1000 złotych i nic więcej od państwa, ale w zamian zero składek ZUS
Już za 10-15 lat państwo będzie musiało wypłacać wszystkim emerytom tylko minimalne emerytury. 1000 zł brutto to może być wszystko, na co będzie nas wówczas stać. Nawet gdyby wiek emerytalny utrzymano na poziomie 67 lat, obecny system czeka demograficzne trzęsienie ziemi i kryzys z jakim nasz kraj jeszcze się nie zmagał. - Poza rynkiem pracy będzie niedługo tyle ludzi, ile na nim obecnie jest. Wtedy może okazać się, że emerytura obywatelska jest jedynym wyjściem - ostrzega Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
- Państwo nie ma zadania oferować emerytur wysokich, ale takie, które pozwolą utrzymać się przy życiu - mówi ekspert Centrum im. Adama Smitha (CAS), który przed laty brał udział w przygotowaniu projektu tzw. emerytury obywatelskiej.
System, na którym CAS wzorowało się przy swoim projekcie, obowiązuje obecnie w Nowej Zelandii, a kiedyś działał w Kanadzie. Po przekroczeniu określonego wieku, państwo zapewnia w nim obywatelom tylko minimalną kwotę świadczenia "na przeżycie". Resztę ludzie muszą uzbierać na starość sami.
W ostatnim czasie pomysł wprowadzenia podobnych emerytur w Polsce pojawił się oficjalnie. Zaczęło się od przeglądu systemu przez ZUS, po którym pojawił się w tzw. Białej Księdze projekt podziału emerytur na trzy filary, z których pierwszy jest bardzo podobny do systemu nowozelandzkiego.
Przychylność dla idei emerytury obywatelskiej zadeklarował kilka miesięcy temu "superminister" gospodarczy Mateusz Morawiecki. Przeciwna jej jest minister pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Niezależnie od sporów, rzeczywistość prędzej czy później wymusi zmiany. Tak wskazują prognozy emerytalne samego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Albo wiek emerytalny pójdzie ostro w górę i nawet próg 67 lat to będzie za mało, albo świadczenia spadną w kierunku minimalnych kwot. W obu przypadkach ludzie zadowoleni nie będą, a wzburzenie będzie tym większe, im później rząd zdecyduje się na zmianę systemu. Z roku na rok problem będzie bowiem narastał.
Jak widać z wykresu, nawet jeśli utrzymany zostanie podwyższony wiek emerytalny 67 lat, to i tak tylko opóźni wzrost liczby nowych emerytów i przesunie nieco w czasie agonię systemu.
Obecnie w społeczeństwie mniej niż jedna piąta to emeryci. Przy planowanym przez PiS powrocie do poprzedniego wieku emerytalnego już za piętnaście lat będzie to ponad jedna czwarta ludzi w Polsce. Jeśli zaś utrzymany zostanie wiek 67 lat, to do 25-proc. progu emerytów w Polsce dojdziemy w latach 40. XXI w. Wtedy na emeryturę wybierać się będą obecni trzydziestolatkowie.
- W dłuższej perspektywie większość obywateli w Polsce będzie musiała dostawać emerytury minimalne - mówi money.pl ekspert CAS. - Stąd pojawił się pomysł, że emerytura z góry ma być niska, ale niższe mają być też składki.
Jacek Frączyk / money.pl