Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Dyrektorzy szkół reformy się nie boją

28.11.2016 13:00 | 0 komentarzy | art

W szkołach podstawowych nie zabraknie miejsca dla dodatkowych roczników z klas 7. i 8. Pracownie trzeba będzie jednak wyposażyć, a to oznacza niemałe koszty, również związane z funkcjonowaniem dodatkowych oddziałów. Część nauczycieli gimnazjów straci pracę, ale większość będzie musiała szukać etatów w kilku szkołach. Oto w dużym skrócie efekty reformy edukacji w gminie Godów.

Dyrektorzy szkół reformy się nie boją
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ostatnie posiedzenie komisji edukacji poświęcone było reformie oświaty. Radni chcieli poznać opinię dyrektorów szkół na temat planowanych zmian w oświacie i tego, jakie skutki przyniosą one dla gminy. Dyrektorzy szkół podstawowych z Łazisk, Godowa, Krostoszowic i Skrbeńska wyrazili opinię, że bez większych problemów pomieszczą w swoich placówkach dodatkowych uczniów z klas 7. i 8., bez konieczności wprowadzania pełnej dwuzmianowości.

– My na dodatkowych uczniów czekamy, bo to dla szkoły szansa rozwoju – przekonuje Marzena Sitko, dyrektor szkoły w Krostoszowicach. – Natomiast konieczne będzie wyposażenie pracowni biologicznych, chemicznych, fizycznych i geograficznych, których obecnie w naszych szkołach nie ma – przyznaje Gabriela Kłosek, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Łaziskach i podobnego zdania byli pozostali dyrektorzy. Pytanie, skąd wziąć na to środki. – Na ten cel samorządy mają podobno otrzymać pieniądze, ale w subwencji oświatowej wcale tego nie widać, bo pozostała ona na tym samym poziomie co obecna – mówi Katarzyna Kubica, kierownik Referatu Oświaty, Kultury i Opieki Społecznej Urzędu Gminy w Godowie. Gmina zaś na razie nie zabezpieczyła w projekcie przyszłorocznego budżetu żadnych środków na ten cel. – Wyposażenie jednej takiej pracowni to koszt około 50 tys. zł – uważa Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Dlatego pojawił się pomysł by przez kilka lat uczniowie przyszłych klas 7. i 8. uczyli się nadal w Zespołach Szkół w Gołkowicach i Skrzyszowie, które są dobrze wyposażone. Dyrektorzy małych szkół są do tego pomysłu sceptycznie nastawieni. – Minie kilka lat, a pracownie w naszych szkołach i tak nie doczekają się wyposażenia, bo zawsze będą ważniejsze rzeczy do zrobienia – przewiduje Jolanta Uherek, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Skrbeńsku.

Klasy mniej liczne, ale będzie ich więcej

Waldemar Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół w Gołkowicach, skupiającego podstawówkę i gimnazjum przypomina, że oddziały w gimnazjach są liczniejsze, niż będą w podstawówkach. – Jeśli w naszym gimnazjum w danym roczniku funkcjonują cztery oddziały, to w podstawówkach, z których mamy dzisiejszych gimnazjalistów, powstanie sześć oddziałów. w Łaziskach, Skrbeńsku, Godowie i Gołkowicach. One będą mniej liczne niż oddziały w gimnazjum. Trzeba powiedzieć, że z punktu widzenia rodziców i dzieci to dobre rozwiązanie – mówi Paszylka. Za to gorsze z punktu widzenia finansów gminy. Urzędnicy wyliczyli wstępnie, że na terenie gminy powstanie w ten sposób 6 dodatkowych oddziałów. – A koszt funkcjonowania jednego oddziału to 100 tys. zł rocznie. Koszt funkcjonowania oświaty w naszej gminie wzrośnie więc o 600 tys. zł rocznie – mówi wójt Godowa, który nie ukrywa przez to swojego sceptycyzmu do reformy.

Bez ofiar się nie obędzie

Jeśli chodzi o kwestię pracy dla nauczycieli z gimnazjów, to wychodzi na to, że większość z nich znajdzie pracę w podstawówkach. – Żeby jednak wypełnić etat, będą musieli uczyć w kilku szkołach, a to będzie miało wpływ na jakość nauczania, kontakt nauczyciela z rodzicami, a także organizację zajęć dodatkowych – uważa Paszylka. Według wyliczeń Adriany Cudnowskiej, dyrektor Zespołu Szkół w Skrzyszowie największy problem w jej szkole pojawi się w trzecim roku wdrażania reformy, kiedy zabraknie etatów dla kilku nauczycieli i trudno będzie im znaleźć pracę na terenie gminy. W lepszej sytuacji będą nauczyciele z Gołkowic. – Wyliczyłem, że do 1 września 2019 r. ubędzie mi 17 etatów, ale większość fizyków, geografów, chemików i biologów znajdzie wcześniej pracę w ościennych podstawówkach – mówi Paszylka. Jego zdaniem w najgorszej sytuacji będą filolodzy i wuefiści, uczący obecnie w gimnazjach. Nauczycieli tych specjalności już teraz w podstawówkach nie brakuje, więc dla tych z gimnazjów pracy nie będzie. – Kluczem do sukcesu jest dobra współpraca między dyrektorami w kwestii zatrudniania nauczycieli. Ale bez ofiar się nie obędzie – przyznaje Katarzyna Kubica.

Przed laty mieli nosa

Przebieg dyskusji chyba zaskoczył radnych, którzy spodziewali się chyba większych utyskiwań. – Widzę, że nasze szkoły przygotowują się do tej reformy. Najważniejsze, żeby nie spadł poziom nauczania – stwierdził Bernard Oślizło, przewodniczący komisji edukacji. – To nie pierwsza reforma, jaką przechodzimy – odparła Barbara Brzezińska, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Godowie. – Dla nas po tym spotkaniu najważniejszy jest sygnał, że szkoły podstawowe są gotowe na dodatkowych uczniów – powiedział radny Jacek Kołek. Antoni Tomas, przewodniczący rady gminy przypomniał, że poprzednia reforma wymogła na gminie budowę dwóch nowych gimnazjów i dwóch nowych sal gimnastycznych. – Dziś mówimy o doposażeniu kilku pracowni – zauważył Tomas. – Lokując przed laty gimnazja w dwóch największych sołectwach, argument był taki, że jakby ktoś kiedyś chciał odkręcić reformę, to przynajmniej dwie największe miejscowości będą mieć bardzo dobrze wyposażone szkoły. I tak właśnie się dzieje – zakończył Waldemar Paszylka.

Artur Marcisz


W Skrbeńsku przydałaby się sala gimnastyczna

– Rozumiem, że dla gminy wiąże się to z kosztami, ale wydaje mi się, że to dobra pora i czas na to, by przypomnieć o konieczności budowy sali gimnastycznej w Skrbeńsku – mówi Jolanta Uherek, dyrektor tamtejszej szkoły. – To dla gminy koszt około 2 mln zł – uważa wójt Godowa. Gmina nie będzie miała jednak wybory. Szkoła w Skrbeńsku ma malutką salkę, która nawet dla młodszych uczniów jest za mała, a co dopiero dla uczniów starszych, którzy wrócą do szkoły.