Oszukani odzyskują swoje domy
Ponad dziesięć lat zajęło pani Jolancie Misztal odzyskanie domu, który przejęła grupa oszustów. Sąd właśnie unieważnił umowę lichwiarskiej pożyczki, przez którą mąż kobiety odebrał sobie życie.
Pani Jolanta jest jedną z kilkuset osób, które oszukał działający w regionie gang oferujący pożyczki. Oszuści oferowali oddłużanie osobom w ciężkiej sytuacji finansowej, pożyczając niewielkie kwoty pod zastaw nieruchomości. Mieszkańcy, między innymi powiatu wodzisławskiego i raciborskiego, tracili domy, mieszkania i działki. W rybnickim sądzie toczą się dwa duże procesy przeciwko oszustom. Wśród oskarżonych jest między innymi notariusz, w którego kancelarii podpisywano niekorzystne umowy pożyczek.
Najlepsi na rynku
Aby zrozumieć mechanizm oszustwa, należy cofnąć się do 2006 roku. Wówczas grupa powiązanych ze sobą osób założyła kilka spółek zajmujących się usługami finansowymi. Oszuści na swoją siedzibę wybrali niewielki budynek przy ul. Mikołowskiej w Rybniku. Reklamowali się jako specjaliści od oddłużania. Poprzez ogłoszenia w prasie wyszukiwali osoby, które popadły w spiralę długów. Spośród zgłaszających się do ich firmy klientów wybierali tych, którzy mimo długów posiadali jeszcze jakąś nieruchomość. Oszuści obiecywali załatwić duży konsolidacyjny kredyt pod jej zastaw. Zadłużonym ludziom wypłacali niewielkie kwoty, które miały być spłacone z „załatwionego” dużego kredytu. Oszuści zwodzili swoich klientów miesiącami, nie dopominając się o zwrot wypłaconych kwot. Gdy mijał termin wskazany w umowie, przejmowali nieruchomości dłużników, które były zabezpieczeniem umowy.
Mąż się załamał
Właśnie w ten sposób swój dom w Ustroniu straciła Jolanta Misztal. Jej mąż znalazł w gazecie ofertę oszustów z Rybnika. – Mąż pożyczył 25 tys. zł na trzy miesiące. Chciał oddać, gdy załatwią nam duży kredyt na dom. Miesiące mijały, a oni nas zwodzili, naliczając kolejne procenty od pierwszej pożyczki – mówi kobieta. W październiku 2006 r. warty co najmniej 300 tysięcy dom Tomasz B., jako przedstawiciel Bryther Limited, sprzedaje za 60 tysięcy swojemu koledze Maciejowi P. z firmy BLC Polska. Następnie BLC sprzedaje dom na wolnym rynku za 220 tys. zł. – Tomasz B. zaczął coraz mocniej nalegać na wyprowadzkę. Mąż się załamał i powiesił. Na jego telefonie tego dnia znalazłam kilka połączeń od Tomasza B. Poinformowałam nowego właściciela, który kupił nasz dom, że będzie miał mojego męża w piwnicy. On powiedział, że duchów się nie boi – mówi pani Jolanta.
Wyjdziecie na prostą
W podobny sposób, za 29 tys. zł swój dom przy ul. Szkolnej w Połomi stracili państwo K. Biorąc kredyt za kredytem na dokończenie budowy, K. znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Żaden bank nie chciał im już pożyczyć pieniędzy. Po piętach deptał im komornik. Wtedy w prasie znaleźli ogłoszenie firmy Biznes Konsulting zajmującej się doradztwem finansowym. – W siedzibie przy Mikołowskiej w Rybniku powitał nas Józef K. i Janusz T. Pocieszyli nas, że wszystkie kłopoty są do przeskoczenia, a oni mają wiele znajomości w bankach i mogą nam pomóc załatwić duży kredyt hipoteczny na dom, który pozwoli wszystko spłacić i wyjdziemy na prostą. Musimy tylko najpierw wziąć „mały prywatny kredyt” u nich. Proszę nas zrozumieć, mieliśmy kłopoty, mogliśmy stracić nasz dom, więc na wszystko się godziliśmy – mówi Gabriela K. Małżeństwo podpisało trzy weksle. Mieli otrzymać 29,6 tys. zł i spłacić je z załatwionego przez Biznes Konsulting dużego kredytu na dom. Kredyt nie został załatwiony a dom K. kupuje jeden z oszustów za 72 tysiące złotych. Wkrótce wystawia go na wolnym rynku. Cena jest konkurencyjna. 165 tys. zł za praktycznie
skończony dom plus trzy wydzielone działki budowlane. Szybko znajduje się kupiec. Podobne przykłady można mnożyć. Bronisław H. chciał otworzyć bar w Gorzyczkach. W 2004 roku chciał wziąć 25 tys. zł pożyczki na rozwinięcie działalności. W Siemianowicach u notariusza podpisał stos dokumentów, wśród nich również pełnomocnictwo do sprzedaży domu w przypadku niespłacania kredytu. 25 tys. zł przejęła kobieta, która namówiła go na wzięcie kredytu. Ona również miała spłacać raty. Nie spłacała. Wkrótce dowiedział się, że stracił dom. Oskarżeni wymienili zamki w jego drzwiach i nakazali się wyprowadzić.
Odradzałam kupno domu
Sprawa oszustów znalazła wreszcie swój finał w sądzie. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach oskarżyła dziewięć osób. W sądzie toczą się równolegle dwa procesy przeciwko lichwiarzom. W sumie grupa miała przejąć ponad setkę nieruchomości. Śledczy z gliwickiej okręgówki postanowili pomóc poszkodowanym i w procesach cywilnych starają się o unieważnienie podpisanych z oszustami umów. Udało się już unieważnić kilkadziesiąt transakcji. Ostatnia z nich dotyczyła Jolanty Misztal. Sąd Okręgowy w Bielsku Białej unieważnił umowę podpisaną w biurze oskarżonego dziś notariusza. – Wyrok jest nieprawomocny, ale jestem dobrej myśli i liczę, że sąd drugiej instancji go podtrzyma – mówi kobieta. Ma nadzieję, że położony w Ustroniu dom wkrótce wróci w jej ręce. – Osoby, które teraz tam mieszkają wiedziały o okolicznościach, w jakich nabyły mój dom. Wiedziały o śmierci mojego męża i że kupują dom od oszustów – mówi kobieta.
Adrian Czarnota