środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Światowej sławy pianistka przyjechała do Wodzisławia

22.11.2018 10:10 | 0 komentarzy | mak

Lidia Grychtołówna – pierwsza dama polskiej pianistyki – gościła w wodzisławskiej szkole muzycznej. – To dla nas wielka duma, wielkie wyróżnienie – tak o niezwykłej wizycie mówi dyrektor placówki Paweł Sobik.

Światowej sławy pianistka przyjechała do Wodzisławia
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

23 października próg Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Wojciech Kilara przekroczyła prof. Lidia Grychtołówna. To wybitna pianistka i znakomity pedagog, laureatka wielu międzynarodowych konkursów w Warszawie, Berlinie, Bolzano i Rio de Janeiro. Koncertowała na wszystkich kontynentach oprócz Afryki. Przyjechała do Wodzisławia, żeby spotkać się z najmłodszymi adeptami sztuki – uczniami szkoły muzycznej. Najpierw podczas 40-minutowego koncertu zaprezentowała dzieła Chopina, Brahmsa, Rachmaninowa, Debussy’ego i Schuberta. Po koncercie w miłej atmosferze odpowiadała na pytania uczniów i nauczycieli. – Całe życie występowała w wielkich salach pełnych publiczności. Dlatego to wielki zaszczyt, że odwiedziła naszą szkołę i zagrała na niewielkiej scenie. Podzieliła się swoją wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniem. Jej opowieści są niezwykle cenne. Pani profesor jest ogromnym autorytetem dla dzieci i młodzieży. W skupieniu i z zachwytem wysłuchali całego koncertu. Budujące jest to, jak doskonale Lidia Grychtołówna potrafi rozmawiać z młodymi ludźmi, jak nawiązuje z nimi kontakt – podkreśla dyrektor szkoły muzycznej Paweł Sobik.

Utalentowany maluch

Lidia Grychtołówna urodziła się 18 lipca 1928 roku w Rybniku. Bardzo wcześnie ujawniła swe zdolności muzyczne. Po prostu pewnego dnia zaczęła grać. Jej mama ćwiczyła grę na fortepianie, a mała – zaledwie 2,5-letnia Lidia – pilnie ją podpatrywała. W pewnym momencie, kiedy mama dziewczynki poszła do innego pomieszczenia, mała Lidia wdrapała się na krzesełko i zaczęła wyszukiwać dźwięki. Szybko sama je złożyła i zagrała utwór. Ze słuchu. A nie była to łatwa kompozycja, bo Mazurek Chopina. Jej mama była w szoku, ale już wtedy wiedziała, że dziecko powinno otrzymać muzyczne wykształcenie. Pierwszy publiczny koncert Lidia Grychtołówna dała jako 5-latka. Było to w Białej Sali w Hotelu Polskim w Rybniku. To była sensacja.

Urodziny

Lidia Grychtołówna obchodzi w tym roku jubileusz 90. lat życia. Z tej okazji wzięła udział w licznych koncertach, które odbyły się w NOSPR w Katowicach, Teatrze Ziemi Rybnickiej, szkołach muzycznych w Rybniku, Żorach, Jastrzębiu i Wodzisławiu właśnie. Na powitanie cała szkolna społeczność z Wodzisławia odśpiewała jubilatce tradycyjne sto lat.

Historia pluszowego misia

Podczas koncertu w wodzisławskiej szkole muzycznej Grychtołównie towarzyszył malutki pluszowy miś. Maskotka ma dla artystki znaczenie sentymentalne, zawsze ma go podczas występów. Z misiem wiąże się niezwykła historia. Zaginął, kiedy Lidia Grychtołówna koncertowała w Brukseli. Nie wiadomo, gdzie przepadł. Czy w pokoju solistów przy sali koncertowej, czy w hotelu... – Męczyły mnie wyrzuty sumienia, że go zaniedbałam, ponieważ byłam pochłonięta premierą IV koncertu fortepianowego Prokofiewa, koncertu na lewą rękę, nieludzko trudnego, pełnego pułapek dla pianisty i orkiestry. Nikt nigdy nie grał tego koncertu w Brukseli, ja pierwsza wtedy wprowadzałam go do repertuaru w Belgii. Grałam na amerykańskim steinwayu, którego klawisze stawiały wyjątkowo twardy opór – brzmi fragment wspomnień artystki.

W poszukiwania zaginionej maskotki byli zaangażowani wszyscy pracownicy administracji, którzy opiekowali się koncertem. Niestety nie udało się odnaleźć misia, co zmartwiło artystkę. Z Belgii – niestety bez pluszaka – wyruszyła na koncerty m.in. do Anglii, Norwegii czy Niemiec. – W Warszawie zaskoczyła mnie przesyłka z Brukseli zawierająca mojego cudownie odnalezionego pluszowego misia. Zdziwiłam się, ponieważ od utraty mojej ulubionej maskotki upłynęły dwa miesiące, a zdumienie moje było tym większe, że musiałam zapłacić cło za tę przesyłkę. Kto i gdzie odnalazł mego misia, pozostało dla mnie tajemnicą. Płaciłam cło z radością – dodaje we wspomnieniach.

(mak), Agata Czyż-Kapciak