Czas dojazdu karetki na miejsce wypadku to informacja chroniona
Wracamy do dramatycznego wypadku, do którego doszło 12 października na ulicy Kozielskiej w Raciborzu. Przechodząca przez przejście dla pieszych 17-letnia raciborzanka została potrącona przez samochód. Nastolatka doznała poważnych obrażeń ciała, a na transport do szpitala czekała kilkadziesiąt minut. Poprosiliśmy o wyjaśnienie tej sprawy w śląskim oddziale NFZ.
Nikomu, kto jest świadomy trudu towarzyszącego pracy ratowników medycznych, nie przyszłoby do głowy obwiniać ich za sytuację w służbie zdrowia. Jeśli gdzieś faktycznie popełniono błąd, to wyjaśnień trzeba szukać na wyższych – systemowych szczeblach systemu opieki zdrowotnej. Dlatego też następnego dnia po dramatycznym wypadku, w którym ucierpiała młoda raciborzanka, skierowaliśmy do katowickiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia serię pytań w tej sprawie.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy istnieją normy określające górną granicę okresu oczekiwania na przyjazd karetki w sytuacjach nagłych. Próbowaliśmy też ustalić, jaki był faktyczny czas oczekiwania na przyjazd karetki od momentu wpłynięcia zgłoszenia o wypadku do jej faktycznego przyjazdu. Za zasadne uznaliśmy również wyjaśnienie, dlaczego zdecydowano o dyspozycji karetki z odległego Rybnika, zamiast z powiatu raciborskiego.
Wkrótce otrzymaliśmy korespondencję z NFZ. – Zapisy obowiązującej ustawy z dnia 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym nie określają w jakim czasie zespół musi przybyć na miejsce zdarzenia (w tym również wypadku). Miejsca stacjonowania zespołów ratownictwa medycznego zgodnie z ww. ustawą są tak zlokalizowane w województwie aby zapewnić jak najlepsze parametry dotarcia na zabezpieczanych przez nie obszarach działania – czytamy odpowiedzi na pierwsze z zadanych przez nas pytań.
NFZ nie udzielił odpowiedzi na pytanie dotyczące faktycznego czasu oczekiwania na przyjazd karetki. Okazuje się bowiem, że te informacje zawarte są w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego, która ma status dokumentacji medycznej, a „dane w niej zawarte są szczególnie chronione”.
Dalej przedstawiciele NFZ wyjaśnili, że dyspozytor medyczny w pierwszej kolejności kieruje na miejsce wypadku lokalne zespoły ratownictwa medycznego. Jeśli wszystkie lokalne zespoły ratowników są już zaangażowane w udzielanie pomocy potrzebującym, wówczas ściągany jest najbliższy dostępny zespół. W tym konkretnym przypadku byli to ratownicy z Rybnika.
Zobacz również:
Komentarze
1 komentarz
Rodzina może ujawnić te dane i uzykacie czas. Ja bardziej zwrócę uwagę, że cały system powiadamiania i uruchamiania pogotowia jest zły. Dlaczego w 90% przypadków to straż pożarna a nawet policja są pierwsze na miejscu wypadków? Ile zajmuje wyjazd karetki do zgarzenia powiedzmy 200 metrów od bazy. Sprawdźcie sobie to i okaże się że niejedna Ochotnicza Straż Pożarna wyjeżdża w takim samym czasie jak zawodowe pogotowie. Cały system powiadamiania i dysponowana pogotowiem tzw. swd leży. Reforma doprowadziła do tego że śmiało można napisać "lepiej już było".