Ks. Jan Szywalski o sensie modlitwy za żywych i umarłych
- Ks. Bp Alfons Nossol mówił kiedyś, że na cmentarzu przed jednym z grobów stał pomnik z jednym tylko słowem na wysokim kamieniu: „Dlaczego?” Jak krzyk do nieba - pisze ks. Jan Szywalski.
(Z cyklu: Uczynki miłosierdzia) ks. Jan Szywalski przedstawia
„Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego”. (Jk 5,6)
Moc modlitwy
Idziemy obok siebie w kondukcie pogrzebowym na cmentarz: starszy już ksiądz Brunon Panuś i ja. Droga z kościoła św. Mikołaja na miejsce pochówku jest długa, jest czas na rozmowę. Ks. Brunon zwierza mi się, że wybiera się w tych dniach, jak co roku, za granicę na grób swej cioci – zakonnicy, bo „zawdzięczam jej wiele, także moje powołanie kapłańskie”. Zaciekawiony spojrzałem na niego, on zaś wspomina: „Ciocia, siostra mojej mamy, była zakonnicą w klasztorze w głębi Niemiec. Gdy była już starsza, dowiedziała się, że choruje pewien młody ksiądz, który rokował dobrą przyszłość. Postanowiła ofiarować się za niego:
– Panie Boże, weź mnie zamiast niego; ze mnie już nie ma dużego pożytku, a jemu daj zdrowie.
Zachorowała. Czuła, że Bóg przyjął jej ofiarę i była gotowa umierać za zdrowie młodego kapłana. Przed śmiercią napisała jeszcze do swej siostry – do mojej matki – ciągnął dalej ks. Brunon – dodając w liście, że prosi także Boga, by dziecko, które ona nosi pod sercem, zastąpiło ją kiedyś w duchownym stanie. Narodziłem się ja. Zostałem kapłanem i uważam, że zawdzięczam to mojej cioci” – kończy swe wspomnienia ks. Brunon.
„Proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a będzie wam otworzone. Bo kto prosi otrzymuje, kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą” – obiecuje Pan Jezus.
Chyba każdy ma na to wiele przykładów w swoim życiu.
Dlaczego więc?
Gdybyśmy nie znali także wiele przeciwnych przykładów...
W pamięci mam podobny przypadek jak wyżej, gdzie stary, chory ojciec chciał ofiarować życie za swą córkę, matkę trojga dzieci chorą na nowotwór. Umarła wpierw ona, potem on. Modlitwa ani samoofiara nie pomogły.
Ks. Bp Alfons Nossol mówił kiedyś, że na cmentarzu przed jednym z grobów stał pomnik z jednym tylko słowem na wysokim kamieniu: „Dlaczego?” Jak krzyk do nieba. Widocznie leżała tu osoba komuś bardzo droga, może bardzo młoda, za którą prawdopodobnie dużo się modlono z nadzieją, że wyzdrowieje, ale umarła. Dlaczego?! – częsty krzyk żalu, pretensji i buntu naszego serca do Boga, który nie wysłuchał.
Nie wiecie o co prosicie
Pan Jezus zachęca nas do modlitwy usilnej, wytrwałej, nawet nachalnej, ale poddanej woli Bożej. „Nie wiecie o co prosicie – mówi On do apostołów Jana i Jakuba – czy możecie pić kielich, który ja mam pić?” Czasem nie wiemy, czy to, o co prosimy będzie naprawdę dobre dla nas. Pewna znajoma mi matka zwierzyła się, że żałuje iż kiedyś w przeszłości gwałtownie błagała o zdrowie chorującego jej małego syna. Tryumfowała gdy wyzdrowiał. Minęły lata, syn podrósł i stał się wielkim krzyżem. Straszliwie się rozpił, stał się ordynarny i agresywny. Wprawdzie ożenił się, ale trudno powiedzieć, żeby był dobrym mężem i ojcem. Rodzice wyjechali na Zachód i zostawili go samego, by uczył się samodzielności. Nie pomogło. Przy łożu śmierci matki przyrzekł na jej prośbę poprawę, jednak obietnicy nie dotrzymał. Umarł przedwcześnie, a rodzina odetchnęła z ulgą.
Pan Jezus zachęca wprawdzie do modlitwy natarczywej, która naprzykrza się Bogu, jak owa wdowa z Ewangelii, która nachodziła wciąż sędziego, aż zmęczony jej nachalnością, wziął ją w obronę, ale zawsze z warunkiem „nie moja, ale Twoja nich się stanie wola”, bo „wie Ojciec wasz, czego potrzebujecie, zanim Go o to poprosicie”. Boga możemy prosić, ale nie można Mu dyktować co ma czynić!
Modlitwa łącznikiem
Było to około 20 lat temu. Przychodzę do szkoły dla niesłyszących na lekcję religii. Jestem od kilku dni chory: mam twardy guz na lewej szczęce. Jeść mi trudno, przełykać ciężko. Odwlekam pójścia do lekarza. Oglądała już narośl siostra zakonna obeznana z medycyną (s. ….). Robi poważną minę. – Może to rak? – wyjawiam mą obawę.
– Trzeba ufać Panu Bogu – mówi wymijająco.
– Dlaczego kapłan spuchnięty? – pytają dzieci trochę na migi, trochę słowami.
– Nie wiem – samo się zrobiło.
– Rak? – dopytuje jedna dziewczynka literując palcami.
– Może – wzruszam ramionami.
– Kapłan umrze? – troska rysuje się na ich twarzach.
Znów ruszam bezradnie ramionami.
– O, szkoda kapłana. Ale będziemy się za kapłana modlić, aby był zdrowy.
I rzeczywiście: zanim zdążyłem pójść do lekarza, guz zniknął.
Naiwne? Zapewne, ale po 20 latach wciąż pamiętam o tym zdarzeniu i przechowuję we wdzięcznej pamięci jako dowód mocy dziecięcej modlitwy.
Niektórzy kapłani mają zwyczaj na pożegnanie po przyjacielskim spotkaniu dodać słowa: „Oremus pro invicem” – Módlmy się nawzajem za siebie! Ja za ciebie i ty za mnie. Modlitwa jest łącznikiem ponad granice, ponad podziały, a nawet po śmierci ta więź istnieje dalej.
Na modlitwie korzysta tak osoba zalecająca jak i zalecana.
Modlitwa z wózka inwalidzkiego
Prosiłem Boga o danie mi mocy do osiągnięcia powodzenia,
– a uczynił mnie słabym, abym nauczył się pokornego posłuszeństwa.
Prosiłem Go o zdrowie dla dokonania wielkich czynów,
– a On dał mi kalectwo, ażebym robił rzeczy lepsze.
Prosiłem o bogactwo, abym był szczęśliwy,
– a dał mi ubóstwo, ażebym był rozumny.
Prosiłem o władzę, aby mnie ludzie wielbili,
– dał mi niemoc, abym odczuwał potrzebę Boga.
Prosiłem o towarzysza, aby nie żyć samotnie,
– a dał mi serce, abym mógł kochać wszystkich braci.
Prosiłem o radość,
– a otrzymałem życie, aby móc cieszyć się wszystkim.
Niczego nie otrzymałem, o co prosiłem,
– ale dostałem wszystko to, czego się spodziewałem..