Skitouring cały czas się rozwija i staje się popularniejszy
Adam Gomola, mający na swoim koncie m.in. mistrzostwo Polski w narciarstwie wysokogórskim, prowadzący firmę Alpinka, opowiada o nartach skiturowych.
Marek Pietras: Czym różnią się narty skiturowe od normalnych?
Adam Gomola: Narty skiturowe są lżejsze. Zazwyczaj są też bardziej miękkie, muszą sobie lepiej radzić w miękkim śniegu, na nieprzygotowanej trasie. Buty są również lżejsze, zdecydowanie inne są wiązania. No i najważniejsza foka, czyli swoista naklejka na ślizgi nart, która powoduje, że można nartę przesunąć do góry, natomiast w dół nie zjedzie. Tego nie ma w normalnych nartach.
Jak rozpoczęła się pana przygoda ze skitouringiem?
Chodziłem kiedyś po górach na Słowacji i tam zobaczyłem, jak ludzie szli na nartach pod górę. To był początek lat 90-tych. W Polsce nikt nie wiedział, czym jest skitouring. Zainteresowałem się tematem, znalazłem sprzęt i spróbowałem. Rywalizacja sportowa zawsze mnie kręciła. Więc zająłem się tym na poważnie. Udało się osiągnąć najwyższy poziom w Polsce. Jeździłem też na zawody międzynarodowe, ale tam o sukcesy jest dużo trudniej. Kraje alpejskie są przed nami o tysiąc lat świetlnych
Od kiedy skitouring jest w Polsce?
W zasadzie był zawsze. Ale tak naprawdę dopiero z początkiem XXI wieku ludzie zaczęli się tym tematem bardziej interesować. A największy bum jest obecnie. Cały czas przybywa osób, które próbują skitouringu. Jest coraz więcej specjalistycznych sklepów, szkółek. Myślę, że za kilka lat będzie to wiodąca dyscyplina narciarska.
Gdzie można uprawiać skitouring?
W okolicy jest sporo gór, które idealnie nadają się dla początkujących skiturowców. Mam tutaj na myśli Poniwiec czy Czantorię. Wspaniałymi górami skiturowymi są Pilsko czy Rysianka i oczywiście Tatry.
Kiedy można zacząć się w to bawić?
Zawodniczy skitouring to sport dla dorosłych. Jego uprawianie można zacząć od 16. roku życia. Osoby uprawiające biegi narciarskie bardzo szybko „załapią” o co chodzi w skitouringu. Ci z nart zjazdowych też się przestawią. Trzeba jednak pamiętać, że ryzykowne jest chodzenie na skiturach samemu. O ile można to robić w rejonach, gdzie jest jeszcze cywilizacja, to jeżeli zapuszczamy się w trudno dostępne tereny, to lepiej mieć towarzysza.
Pan oferuje specjalistyczny sprzęt. Rozumiem, że pomaga pan również w jego doborze?
Oczywiście. Wybierając sprzęt, musimy sobie odpowiedzieć na pytania, gdzie będziemy go używać – w Beskidach czy może w Alpach. Niektórzy szukają np. nart szerokich, które lepiej radzą sobie w głębokim śniegu. Uważam jednak, że w naszych warunkach lepiej sprawdzają się narty węższe i jak najlżejsze.
Oprócz nart i butów, co jeszcze potrzebujemy, aby bezpiecznie uprawiać skitouring?
To zależy, gdzie się wybieramy. Jeżeli w Beskidy, to wystarczy nam plecak, do którego włożymy termos. Inaczej jest w Tatrach. Tam już musimy mieć sprzęt lawinowy, czyli detektor lawinowy, łopatę, sondę lawinową, ewentualnie plecak z ABS-em, który otwieramy, gdy schodzi lawina. Najważniejsza jest jednak rozwaga. Najlepiej unikać zagrożeń. Sprzęt może nas uratować, ale nie daje w tym zakresie żadnych gwarancji. Oczywiście można go kupić również w naszej firmie.
Czy warto zapisać się na szkolenie ze skitouringu?
Jak najbardziej. Jest ich sporo. W zasadzie co weekend można coś znaleźć.
Pan startuje jeszcze w zawodach?
Nie, ale mam inny plan. Chcemy z moim kolegą z Żabnicy przejść na skiturach całe Alpy – od Wiednia do Monte-Carlo. Planujemy zrobić to w mniej niż 40 dni, na przełomie marca i kwietnia przyszłego roku. Czy to się uda? Nie wiem, ale chcemy spróbować. W sumie jest to ok. 1,3 tys. km, sto tysięcy metrów przewyższenia. Jest o czym myśleć.
Planuje pan jakieś specjalne przygotowania?
Nie. Całe życie się do tego przygotowywałem. Jeżeli nie zrobię tego, tym co w sobie mam, to znaczy, że się do tego nie nadaję. W tej próbie najważniejsze będzie doświadczenie. W Polsce do tej pory nikt nie pomyślał, że można coś takiego zrobić.
Materiał zewnętrzny