środa, 6 listopada 2024

imieniny: Feliksa, Leonarda, Melaniusza

RSS

Popełnili błąd i przeciągali termin – rodzina narzeka na MOPS

20.06.2016 06:30 | 11 komentarzy | tora

Państwo Jolanta i Mirosław Prochaskowie mają żal do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wodzisławiu Śl. o wydanie krzywdzącej ich decyzji, tempo pracy i sposób traktowania. 

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ofiary Kosiniakowego?

Wodzisławianie postanowili skorzystać z tzw. Kosiniakowego, czyli nowego zasiłku rodzicielskiego, które weszło w życie 1 stycznia 2016 r. To 1000 zł miesięcznie przez rok na dziecko, przyznawane np. rodzicowi – studentowi. Prochaskowie uznali, że pieniądze im się należą, skoro jedno z nich – Jolanta, się uczy.

Wniosek złożyli 11 lutego. Dołączyli do niego zaświadczenie z ZUS o pobieraniu wcześniej przez pól roku macierzyńskiego, potwierdzenie ze szkoły, że małżonka się uczy i akt urodzenia dziecka. 22 lutego dostali pismo z wezwaniem do stawienia się w MOPS. – Pani powiedziała, że żona się uczy i to świadczenie nie przysługuje. A my na to, że przecież ono właśnie jest dla takich osób. To dała nam do podpisu pismo, że uczy się indywidualnym tokiem. Podpisaliśmy i czekaliśmy – opowiada Mirosław Prochasek.

MOPS odmówił

MOPS uznał, że świadczenie nie należy się rodzinie. – Odmowa decyzji była na podstawie art. 17 c ustawy z dnia 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tj. z 2015 r. Dz.U. poz. 114 z późniejszymi zmianami). Wg. Ustawy, gdy co najmniej jeden z rodziców dziecka otrzymuje zasiłek macierzyński lub uposażenie za okres ustalony przepisami kodeksu pracy, jako okres urlopu macierzyńskiego, okres urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego lub okres urlopu rodzicielskiego wówczas świadczenie rodzicielskie nie przysługuje. Z akt sprawy wynika, że pani Jolancie Prochasek ZUS przyznał prawo do zasiłku macierzyńskiego na rzecz syna Xawerego. Ponadto na podstawie zebranego materiału dowodowego wynika, iż mąż strony pan Mirosław Prochasek również był uprawniony w ZUS do zasiłku macierzyńskiego – twierdzi MOPS.

Czekał na telefon

– Kiedy zapytałem, dlaczego, babka powiedziała, że ponieważ pobieramy zasiłek macierzyński. A ja jej na to, że przecież już nie pobieramy. To powiedziała, że w takim wypadku będziemy musieli złożyć odwołanie, bo oni już to wciągnęli w ewidencję i nic nie można zrobić. Zaproponowałem, żeby się upewniła, co mówi przepis. Obiecała porozmawiać się z kierowniczką i oddzwonić następnego dnia – wspomina mieszkaniec.

Nazajutrz czekał do godz. 13.00, a ponieważ telefonu nie było, sam postanowił zadzwonić. Pechowo dla niego był to 1 kwietnia, czyli pierwszy dzień obowiązywania programu Rodzina 500+. Polecono mu dzwonić co pół godziny, tłumacząc, że w MOPS było wielu klientów składających wnioski. – Tłumaczyłem, że nie mam tyle czasu, by byłem w pracy. To pani zaproponowała, żebym podszedł po pracy, bo i tak MOPS pracował tego dnia do godz. 18.00, a ona tam będzie – mówi wodzisławianin.

Była sytuacja, czy nie?

Kiedy Mirosław Prochasek wszedł na salę obsługi klienta, zobaczył raptem dwóch mieszkańców. Podszedł do wolnego okienka. Powiedział, z czym przychodzi. Pracownica poleciła mu umówić się na inny termin, bo obsługują tylko program 500+. – Tłumaczyłem jej, że dzwoniłem i ktoś z MOPS kazał mi przyjść po południu. Ona na to, że jej to nie interesuje. Obsługują tylko 500+. Zarządzenie z góry. Zdenerwowałem się – wspomina wodzisławianin. MOPS nie potwierdza tej sytuacji. – Nie było takiej sytuacji, o której jest mowa. Nikt z pracowników nie umawiał spotkania z kierowniczką działu. Kierownik w sytuacji, gdy klient przychodzi do Ośrodka i chce z nią rozmawiać, jest do dyspozycji.

Celowa zwłoka?

Wodzisławianin odczekał tydzień, po czym zadzwonił do MOPS. Połączono go z kierowniczką. – Powiedziała, że decyzji jeszcze nie ma i obiecała przyjrzeć się sprawie i oddzwonić. Czekałem tydzień, żadnego telefonu nie było. Wkurzyłem się, pojechałem do MOPS rozmówić się z dyrektorem. Nie zostałem przyjęty. Spotkałem się za to z panią kierownik. Ona mi powiedziała, że decyzja właśnie została podpisana. Biorę ją do ręki, patrzę – odmowna. Co więcej, została wydana z dniem 31 marca, a był wtedy 14 kwietnia. A 14 dni było na odwołanie. Jakbym tego nie sprawdził, nie mógłbym się odwołać. Tłumaczyli się, że dzwonili kilka razy i nikt nie odbierał. A ja nie miałem żadnego połączenia. Od koleżanki, która robi w opiece wiem, że tak robią w pomocy społecznej, kiedy popełnią błąd. Zwlekają tak długo, żeby nie można było się odwołać, a potem rozkładają ręce „no trudno, czas minął” - mówi wodzisławianin. MOPS nie zgadza się z tymi słowami i wyjaśnia, dlaczego choć wydano decyzję 31 marca, dostarczono ją klientowi 14 kwietnia. – Sprawa była bardzo skomplikowana. W celu jej rozpatrzenia występowaliśmy o dokumentację do ZUS. Ponadto strona brakujące dokumenty dostarczyła 25 lutego (ponad dwa tygodnie po złożeniu wniosku). Decyzja nie została wysłana, bowiem konsultowano sprawę z prawnikiem. Zgodnie z KPA na odwołanie od decyzji jest 14 dni od dnia odebrania decyzji, a nie od dnia wystawienia decyzji. Pracownik przy wydawaniu decyzji poinformował, iż termin złożenia odwołania do SKO naliczany jest od dnia odebrania decyzji – informują w MOPS.

Wygrali w SKO

Wodzisławianie odwołali się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach. Uważali, że racja leży po ich stronie. I rzeczywiście tak było. 9 maja SKO uchyliło decyzję MOPS w Wodzisławiu i przyznało im prawo do zasiłku, z nadpłatą całości od 11 lutego. Cieszą się, natomiast uważają, że sposób pracy wodzisławskiego MOPS jest niedopuszczalny. – Muszą pracować szybciej. Przecież jak ludzie potrzebują pieniądze, to nie mogą czekać trzy miesiące, żeby się dowiedzieć, czy je dostaną – mówi Mirosław Prochasek.

Tomasz Raudner