Tysiące litrów niebezpiecznych odpadów pod Raciborzem
Zaczęło się od pożaru wyładowanej chemikaliami naczepy. Później samobójstwo popełnił kierowca i właściciel firmy przewozowej. Wrak naczepy wraz z niebezpieczną zawartością przez kilka miesięcy znajdował się w Szonowicach. Dziś nadpalonego pojazdu już nie ma, ale wypełnione chemikaliami beczki pozostały. Okazuje się, są to niebezpieczne odpady, które zostały wwiezione do Polski bez stosownych zezwoleń.
Do wspomnianego pożaru doszło latem 2018 r. na DK 45 nieopodal Szonowic w gminie Rudnik (powiat raciborski). Beczki miały być wypełnione lakierem, dlatego w akcję gaśniczą zaangażowano nie tylko strażaków zawodowych i ochotników z powiatu raciborskiego, ale też pluton chemiczny z Katowic.
Po akcji gaśniczej nadpaloną naczepę wraz z ładunkiem przewieziono do Szonowic. Po tym jak kierowca i właściciel firmy transportowej popełnił samobójstwo, nie było komu odebrać wraku. Od tego czasu mieszkańcy wsi walczyli o to, by usunąć naczepę z miejscowości. Udało się krótko przed świętami Bożego Narodzenia, ale był to sukces połowiczny. Na miejscu pozostawiono beczki, które - jak ustaliliśmy - są wypełnione niebezpiecznymi odpadami.
Prokuratura Rejonowa w Raciborzu prowadzi postępowanie w tej sprawie. Dotyczy ono nielegalnego wwiezienia do Polski odpadów oraz transportu odpadów w warunkach zagrażających życiu i zdrowiu wielu osób. Mieszkańcy Szonowic chcą doprowadzić sprawę do końca i pozbyć się odpadów ze wsi, jednak kolejne urzędy umywają ręce od sprawy i wskazują, że po odpady powinni przyjechać ich czescy właściciele.
W efekcie takiego podejścia do sprawy, niebezpieczne odpady składowane są na podwórku miejscowego gospodarza. Mieszkańcy obawiają się, że może dojść do skażenia...
Więcej o tej wielowątkowej sprawie, naszych ustaleniach dotyczących rodzaju niebezpiecznych odpadów składowanych pod Raciborzem, donosach i kradzieży, które łączą się z tym tematem, przeczytasz w najnowszym wydaniu "Nowin Raciborskich".
Kup dostęp do e-wydania aktualnego numeru gazety
Komentarze
2 komentarze
A jakim cudem wrak naczepy i niebezpieczne substancje z terenu drogi krajowej pod okiem miejscowych strażaków i jednostki chemicznej z Katowic dostały się na podwórko miejscowego gospodarza ?
Gdyby w Rudniku nie słuchali znerwicowanych nauczycielek, to by dawno mieli punkt odbioru odpadów szkodliwych, skąd by było łatwo pozbyć się tego problemu. Teraz wychodzi kto chciał dobrze dla gminy...