środa, 13 listopada 2024

imieniny: Stanisława, Mikołaja, Krystyna

RSS

Schorowany wodzisławianin prowadzi głodówkę. To dramatyczny protest przeciwko decyzji ZUS

16.05.2018 07:00 | 3 komentarze | mak

ZUS uznał, że Sebastian Machi z Wodzisławia jest na tyle zdrowy, że może podjąć lekką pracę. Tymczasem lekarz zabronił mu pracować. Sytuacja jest patowa i trwa od dłuższego czasu. Wodzisławianin jest zdesperowany. Nie wie, co robić dalej. Zdecydował się na głodówkę, bo nie ma środków na odpowiednie leczenie. - Nie wiem ile wytrzymam. Coś się w kraju musi zmienić, nie może być takiego upodlenia. Ja z pewnością nie jestem jedyny schorowany. Nawet jak już mi nikt nie zdąży pomóc, apeluje o pomoc dla innych ludzi - pisze do nas.

Schorowany wodzisławianin prowadzi głodówkę. To dramatyczny protest przeciwko decyzji ZUS
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W lipcu ubiegłego roku opisywaliśmy trudną sytuację mieszkańca Wodzisławia Śląskiego ("ZUS wysyła go do pracy, lekarz nie pozwala"). Sebastian Machi od lat poważnie choruje. Ma problemy z kręgosłupem. Na koncie kilka przebytych operacji. Po jednej z takich operacji nie potrafił nawet samodzielnie chodzić. - Samo oddychanie sprawiało mi problem. Przez długi czas w ogóle nie wychodziłem z mieszkania. Teraz poruszam się, ale przyjmuję silne środki przeciwbólowe, w tym morfinę. Mam ograniczony zakres ruchów. Stało się dla mnie jasne, że po tak poważnej operacji nie mogę podjąć pracy - mówił wówczas pan Sebastian.

To samo powiedział wodzisławianinowi lekarz. Zasugerował, żeby pan Sebastian postarał się o rentę całkowitą i orzeczenie całkowitej niezdolności do pracy. Zakład Ubezpieczeń Społecznych stwierdził jednak, że całkowita renta nie należy się panu Sebastianowi, a tylko renta częściowa. ZUS uznał, że mieszkaniec jest na tyle zdrowy, że może podjąć lekką pracę. Tymczasem lekarz mu zabronił, właśnie ze względu na stan zdrowia.

Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Pan Sebastian nadal czuje się fatalnie, ma problemy z poruszaniem się. Chciałby pracować, ale nie jest w stanie. A środki, które otrzymuje w ramach częściowej renty, nie pozowalają na normalne funkcjonowanie i przede wszystkim na leczenie.

Dlatego mieszkaniec Wodzisławia zadecydował o rozpoczęciu głodówki. Od kilku dni nic nie je. Dostarcza organizmowi tylko płyny.

Wodzisławianin przygotował też list otwarty, w którym opisał swoją dramatyczną sytuację. Zaczął od tego, że w 2014 r. oddał swój szpik kostny choremu 4-latkowi. Nie był spokrewniony z chłopcem, ale chciał pomóc. Tak też się stało. A co działo się później? Publikujemy list:

Po tym oddaniu nienajlepiej jednak było u mnie ze zdrowiem, ale każdy człowiek najmniejszy zabieg przechodzi inaczej. Nie mam na myśli powikłań, ale stan pierwotny sprawności. Rok po oddaniu miałem niestety problemy z chodzeniem i udałem się do lekarza. Były też już częściowe drgawki z ucisku trzonów w kręgosłupie lędźwiowym. Oczywiście przeszedłem różne badania, w tym rezonans. Doszło do pierwszej operacji we wrześniu 2015 r. Stan po operacji był ciężki. Na tyle, że przyrządy, które mi umocowano, nie wytrzymały i pękły. Przez miesiąc miałem 39-stopniową gorączkę o każdej porze. Potrzebna była ponowna operacja, po miesiącu. Gdy trochę doszedłem do siebie, musiałem przejść zabieg operacyjny, tym razem związany z kolanem. Wówczas po tym zabiegu (...) musiałem przejść kolejną dużą i ciężką operację kręgosłupa. Miałem ją w styczniu 2017 r. Termin nie mógł być szybszy z powodu często podawanej narkozy. Doszła mi też nadczynność tarczycy, co spowodowało u mnie zaburzenia i problemy z oddychaniem. Trzecia operacja kręgosłupa naprawdę była ciężka - jak i dla lekarza, tak i dla mnie. Byłem przykuty do łóżka kilka tygodni. Nie umiałem iść samodzielnie do toalety.

Najszybsza rehabilitacja mogła być po roku, ale ZUS nie widzi w tym takiej potrzeby. Ich lekarze, nie specjaliści, nie widzą potrzeby ani leczenia, ani wypłacania pełnej renty. Sprawa trafiła do sądu, gdzie już w zeszłym roku miałem wizyty u biegłych lekarzy sądowych, ale i tam mój stan jest bagatelizowany. Dołączę nagranie, gdzie ów lekarz wnioskuje, że po takiej operacji można po dwóch dniach iść do pracy. Sprawa mogłaby może i czekać, ale mój stan jest znacznie pogorszony. Wyszło w badaniu, iż mam poważnie uszkodzony rdzeń kręgowy. Operacja miała już być w styczniu tego roku, a operować miał mnie lekarz neurochirurg w Bytomiu, a to dlatego, iż wcześniejszy lekarz nie podejmie się tak trudnej i ciężkiej operacji. Do tego rdzenia doszły mi problemy z dwoma kolanami, choć jedno było już robione, to niestety jest potrzeba operowania i mam mieć założone na dwóch endoprotezy.

Nie jestem w stanie czasem wyjść z domu, a mieszkam na 4 piętrze w bloku. Żyje naprawdę w dużych bólach i cierpieniach, zdaje sobie sprawę że nie każdy może to zrozumieć, bo nie czuje się innej osoby. Ale można pomyśleć, jak można tak żyć, czytając wypisy ze szpitala po operacjach. W 2017 r. złożyłem wniosek o niepełnosprawność do starostwa, oczywiście po badaniu przyznano mi pierwszy stopień, mój lekarz zdziwił się że tylko na rok. Ale jak złożyłem w marcu tego roku, to już nie dostałem. Podczas badania prosiłem, żeby mnie tak nie uderzali w kolano, bo ono nie zareaguje, a jeszcze bardziej mi uszkodzi (...). Nie przyznano mi znacznego stopnia niepełnosprawności, miałem cała wizytę nagraną, ale niechcący usunąłem nagranie. Pierwszy stopień nie oznacza dużych profitów, ale dla mnie to dodatek do leków i paliwa na dojazd na wizyty lekarskie. Także wyjazd na turnus rehabilitacyjny z opiekunem, karta parkingowa, choćby po to, by swobodnie podjechać do przychodni lub szpitala.

Mam dolegliwości po tej operacji, a do tego uszkodzony rdzeń. Gdzie po tej operacji jestem na dwa lata zmuszony do opieki. Lekarz nie chce wyprzedzać faktów, ale przez dwa lata może wiele się jeszcze zmienić, tym bardziej, że to operacja rdzenia kręgowego w miejscu, gdzie najmniejszy błąd spowoduje paraliż. Już nie mogę nic utrzymać w prawej ręce, drętwieje i mrowieje mi. Tracę czucie i władność tej ręki. To samo przechodzi mi na dwie nogi, z tym, że prawa jest w gorszym stopniu, lekarz o tym wie. Niestety ani sądu ani urzędu to nie interesuje. Na komisji ze słów lekarza padło zdanie: "poddaj sie pan eutanazji, stan pana jest beznadziejny". Ubolewam że nagrałem tego zdarzenia, dlatego od tej wizyty kolejne nagrywałem. A skoro on mi tak powiedział, poza tym nie przyznali mi I stopnia, a co za tym idzie - nawet niewielkiej kwoty, to postanowiłem oszczędzać. Od tygodnia poza morfiną 300 lub 400 mg dawki dziennej i płynami nic nie jadłem. Nie wiem ile wytrzymam. Coś się w kraju musi zmienić, nie może być takiego upodlenia. Ja z pewnością nie jestem jedyny schorowany. Nawet jak już mi nikt nie zdąży pomóc, apeluje o pomoc dla innych Ludzi.

Z wyrazami Szacunku

Sebastian Machi

Do tematu sytuacji pana Sebastiana wrócimy.