Wspomnienia z więzienia. Ksiądz Szywalski o listach osadzonych do zakonnicy
Siostra Monika z klasztoru Annuntiata od blisko 10–ciu lat prowadzi korespondencję z więźniami.
Właściwie tytuł winien brzmieć „Wyjść z dołka”, chodzi bowiem o skazanych, o osoby za więziennymi kratkami. Siostra Monika z klasztoru Annuntiata od blisko 10–ciu lat prowadzi korespondencję z więźniami. Skazani piszą na adres Zgromadzenia lub bezpośrednio do niej (jej adres przekazują sobie wzajemnie), ona zaś im odpisuje. Jedne listy są bardzo krótkie z prośbami a inne są obszerne i zawierają bardzo osobiste zwierzenia. Bywają takie wyznania, których sędzia czy psycholog nie usłyszy. Można wyczuć że mają czas na rozważanie o swoim życiu, robią swoisty rachunek sumienia. Ważą każde słowo. Niektórzy piszą kaligraficznym pismem, inni dołączają ozdobne rysunki czy robią piękne, ozdobne kartki listowe.
Więźniowie chcą pisać nie tylko do siostry, ale do swoich bliskich, których pozostawili za bramą na wolności. Nie chcą utracić kontaktu z żoną, konkubiną, a zwłaszcza z dziećmi – za nimi tęsknią najbardziej.
Gdy proszą o coś do czytania Siostra wysyła im czasopisma religijne. Religijna lektura może podnieść na duchu, aby zacząć nowe życie.
Za zgodą Siostry przytaczam fragmenty listów skazanych. Zaznaczam, że ze zrozumiałych względów nie podaję nazwisk ani miejsca pobytu nadawcy, a w niektórych wypowiedziach poprawiłem styl czy ortografię.
„Dlaczego tu jestem?”
Mateusz: „Mam 22 lata… Pochodzę z małego miasta. Mam oboje rodziców, tylko, że moi rodzice cały czas piją. I w ogóle nie interesują się nami – dziećmi. Oni wybrali alkohol, dlatego potracili prawa rodzicielskie do wszystkich dzieci swoich, moich braci i siostry... I dlatego w ogóle nie chcę z nimi mieć żadnego kontaktu. Bardzo się denerwuję, jak piszę o rodzicach. Jako dziecko zawsze byłem najgorzej traktowany w domu, cały czas bity przez ojca jak był napity. Musiałem wysłuchiwać, że nie jestem jego synem… Najbardziej mnie boli, że nigdy mnie rodzice nie przytulili, nie powiedzieli, że mnie kochają, tylko traktowali mnie jak śmiecia”. Dalej pisze, że siostra jest zamężna, ma 26 lat i nie utrzymuje z nim kontaktu; ma swoje życie, że brat ma 25 lat i też jest w Zakładzie Karnym, a reszta rodzeństwa jest u babci. I dalej: „Mam dziecko. Z moją dziewczyną nie jesteśmy po ślubie, tylko razem mamy córkę. Są dla mnie całym życiem”.
Agresja rodzi agresję
Przemoc, której sami doświadczyli, przenieśli na innych. Dawid: „Po śmierci mamy ojciec przeniósł agresję na mnie i resztę rodzeństwa. Zawsze znalazł jakiś powód, za który mógł mnie bić. Terror przeżywany w domu przeniosłem na moich rówieśników w szkole. Biłem i poniżałem kolegów. Trafiłem do Domu Dziecka, byłem pewny, że wszystko się zmieni, że przestanę terroryzować rówieśników, lecz w Domu Dziecka byli wychowankowie i oni też nie mieli kolorowo w domu. Abym jakoś funkcjonował wśród nich musiałem dostosować się do nich, co wiązało się pobiciem i dewastacjami”.
Nadzieja i obawa przed przyszłością
Dawid: „Choć wyrok może mi się skończyć w lutym lub w maju, boję się trochę, że nie będę wiedział dokąd się udać. Na pewno podążę do dzieci, ale co dalej? Do pracy wrócę, ale załatwienie formalności potrwa 14 dni i tego się właśnie obawiam. Chciałbym Siostrę zapytać: czy mimo mych błędów w życiu (życia w konkubinacie i płodzenia nieślubnych dzieci) mogę dostać rozgrzeszenie? Trapi mnie to od pewnego czasu”.
Tęsknota
„Teraz, gdy po wyjściu nie mam gdzie iść, ona stwierdza, że dzieci nie dostanę, tylko gdy będę miał mieszkanie, a ja nie dam rady tego załatwić. Gdybym tak mógł choć dwa dni być z dziećmi, a przy nich to jakbym nie miał problemu. Ona prowokuje mnie, a ja wiem, że muszę to przetrzymać, ale czasem tego nie wytrzymuję”.
„Robiłem to dla rodziny, choć było to złe…”
Marek: „Mam 31 lat, obecnie od 2014 r. przebywam ZK z długoletnim wyrokiem, gdyż zszedłem na złą drogę. Robiłem złe rzeczy, poprzez które trafiłem do Zakładu. Przez moje złe zachowanie moja żona mnie zostawiła z powodu mego wyroku, zabierając ze sobą piątkę dzieci Kaspra, Dawida… Po wielu listach, które posłałem do niej i tak mnie zostawiła. Nie mogłem się z tym pogodzić, ponieważ robiłem to wszystko dla nich, by mieli lepiej w życiu, lecz też krzywdziłem przez to innych ludzi, których okradałem. Teraz wiem, że źle robiłem, żałuję tego, bo otrzymałem długoletni wyrok”.
Chęć wejścia na dobrą drogę
Grzegorz: „Jestem osobą po sporych przejściach, po pierwsze utraciłem pracę pracownika budowlanego, potem osobę mi bardzo bliską a na końcu mieszkanie i tak wylądowałem na ulicy. Byłem osobą bezdomną, tułałem się całymi dniami, później popadłem w złodziejstwo i alkoholizm i tak skończyłem w Zakładzie Karnym z długoletnim wyrokiem. Naprawdę żałuję, że moje życie się tak potoczyło, ale żyję wiarą, że jakoś będzie lepiej. Było mi wstyd zgłosić się do osób duchownych i byłem przekonany, że zostanę odtrącony, lecz gdybym zrobił, co mówi mi Jezus, to byłoby inaczej... Modlę się codziennie, szukam Boga w każdym miejscu i o każdej porze. Chodzę na spotkania modlitewne co tydzień oraz do kaplicy. Proszę o modlitwę specjalną za moją siostrę Kasię, która ma problemy ze środkami typu narkotyki. Pojechała do Ośrodka chrześcijańskiego, aby z tym skończyć u boku Pana Jezusa”.
Oddajmy na końcu głos Siostrze
- Przytoczyłem fragmenty kilku listów, które Siostra niemal codziennie otrzymuje. Siostra na nie odpowiada. Ile takich pism Siostra wysyła?
– Nie ma dnia, abym nie otrzymała listu od więźnia. Codziennie otrzymuję od 1–7 listów z zakładów karnych z całej Polski. Na wszystkie odpisuję.
- Wiem, że nieraz o coś proszą, o co szczególnie?
– Prawie wszystkie listy zawierają prośbę o pomoc materialną: zeszyty, długopisy, koperty, kartki okolicznościowe, znaczki, karty telefoniczne, pieniądze, paczki higieniczne czy odzieżowe. Czasem proszą o różaniec, medalik, obrazki, no i oczywiście o modlitwę za siebie, za rodzinę…
- W czym my moglibyśmy pomóc?
– Na pierwszym miejscu potrzebna jest mnie i im modlitwa. Na drugim miejscu pomoc materialna, bo przykładowo na święta wielkanocne czy Bożego Narodzenia wysyłam wszystkim listy z życzeniami, kartkami świątecznymi, kopertami, czasopismami i wkładam do każdego listu po dwa znaczki pocztowe. Na Boże Narodzenie wysłałam 51 listów… To są duże koszty… Dopowiem, że wszystkie pieniądze na ten cel muszę wyżebrać, bo Zgromadzenia nie stać na takie dodatkowe koszty.
- Czy skazani mają swojego świętego patrona, tak jak mają go kierowcy, piekarze, strażacy itp.?
– Tak. Jest nim Dobry Łotr wiszący na krzyżu z prawej strony Jezusa. Kanonizował go sam Chrystus: „Dziś ze Mną będziesz w raju”, nawet bez czyśćca.
Dzień Dobrego Łotra obchodził Kościół niedawno: 26 marca.
ks. Jan Szywalski