Aldona Krupa-Gawron: Stawiamy na różnorodność
Za nami 16. festiwal „Śląsk - Kraina Wielu Kultur”. Wystąpiły zespoły z Węgier, Serbii, Rumunii, Włoch i Ukrainy. Maciej Kozina, na co dzień zapalony tancerz, rozmawia z główną organizatorką Aldoną Krupą-Gawron.
- Świetna pogoda, wysoka frekwencja tancerzy oraz widzów. Uważam, że impreza się udała. Mam rację?
- Festiwal był bardzo udany, wszystkie punkty programu zostały zrealizowane. Najważniejsze jednak, że wszyscy wrócili do domów zdrowi, nikomu się nic nie stało.
- Troszkę pomarudzę. Korowód był wart oglądania, ale chodzi zawsze tą samą trasą. Nie można go poprowadzić którędy indziej?
- On się sprawdza w tym miejscu. Ponad tysiąc ludzi przeszło z placu Długosza na Zamek Piastowski. Nie wiem gdzie indziej zmieściłabym na starcie tak potężną liczbę uczestników.
- W tym samym czasie przez Raciborskie Centrum Kultury był zaproszony zespół Dalaviolinister oraz Młodzieżowa Orkiestra ze Szwecji, ale w korowodzie ich zabrakło. Dlaczego?
- Też bardzo żałuję, ze nikt w magistracie nie pomyślał, by ich włączyć do naszej imprezy. Siedzieli w restauracji na rynku, w momencie gdy szedł korowód. Dowiedziałam się, że goście ze Szwecji byli zaskoczeni i rozżaleni, że nie są z nami, że nie wystąpią na Zamku. Na przyszłość dobrze byłoby, żeby władze miasta pomyślały o współpracy z nami w takim przypadku.
- Czy scenariusz festiwalu już zawsze będzie taki sam? Nie myśli pani o korektach na przyszłość? Takich dobrych zmianach?
- Gdybyśmy rozdzielili gatunki i każdego roku prezentowali na zmianę tylko folklor, potem tylko mażoretki, a następnie orkiestry, taniec towarzyski czy taniec nowoczesny, to co roku byłoby coś innego. Jednak byłaby to rozrywka tylko dla jednego grona osób. A my w każdej edycji chcemy pokazać pełną różnorodność, bo wtedy jest to impreza dla wszystkich.
- W tym roku festiwal gościł nadzwyczaj dużo zespołów z zagranicy. Rośnie zainteresowanie imprezą?
- Współpracujemy z domami kultury w Niedobczycach, Kuźni Raciborskiej, Żorach i Haju ve Slezsku. Oni też zapraszają zagranicznych gości i w tym roku udało się ich zaprosić w jednym terminie, stąd liczna obecność na naszym festiwalu. Dla przyjezdnych jest to korzyść, bo codziennie występują gdzieś indziej. Ich pobyt staje się atrakcyjniejszy. Stąd też tak liczna obsada w tym roku. Pomógł również wójt Krzyżanowic Grzegorz Utracki, który w tym roku zaprosił orkiestrę z Rumunii.
- Jakie atrakcje czekały na naszych gości? Co robią, gdy nie tańczą?
- Skorzystali z oferty aquaparku H2Ostróg, byli na grillu w Krzyżanowicach i na kolacji pożegnalnej z dyskoteką w świetlicy zakładu karnego. Na co dzień mamy tam swoje próby taneczne. Wzięli udział we mszy, a u księdza w Miedoni mogli zagrać w siatkówkę. Przyjmowani są także w prywatnych domach naszych tancerzy.
- Podczas pożegnalnej kolacji doszło także do spotkania z władzami powiatu i miasta.
- Tak, aczkolwiek nowością w przyszłym roku będzie spotkanie z władzami zaraz na otwarciu festiwalu na Zamku Piastowskim. Ich także poprosimy o uroczyste otwarcie festiwalu, gdyż impreza wpisana jest w program Dni Raciborza.
- Zawiązują się przyjaźnie pomiędzy naszymi tancerzami a gośćmi z zagranicy?
- Na jednym z pierwszych naszych festiwali był zespół z Austrii. Wówczas nasza akordeonistka zapoznała się z nimi jako mała dziewczynka i kontakt mają do dziś. Byli nawet na jej weselu, a ona u nich. Takich wątków można wymieniać wiele.
- W naszej rozmowie często przewija się temat Zamku Piastowskiego. Co sądzi pani o przenosinach tancerzy z sali zakładu karnego do sal zamkowych? Byłoby tam lepsze miejsce do prób?
- Nie jest to dobra opcja, bo nie ma tam parkietu, ani też odpowiedniej wysokości pomieszczeń dla mażoretek.
- Tradycją przy okazji takich festiwali są rewizyty. Gdzie „Źródło” zawita w ich wyniku?
- Zaprosili nas Węgrzy i Serbowie, którzy byli w tym roku. Wkrótce jedziemy w rewizycie do Hiszpanii. Ukraińcy z kolei powiedzieli, że mają świetny zespół bębniarzy i marzą, aby przejść kiedyś w naszym korowodzie.
- Co najbardziej utkwiło pani w pamięci z tego festiwalu?
- Niesamowita mobilizacja wszystkich członków stowarzyszenia i to, że z wielkim sercem podeszli do swoich zadań. Upiekli pyszne ciasta, zrobili sałatki, a część zakupiła owoce, słodycze, napoje. Zrobiono to z dużym poświęceniem , a nie tylko po to, żeby „odhaczyć” zadanie. Od początku w trakcie festiwalu wszyscy działają jako wolontariusze i świetnie to funkcjonuje.