Tego jeszcze nie było! Martwy wilk w Wodzisławiu. "Policjanci myśleli, że to pies"
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach, leśnicy, policjanci - wszyscy zostali postawieni na nogi po tym, jak wpłynęło zgłoszenie, że w lesie w Kokoszycach w Wodzisławiu leży martwy wilk. Możliwe, że zastrzelony. - Jeśli chodzi o ten teren, to będzie pierwszy taki przypadek - mówi nam o obecności wilka specjalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Martwe zwierzę zostało znalezione 8 marca w lesie w Kokoszycach - w dzielnicy Wodzisławia Śląskiego. Na wysokości jednego z warsztatów samochodowych przy ul. Młodzieżowej. - Zdjęcia wskazują, że prawdopodobnie jest to wilk. Ale konieczne są szczegółowe oględziny przeprowadzone przez specjalistę - mówi nam dr inż. Robert Mysłajek z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, który pełni też funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Dla Natury "Wilk".
Spychologia?
Tak naprawdę cała sprawa nabrała rozpędu dzięki pani Agacie z Raciborza. Kobieta ma już doświadczenie w walce o prawa zwierząt, dlatego właśnie do niej zgłosił się mężczyzna, który jako pierwszy zauważył martwego wilka w Kokoszycach. Raciborzanka postanowiła działać. Niestety, początkowo odbijała się od ściany. Najpierw skontaktowała się z nadleśnictwem w Rudach, jednak tam usłyszała "to nie nasz teren". Odesłano ją do nadleśnictwa w Rybniku. - Już samo to mnie zaskoczyło, bo przecież fachowcom z nadleśnictwa powinno chyba zależeć na wyjaśnieniu tak poważnej sprawy. Sami między sobą nie potrafią przekazywać informacji? Chodzi o martwego wilka, czyli zwierzę pod ochroną - dziwi się kobieta.
Nadleśnictwo w Rybniku sprawę przyjęło, ale też zasugerowano pani Agacie zgłoszenie tematu policji. Raciborzanka wybrała numer wodzisławskiej komendy i opowiedziała o wszystkim. I tu spotkało ją niemałe rozczarowanie. - Przekazałam, że w lesie leży martwy wilk. Że prawdopodobnie jest zastrzelony, bo tak przekazała mi osoba, która go widziała. Jednak pan dyżurny zamiast interesować się samą sprawą, skupiał się bardziej na tym, dlaczego to ja dzwonię, a nie mężczyzna, który jako pierwszy widział wilka. Ostatecznie sprawę przyjął, ale mimo wszystko uważałam, że muszę działać dalej, bo miałam mieszane uczucia co do zaangażowania wodzisławskiej policji - opowiada pani Agata.
Kontakt ze specjalistą
Pani Agata znalazła kontakt do wspomnianego już wcześniej dr inż. Roberta Mysłajka z Uniwersytetu Warszawskiego. - Zadzwoniłam do niego i powiedziałam o wszystkim, co wiedziałam. Wysłałam mu także zdjęcia. Pan Robert przekazał nawet sprawę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - chwali postawę specjalisty raciborzanka.
"Policjanci stwierdzili, że to pies"
Panią Agatę spotkało jednak kolejne rozczarowanie ze strony wodzisławskiej policji. - Prosiłam pana z dyżurki o przesłanie mi kolejnych zdjęć, żebym mogła dostarczyć je panu Robertowi Mysłajkowi. Usłyszałam "nie". Mało tego, wodzisławska policja stwierdziła, że to pies a nie wilk! - nie kryje oburzenia kobieta.
Interwencja RDOŚ
Do Wodzisławia - na prośbę pracowników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach - jadą przedstawiciele nadleśnictwa w Rybniku. Wszystko wskazuje na to, że najpierw dojdzie do oględzin, a później martwy wilk zostanie przetransportowany do chłodni i ostatecznie poddany sekcji zwłok.
Pierwszy taki przypadek
Sekcja wykaże też, co dokładnie było przyczyną zgonu. - Jeśli chodzi o ten teren, to będzie pierwsze stwierdzenie obecności wilka. Natomiast zarówno na północ jak i południe od tego terenu wilki są, np. w lasach rudzkich czy w górach - podkreśla dr inż. Robert Mysłajek. Dlaczego zatem wilk znalazł się na naszym obszarze? - Po zimie podrośnięte, młodociane wilki zaczynają poszukiwać swojego terenu. Mógł zapuścić się w ten rejon i spotkało go jakieś nieszczęście - dodaje specjalista. Podkreśla też, że można przeprowadzić badania pozwalające ustalić pochodzenie konkretnego osobnika. Jego profil genetyczny wskaże, z którego rejonu pochodzi.
- Warto podkreślić, że pani Agata świetnie się w zachowała w całej sytuacji. Poinformowała wiele instytucji, a także nasze stowarzyszenie - chwali specjalista. Dodaje, że trochę rozczarowująca wydaje się pierwsza reakcja policji.
- Ja z kolei dziękuję panu Robertowi, bo tylko dzięki jego zaangażowaniu udało się uniknąć utylizacji wilka, a raczej - zdaniem wodzisławskiej policji - "dzikiego psa" jak zwykłego padłego zwierzęcia - podkreśla pani Agata. Dodaje, że jeśli doszło do kłusownictwa, to może teraz sprawę uda się wyjaśnić.
Do sprawy wrócimy
Komentarze
10 komentarzy
Odkrycie stulecia. Przecież wiadomo było, że za dużą zwierzyną przyjdą i wilki. A o prymacie zwierząt nad człowiekiem, urojonym przez lewackie ideologie, to juz nawet szkoda gadać.
człowiek człowiekowi wilkiem
Akurat tego wilka nikt nie zastrzelił, bo nie miał żadnych obrażeń. "możliwe że zastrzelony", to tylko sugestia zgłaszającego, którą wpisano w artylkuł. Nie zastrzelili go kłusownicy, myśliwi ani nawet indianie z łuku, bo obrażń nie miał.
Obowiązkiem policji było przyjąć sprawę podejrzenia kłusowania na zwierzę podlegające ochronie w Polsce bez robienia problemów osobie zgłaszającej.
"Maglowanie"Pani dlaczego ona zgłasza a nie ten Pan pokazuje jak nieprofesjonalnie zachował się ten dyżurny za co powinien być moim zdaniem przemaglowany teraz przez swojego szefa w Policji.Wilk chyba został zastrzelony przez myśliwych ,którzy strzelają często do wszystkiego co żywe i się rusza. Może jeżeli się to potwierdzi policja zrobi badanie kuli aby swierdzić z jakiej broni pochodzi aby znaleźć osobę ,która zabiła bardzo cenne zwierzę podlegające całkowitej ochronie w naszym Kraju.
Co tu winna policję? Że przyjęła sprawę bo inne sluzby się wypiely? Jeszcze "afera" psa od wilka nie rozrozniaja.
Polska to jedyny kraj w Europie gdzie Policja zajmuje sie wszystkim tj. wróbelkiem bez piórka,przejechaną żabą na drodze , padnięte zwierzę itp. Pytam od czego są inne instytucje i za co tam ludzie biorą pieniądze. Nie wiesz co zrobić to zadzwoń na Policję zawsze odbiorą czy niedziela czy święta. Później ludzie się dziwią że na patrol na interwencje domową trzeba czekać np 2 godziny.
Bezpośredniej winy policji tu nie widzę. Jedynie niechęć z ich strony do przyjęcia zgłoszenia w nietypowej sprawie jak na policję. Oczekiwanie od nich znajomości typu czy to wilk czy pies to już przesada. Oczekiwanie by policja przeslala dodatkowe zdjecia osobie zglaszajacej to kolejna przesada. Sytuacja ta jednak pokazuje jak "działa" nasze teoretyczne Państwo. Obowiązuje KPA i skoro powiadomienie poszło do Rud to oni już powinni powiadomić kogo trzeba a nie stosować spychologie bo jeszcze się za bardzo napracuja.Sytuacja pokazuje, ze nie ma opracowanych procedur na różne sytuacje albo jeśli są to nie są stosowane.
Typowe dla policji maglowanie zgłaszającego sprawia, że wielu uczciwych i praworządnych obywateli dla świętego spokoju takie sprawy olewa.
TVN już nakręcił reportaż?
To dlaczego wezwano policyjny patrol aby ocenił czy to jest wilk skoro tyle instytucji i fachowców od świata leśnego było powiadomionych. Widać, że dzielnicowy ma być fachowcem nawet w odróżnianiu pas od wilka jak odpowiednie służby leśne nie mogą tego załatwić. Śmieszne.