Sołtysi bez pomocy
Pracując po kilka godzin w tygodniu, zajmowali się najprostszymi pracami, pomagali w utrzymaniu porządku. Kto? Osoby zatrudnione do prac społecznie użytecznych. Od kilku miesięcy już ich jednak nie widać. Bo urzędy nie dostały pieniędzy na ich zatrudnianie.
Do prac społecznie użytecznych kierowani byli zazwyczaj ludzie mający rozmaite problemy, nierzadko z alkoholem, a przez to często od lat pozostający bez stałego zatrudnienia, korzystające z pomocy społecznej. System prac społecznie użytecznych w założeniu miał na celu powolne przywrócenie ich rynkowi pracy, nauczenie ich nawyku chodzenia do pracy. Ludzie ci pracowali dla gmin, w których zamieszkiwali, a te tym chętniej korzystały z ich pracy, bo 60% kosztów zatrudnienia pokrywały pośredniaki, a 40% gminy. Kierowani byli do pomocy sołtysom, uzupełniali brygady gospodarcze w gminach. Czyścili rowy, sprzątali ulice, kosili gminne trawniki. Wykonywali inne nieskomplikowane prace. - W 2018 roku w gminach na terenie powiatu wodzisławskiego mieliśmy takich pracowników około 100 – powiedziała Anna Słotwińska-Plewka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Wodzisławiu Śl. podczas swojej wizyty w Mszanie, gdzie kilka tygodni temu o sprawie dyskutowała m.in. z włodarzami gminy i radnymi.
W tym roku gminy na pomoc takich pracowników liczyć już nie mogą. Powód? PUP nie otrzymał pieniędzy na ich zatrudnienie.
W ubiegłym roku pula środków wodzisławskiego pośredniaka na tzw. aktywizację zawodową, obejmującą takie formy jak staże, doposażenie stanowisk pracy, czy właśnie prace społecznie użyteczne, wynosiła 2,5 mln zł. - A w tym roku otrzymaliśmy z funduszu pracy na ten cel tylko 600 tys. zł – wyjaśniła Słotwińska-Plewka. W związku z tym PUP musi przeznaczać pieniądze na te formy aktywizacji, które są najbardziej skuteczne. A taką formą są staże. - Na 260 osób, które skierowaliśmy na staże, dalszą pracę podjęły prawie wszystkie osoby. W zakresie prac społecznie użytecznych takiego wyniku nie mamy. Te prace podejmują wciąż te same osoby, które nie bardzo dają się aktywizować na rynku pracy – przyznała Słotwińska-Plewka. Jak dodała, Minister Pracy zostawił większe środki na aktywizację zawodową tylko w tych powiatach, w których bezrobocie jest wyższe od średniej krajowej.
– Szkoda, bo ci pracownicy byli gminom bardzo przydatni, sporo pomagali sołtysom. A myślę, że sami też czuli się potrzebni – podsumował Mirosław Szymanek, wójt gminy Mszana.
(art)