Młoda geodetka omal nie skradła show premiera Morawieckiego
Tuż przed przyjazdem rządowej kolumny, na zaporę Zbiornika Racibórz wjechał dymiący samochód. Wysiadła z niego młoda kobieta. To co powiedziała, wprawiło w osłupienie pracowników biura premiera...
We wtorek wieczorem zaczęły pojawiać się pierwsze przecieki, że do Raciborza, a konkretnie na Zbiornik Racibórz, przyjedzie premier. Nazajutrz grupa pracowników Budimexu została skierowana na zaporę czołową, aby uprzątnąć naniesione tam błoto. Wkrótce na miejscu zjawili się policjanci oraz przedstawiciele służb ochraniających szefa rządu. Mundurowy z psem oraz policyjni saperzy drobiazgowo skontrolowali zaporę, samochody i dziennikarzy. W ruch poszły m.in. wykrywacze metalu, a także wysięgniki z lusterkami, przy użyciu których dokonano przeglądu podwozi pojazdów zaparkowanych w sąsiedztwie miejsca przemówienia premiera.
Gdy wszystko jest już zapięte na ostatni guzik - zapora jest czysta, nikt z obecnych nie wykazuje zapędów terrorystycznych, a na miejscu lada chwila ma zjawić się rządowa kolumna - na zaporę wjeżdża peugeot partner. Za pojazdem ciągnie się plama oleju. Spod maski wozu opatrzonego nazwą biura geodezyjnego z dopiskiem "nowa jakość geodezji" wydobywa się dym. Z samochodu wysiada młoda geodetka. Zapytana co tu robi, odpowiada, że przyjechała wykonać pomiary. - Teraz?! - pytają z niedowierzaniem organizatorzy wizyty premiera.
Tymczasem spod maski samochodu nadal wydobywa się dym. - Czy ma pani gaśnicę? - pada pytanie. - Nie wiem - odpowiada dziewczyna. Z pomocą śpieszą kierowcy starosty raciborskiego i prezydenta Raciborza, którzy zaparkowali w pobliżu. W rękach mają gaśnice. Ostatecznie nie muszą ich użyć, gdyż po podniesieniu maski okazuje się, że w komorze silnika nie doszło do zaprószenia ognia.
Mężczyzna z obsługi wizyty premiera chwyta za telefon. - Nic nie zrobimy. Musiałbym go zrzucić na dół, żeby się go pozbyć - mówi o rozklekotanym wozie, który spowodował tyle zamieszania. Operatorzy kamer telewizyjnych żartują między sobą. - Niech pani spyta premiera: jak jeździć?! - radzi jeden z nich, uśmiechając się przy tym.
Chwilę później na miejscu zjawia się policjant z psem wyszkolonym do wykrywania materiałów wybuchowych. Czworonóg obwąchuje peugeota i dziewczynę, która uśmiecha się blado, a na drugim końcu zapory... zatrzymuje się rządowa kolumna. - Niech pani wejdzie do środka i nie wychodzi - rozkazuje kobiecie pracownik biura obsługi premiera. Geodetka wsiada do wozu.
Chwilę później po zaporze idzie już premier Morawiecki. Towarzyszą mu minister Woś, wiceminister Witkowski, wojewoda śląski...
Zobacz również:
Ludzie:
Mateusz Morawiecki
Były Prezes Rady Ministrów
Komentarze
10 komentarzy
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
I tak zatruli odre
Z Krakowa, a przynajmniej firma Geo Company jest z Krakowa. Młodą, ktoś wsadził "na konia". Kazał jej jechać pomiary w nieodpowiednim czasie, w dodatku pojazdem, który już na pierwszy rzut oka, nie powinien w ogóle jeździć po publicznych drogach. Nie jej wina, tylko szefostwa.
znam kilku geodetow Wszyscy są porządnie ubrani zawsze w czystych butach i jeżdżą dobrymi samochodami Skąd ta się wzieła ?
Nie musiała niczego kraść. Po prostu była lepsza.
przebój lata, ale ubaw
dlatego że jesteś trolll
czemu nie wyświetla mojego tekstu?