Racibórz na dwie godziny stał się stolicą polskich fanów jazzu
- Jazz to gatunek muzyki, w którym nie liczy się blichtr, oprawa, strój i długość włosów. Liczy się wyłącznie sztuka. I tak też było na scenie RDK w niedzielę 6 listopada: lider o uśmiechu anioła (albo małego dziecka, jak kto woli) wraz z muzykami o aparycji księgowego lub menadżera dużej korporacji dali fenomenalny, zróżnicowany stylistycznie koncert. Wydarzenie dekady - czytamy w informacji prasowej przygotownej przez pracowników Raciborskiego Centrum Kultury.
Na sali zgromadzili się fani jazzu z Raciborza, ale także wielu miast Polski. Przyjechali posłuchać Mike’a Sterna, jednego z największych artystów gitary elektrycznej oraz Dave’a Weckla, perkusisty ze ścisłej czołówki światowej. Obaj liderzy wspierani byli przez wcale nie gorszych: Toma Kennedy'ego (bas) oraz Boba Malacha (saksofon). Kwartet zaprezentował porcję muzyki z pogranicza jazzu i rocka, w której „mocne”, dynamiczne kawałki konkurowały z utworami lirycznymi. One właśnie, snując się delikatnie, pozwalały ochłonąć rozentuzjazmowanej publiczności po utworach wręcz wbijających w fotel swoją szybkością i energią. Na wypełnionej po brzegi sali nie siedzieli sami jazzmani, a jednak ta muzyka trafiała do całego audytorium, potrafiła sprostać najwybredniejszym gustom i zadowolić najbardziej wyrobiony słuch.
Równość w jazzie polega i na tym, że każdy muzyk choć na chwilę staje się liderem, realizując swoje solo. Gromkimi brawami nagradzano więc popisy wszystkich instrumentalistów, którzy mogli zaprezentować swój kunszt ku uciesze Mike’a Sterna, dyskretnie prowadzącego cały koncert. Wśród utworów na bis gitarzysta zagrał jedną z kompozycji Hendrixa, udowadniając, że trzymany w dłoniach fender nie pozwala zapomnieć mu o geniuszu z Seattle.
Po raz kolejny okazało, że świat jazzu składa się z ludzi skromnych i przemiłych. Lider podpisywał płyty i rozmawiał z fanami niemal do wyjścia ostatniego gościa. Na pytania przybyłych z daleka, skąd w mieście powiatowym na rubieży gwiazdy światowego formatu, odpowiadaliśmy, że z chęci podtrzymania tradycji, miłości do sztuki oraz szacunku dla naszych widzów. Nie ma bowiem wątpliwości, że w listopadowy wieczór Racibórz na dwie godziny stał się stolicą polskich jazzfanów.
źródło: Raciborskie Centrum Kultury