środa, 6 listopada 2024

imieniny: Feliksa, Leonarda, Melaniusza

RSS

12.02.2017 19:47 | 0 komentarzy | acz

Na karę 25 lat pozbawienia wolności Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Wiktora Szewczyka, który w lipcu 2011 roku zabił 22-letniego raciborzanina Macieja Taciaka.

Surowa kara za mord
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dramat wydarzył się w nocy z 26 na 27 lipca na stacji benzynowej Orlen we Wrocławiu, na której pracował raciborzanin. Akt oskarżenia dotyczył aż trzynastu osób. Wyrok usłyszeli nie tylko wspólnicy 25-letniego Szewczyka ale i osoby, które przez kilka tygodni pomagały mu się ukrywać przed policją.

Jak ustalił sąd, w tragiczną noc sprawcy spotkali się pod centrum handlowym Korona. Wiktor Szewczyk na to spotkanie przyniósł nóż. – Pokazywał go kolegom na spotkaniu przed napadem. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Żaden z uczestników napadu nie wycofał się z udziału w akcji na wieść o tym, że na napad idzie mężczyzna z nożem – uzasadniał wyrok sędzia Wiesław Rodziewicz. Napastnicy otrzymali kominiarki i paski do skrępowania personelu stacji. Na Orlen poszedł Wiktor Szewczyk i Michał Majbuk. Ich wspólnicy obserwowali stację przez lornetkę aby wskazać dobry moment do wejścia. Napastnicy weszli na stację od zaplecza, korzystając z otwartych drzwi technicznych. Tam mężczyźni zaatakowali pracownicę Agnieszkę L. przewracając ją na ziemię i wymachując straszakiem żądali wydania pieniędzy. Krzyczącej kobiecie na ratunek ruszył kasjer – Maciej Taciak. W momencie wbiegania na zaplecze zderzył się z biegnącym w kierunku sali sprzedaży Wiktorem Szewczykiem. Pomiędzy mężczyznami doszło do szamotaniny podczas której

Szewczyk ugodził dwukrotnie nożem pracownika stacji. Mężczyźni uciekli ze stacji. Agnieszka L. wezwała pomoc. Maciej Taciak zmarł po przewiezieniu do szpitala.

Kto wpadł na pomysł napadu? Zdaniem sądu Marcin Szymański, który pracował na na tej samej stacji. Tego dnia kończąc zmianę sprawdził, że kasie powinno być blisko 50 tysięcy złotych. Powiadomił wspólników. Sąd wskazał, że Majbuk i Szewczyk zostali niejako wynajęci przez Szymańskiego. Mieli znać się na tym z racji swojej kryminalnej przeszłości. Szymański początkowo w towarzystwie rzucał luźne pomysły, jednak z czasem jego plany stały się konkretne. Poinstruował napastników dokładnie gdzie jest sejf, przyciski alarmowe oraz kamery. Przygotowania zajęły zdaniem sądu przynajmniej 27 dni. Ta szczegółowa wiedza przekazana wspólnikom zgubiła Szymańskiego. Postronna osoba nie mogła wiedzieć gdzie jest sejf i klucz do niego. Marcin Szymański został skazany na karę siedmiu lat pozbawienia wolności, mimo iż prokuratura chciała dla niego kary 4,5 lat pozbawienia wolności.