Płód w szambie w Nędzy. Matka uniknie kary
Prokuratura Rejonowa w Raciborzu zdecydowała o umorzeniu śledztwa w sprawie płodu znalezionego w szambie na terenie posesji przy ulicy Rzecznej w Nędzy. Kobieta twierdzi, że nikt jej nie namawiał do przerwania ciąży, a tabletki zażyła sama.
Dziecko w ściekach
16 czerwca ubiegłego roku około godz. 12.00 policjanci otrzymali anonimowe zgłoszenie, że na terenie prywatnej posesji w Nędzy może znajdować się martwy płód. Chodziło o posesję przy ulicy Rzecznej. Rodzina, która tu mieszka wprowadziła się pół roku wcześniej. Mężczyzna jest dobrze znany we wsi, m.in. z tego, że od lat nie stroni od alkoholu. Jego żona jest nietutejsza, pochodzi z osiedla w Kuźni Raciborskiej. Funkcjonariusze w szambie na zamieszkałej przez nich posesji znaleźli martwy płód. Lekarz wstępnie ocenił, jego wiek na około pięć miesięcy. Prokurator obecny na miejscu uznał, że należy przebadać matkę i zadecydował o sekcji martwego płodu. 17 czerwca Prokuratura Rejonowa w Raciborzu wszczęła formalnie śledztwo po kątem artykułu 152 par. 2 Kodeksu Karnego. Zapis ten mówi, że kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży lub ją do tego nakłania podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.
To było czwarte dziecko
Jak pisaliśmy w czerwcu ubiegłego roku, kobieta była podopieczną miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jak twierdzi wójt, pracownicy socjalni mają częsty kontakt z tą rodziną i bogatą wiedzę na jej temat. Wychowuje się w niej troje dzieci: roczne, sześcio– i siedmioletnie. Aktualny partner kobiety, w sprawie której interweniowała policja, ma za sobą, słynną we wsi, próbę samobójczą, do której doszło w pobliskim lesie kilka miesięcy wcześniej. Kobieta, kiedy sprawą zaczęły się interesować media, opuściła dom przy Rzecznej. Zdążyła jednak udzielić wywiadu jednemu z portali. Kobieta powiedziała dziennikarzom, że zwierzyła się koleżance, że poroniła w 13. tygodniu ciąży, w toalecie. Po wszystkim chciała iść się zbadać do lekarza, ale nie miała z kim zostawić dzieci. Poprosiła więc znajomą, żeby się nimi zajęła. Nie zdążyła jednak nawet zapisać się do lekarza, bo kilka godzin później już była u niej prokuratura i policja. – Tej koleżanki, że na mnie tak paskudnie doniosła nie podejrzewam. Nie wiem, komu i co nagadała, ale ktoś zadzwonił i naopowiadał policjantom, że zamordowałam dziecko – opowiadała na łamach portalu.
Matka nie odpowie
Dziś o sprawie wiadomo znacznie więcej, bo przez kilka miesięcy sprawą zajmowali się raciborscy śledczy. Kobieta miała zażyć środki farmakologiczne, które wywołały poronienie. – Prokuratura prowadziła postępowanie z art. 152 par. 2 Kodeksu Karnego – przypomina prokurator Danuta Kozakiewicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. – Przepis ten mówi o udzieleniu pomocy osobie będącej w ciąży, w jej przerwaniu. Prokurator prowadzący śledztwo nie ustalił, aby ktokolwiek kobiecie pomagał w przerwaniu ciąży. Aby komukolwiek postawić zarzut, trzeba ustalić osobę, która pomagała w przerwaniu ciąży. Może to być np. lekarz, który zapisałby środki poronne, mając świadomość, że kobieta jest w ciąży i chce ją przerwać. Może to być również znajomy lub znajoma kobiety. Takiej osoby w tym przypadku nie było, ponieważ jak twierdzi kobieta, dwie tabletki zażyła sobie sama. Mówi, że to było jej działanie i nikt jej w tym nie pomógł. Prawo jest tak skonstruowane, że matka nie odpowiada karnie za taki czyn, tylko osoby jej pomagające, a takich tutaj nie było – tłumaczy prokurator. Dodatkowo śledczy zbadali etap rozwoju płodu. Było to istotne, bo gdyby dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety, śledczy mogliby postawić zarzut z kolejnego paragrafu. – Opieraliśmy się na opinii ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Z opinii wynikało, że płód nie był zdolny do życia poza organizmem matki. Nie miał szans na przeżycie dlatego, że był we wczesnym etapie rozwoju. To umorzenie formalnie kończy to postepowanie. Matka nie będzie odpowiadała za swoje postepowanie, bo taki jest na dziś stan prawny w Polsce – mówi prokurator.
Adrian Czarnota