Pierwsze wydanie Vogue Polska - o co tyle szumu?
W ostatnich dniach okładka tego magazynu obiegła całą Polskę. Pierwsze 'nasze' wydanie Biblii Mody - magazyn Vogue. O co tyle szumu? Kupiłam i zajrzałam do środka.
Ankieta
zobacz wszystkieCzy podoba ci się okładka magazynu Vogue Polska?
Nie jestem blogerką modową, nie jestem żadną fashionistką, generalnie moje zainteresowanie modą kończy się na zakupach w centrum handlowym i spoglądaniu na witryny co jest nowego i co jest aktualnie trendy. Lubię wyglądać ładnie, ale zawsze wybieram to, co odpowiada mojemu gustowi i w czym dobrze się czuję. Nie ubieram się ślepo w byle co tylko dlatego, że ktoś powiedział, że 'to jest aktualnie na topie, bezwzględny must have, każdy MUSI w tym chodzić'. Mieszkam w małej mieścinie na Śląsku, na mapie oznaczonej jako Wodzisław. Do domu mody Diora mam zatem bardzo daleko.
Świat mody szaleje, blogerki modowe dostają palpitacji serca, bo na rynku pojawiło się pierwsze polskie wydanie magazynu Vogue (przyznać się, kto jeszcze nie potrafi wypowiedzieć tego słowa poprawnie?). Każdy w tym świecie wie, o co chodzi. A co z przeciętnym "Kowalskim"? Czy zwykły śmiertelnik znajdzie w tym grubym kolosie coś dla siebie? Stojąc w kolejkach nie często widuje się osoby z tego typu magazynami w ręce... Raczej są to magazyny typu Komputer Świat, Pani Domu, 1001 krzyżówek, jakiś teledziennik, czasem trafi się coś z ogrodu. Ale ogólnie wszystko kręci się wokół krzyżówek i seriali (tak przynajmniej wygląda to w mniejszych miastach). Już nawet nie porno - bo tego od groma w Internecie... Bez względu jednak na to, kto gdzie mieszka - jeśli ma dostęp do sieci to na bank czyta Pudelka ;)
Vogue Polska. O co tyle szumu? Postanowiłam to sprawdzić.
Gruba, ciężka Biblia Mody made in Poland. Okładkę widziałam już na tylu Instagramowych profilach, że śni mi się po nocy. Oczywiście, żeby była jasność, nie powiem Wam dokładnie w szczegółach jak to wygląda w środku, kartka po kartce, bo wydawcy rozjechaliby mnie tą czarną wołgą, która czai się za Anją Rubik i Małgorzatą Belą...
Okładka
Anja, Gosia, czarna wołga, krzywy kadr, Pałac Kultury w smogu (?). Każdy ważny i mniej ważny już swoje powiedział. Że się podoba, że się nie podoba, że fotograf zrobił to celowo, że na tle innych wydań zza granicy polska okładka wbrew pozorom wypadła dość... oryginalnie, a kolejne jej przeróbki codziennie zalewają Internet i końca nie widać... Im dłużej przyglądam się okładce tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że pomysł i wykonanie jest świetne. Niebanalne, przyciągające uwagę, interesujące, nie jest nudne.
Co w środku?
1) Olbrzymia liczba dużych, kolorowych reklam, często z rzeczami, na które zwykłego śmiertelnika nie stać. Marynarki po 6000 zł, spódnice po 1500 zł, zwykła koszula w kratę za 2500 zł. Pomarzyć można, pooglądać można... No ale chwila... Biblia Mody, a na pierwszy rzut oka mam wrażenie, że przeglądam katalog wszystkich sklepów Silesia City Center w Katowicach... Wolałabym oglądać zdjęcia z wybiegów opatrzone tekstem na temat pokazu.
2) Tekstu jak na tyle stron jest naprawdę bardzo mało, a szkoda, bo jest interesujący...
3) Świetne, estetyczne, pomysłowe i kolorowe kadry. Reszta sesji z Anją Rubik, która wypadła bardzo pomysłowo i niebanalnie.
4) Całość zajmuje 360 stron. Przejrzenie magazynu to około godzina (mniej, jeśli ktoś nie myśli za bardzo nad kadrami i olewa reklamy, które zajmują połowę wydania).
Czy warto poświęcić te 16,90 zł?
Jeśli ktoś lubi dobre i oryginalne zdjęcia - tak. Jeśli ktoś lubi być na czasie, zrelaksować się, poczytać dobry wywiad - tak. Jeśli ktoś to generalnie ma gdzieś i woli za ten hajs kupić sobie paczkę fajek, które wypali szybciej niż przewertuje się ten magazyn - ok, jego sprawa. Ja przyznaję - kupiłam z ciekawości. Lubię oryginalność, a polski Vogue taki właśnie jest, dlatego przykuł moją uwagę.
Coś innego, cieszy oko. Tak właśnie wygląda luksus. Jedni mogą to mieć, inni mogą jedynie marzyć. Zobaczyć może jednak każdy bez wyjątku. Po prostu - by mieć, by nacieszyć oko, by pomarzyć, zrelaksować się. To oczywiście w kwestii zwykłych śmiertelników. Odrobina luksusu w ręce.
I to by było na tyle jeśli chodzi o pierwsze wydanie magazynu Vogue Polska. Jestem ciekawa kolejnych wydań, gdy medialny szum już opadnie. Czy nadal będzie przykuwał uwagę? Czy będzie chciało się do niego wracać? Kto pojawi się na okładkach? Zobaczymy. Czas pokaże, czy tego typu magazyn utrzyma się na polskim rynku. I czy nadal będzie nas bombardował reklamami. A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Chętnie je poznam. Piszcie w komentarzach pod tekstem.
Komentarze
4 komentarze
Jeśli chodzi o pierwsze polskie wydanie Vogue, mam bardzo pozytywne zdanie. Gorzej z tekstem powyżej. Artykuł śrenich lotów.
No reklamy, reklamy, z czegoś rubikowa musi żyć, zarabiać na chleb... tfu, zapomniałem, że to nie je ;p
Z ciekawości chwyciłam wczoraj w sklepie i przeglądałam przez chwilę.Dość grube czasopismo,wydawać by się mogło że będzie co czytać,ale...60 albo więcej % to po prostu reklamy.Tylko dlatego że nazywa się światowo nie warto na to pieniędzy wydawać.Odłożyłam na półkę i kupiłam inną gazetę!
ja nie czytam pudelka i po tym stwierdzeniu w tekście dalej nie czytałem tego artykułu, bo szkoda czasu, tak samo jak na pudelka ;)