środa, 13 listopada 2024

imieniny: Stanisława, Mikołaja, Krystyna

RSS

Z poradnika ogrodnika Kazika: Co spada z nieba, zagospodarować trzeba

16.05.2020 07:00 | 0 komentarzy | red

Ludzkość jest jak zaraza. Świat bez nas byłby o wiele piękniejszy, lecz Stwórca miał chyba jakiś ukryty, przemyślany plan skoro zesłał nas na tę planetę.

Z poradnika ogrodnika Kazika: Co spada z nieba, zagospodarować trzeba
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeden z dobrze znanych mi wiejskich, zagrodorosłych filozofów z lewego brzegu Odry porównuje świat do bogato zaopatrzonego spichlerza, w którym alegorią człowieka jest wstrętny szczur. Jak każdy filozof, tak i on zadaje liczne pytania, ale za każdym razem, gdy się widzimy, do znudzenia powtarza z żalem jak mantrę retoryczne zapytanie: Po co Bóg wpuścił tak ohydne zwierzę do swojego spichlerza? Spokojnie. Nasza rubryka pozostaje w temacie ogrodniczej i nie będziemy teraz szukać odpowiedzi dla jego frasunku. Po co więc ten spontaniczny, ideologiczny wywód? Otóż, chciałbym skupić się tym razem na kilku sztuczkach, które mogą chociaż w niewielkim stopniu wpłynąć na poprawę stanu środowiska naturalnego, ale przy tym są możliwe do zrealizowania i osiągalne dla przeciętnego badylarza – amatora. Studni kopać nie będziemy, ale nauczymy się gospodarować tym co spada nam z nieba.

Obowiązkowe łapanie wody

Susza jest już w naszym kraju odmieniana przez wszystkie przypadki. Niedostatki wody są wynikiem wielu lat zaniedbań i złych decyzji administracyjnych, bo jak wytłumaczyć fakt, że kraje o klimacie cieplejszym od polskiego dysponują większą ilością wody per capita niż Kazik? Słowo klucz, a raczej słowo wytrych to RETENCJA. Wszyscy o tym wiecie. Każdy z Was, szanowni działkowicze, ma obowiązek łapać wodę. Jeśli tylko dysponujecie kawałkiem dachu, to koniec rynny spustowej wraźcie do starej wanny wygrzebanej na złomowisku, kolorowej beczki (najlepiej plastikowej, można je kupić na popularnym serwisie aukcyjnym już za 32 złote w objętości 220 litrów) lub jak to preferują prawdziwi zawodowcy w Mauzerze. Karabin braci Mauser (producenci tych zbiorników tysiąc litrowych to chyba jakaś rodzina, fonetycznie da się przecież odnaleźć pokrewieństwo) jest doskonałą bronią, a dobrze wszystkim znany biały zbiornik zakuty w stalowe rusztowanie pozwoli Wam dzielnie przetrwać najdłuższe okresy niedostatku wody.

Czarne akumulatory

Kiedy już stajemy się niezależni hydrologicznie, możemy pomyśleć o akumulacji energii cieplnej. Okres od marca do maja charakteryzuje się możliwością pojawienia się mrozów i przymrozków. Posiadając małą szklarenkę lub folię, w dość prosty sposób możemy sprawić, by nasze warzywa rozwijały się w tempie dorównującym tym rosnącym po południowej stronie Alp. Potrzebować będziemy wiele butelek plastikowych. Lepiej dużych niż małych. Te po 5 litrowych wodach źródlanych z dyskontów będą idealne, ale wszelkie pojemniki po toksycznych pseudo oranżadach z marketu też zdadzą egzamin. Do takich butelek wlewamy wodę i.... barwimy ją jakąś czarną farbą. – Kaziku! – zapytacie. – A jaka to ma być ta farba? Odpowiem: – Może być wydzielina gruczołów mątwy zwyczajnej, ale plakatowa da identyczny efekt. Następnie tworzymy konstrukcję przy południowej ścianie szklarni, na której ciasno, jeden koło drugiego, układamy nasze akumulatory. Ważne, aby cała ściana była pokryta naszymi ogniwami. Nie trudno domyślić się co nastąpi, gdy ciemna zawartość PETów nagrzeje się od promieni słońca. Tak! Od dnia, w którym posłuchacie rady Kazika, przymrozki przestaną mieć jakikolwiek wpływ na Wasze uprawy, a w porze letniej jeszcze bardziej poprawią mikroklimat Waszej oranżerii.

Czego nie znoszą ślimaki?

Mając już do dyspozycji własny rezerwuar wody i czerpiąc korzyści z zakumulowanego ciepła pozostaje nam jeszcze zadbać o to, by wylana pod rośliny woda jak najdłużej pozostawała w glebie. Wszak, jak uczyli w szkole, wyższa temperatura powoduje szybszy proces parowania. Na to także jest rozwiązanie. Ścieląc wokół roślin kocyk z sieczki słomianej stawiamy barierę nie tylko dla utraty wody. Tak drobno pocięta słoma ma szereg zalet. Nie znoszą jej oślizłe, bezwstydne, bezskorupne ślimaki. Po prostu ciężko im się gramolić po takiej ściółce. Słoma z upływem czasu oddaje też do gleby cenne składniki pokarmowe, ogranicza rozwój chwastów, a w przypadku truskawek, ogórków i niektórych pomidorów nie pozwala, aby owoce ubabrały się ziemią, a tym samym były podatne na różne grzybowe choroby. Same zalety! Więc dlaczego jeszcze nie ściółkujecie?

Nadchodzi czas wysadzania do gruntu owoców naszych parapetowych plantacji. Widzimy w sklepach szybujące ceny warzyw i owoców. Dysponując skrawkiem ziemi postarajmy się tak gospodarzyć, aby było to z pożytkiem dla nas, ale także dla naszego mikrośrodowiska działkowego. Dajmy sobie szansę uczynić ten nasz ziemski spichlerz odrobinę lepszym.

To by było na tyle inżynierskich wywodów z mojej strony. Życząc Wam zdrowia i sił do pracy w ogrodzie pozdrawiam serdecznie, czekając z niecierpliwością na kolejne spotkanie na łamach prasy.

Kazik