku oddział wewnętrzny został przekształcony na covidowy, w Wodzisławiu to samo. Najbliższy czynny oddział wewnętrzny jest w oddalonych od Raciborza o godzinę drogi Gliwicach, ale on zawsze jest przepełniony.
Więcej na ten temat tutaj:
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/ratownik-opowiada-o-skrajnie-trudnej-sytuacji-na-slasku/4hc5sgm,79cfc278