Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Radlin: Przepychanki o skrzyżowanie przy markecie. Przedsiębiorcy w strachu

13.06.2016 06:50 | 6 komentarzy | mak

Wygląda na to, że niezadowolenie związane ze sprawą planów budowy nowego marketu w centrum Radlina przy największym skrzyżowaniu ze światłami przybrało na sile. Przedsiębiorcy z ulicy Hallera boją się o przyszłość swoich firm. W tle toczy się spór na linii miasto-powiat.

Radlin: Przepychanki o skrzyżowanie przy markecie. Przedsiębiorcy w strachu
Ulica Hallera ma zostać przebudowana. Pojawi się m.in. lewoskręt. Zniknie zatoka parkingowa dla kilku samochodów.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zarzewiem konfliktu jest nie tyle sama idea budowy marketu, ale sprawa organizacji ruchu. Przypomnijmy, że market ma powstać przy kwartale ulic Hallera i Rogozina, czyli przy drogach powiatowych, które obecnie już się korkują. Wjazd i wyjazd na te ulice będzie odbywał się swobodnie w obu kierunkach. Natomiast na ulicy Hallera od skrzyżowania z sygnalizacją świetlną w kierunku Rydułtów przewidziano krótki pas do skrętu w lewo na teren parkingu.

Takim rozwiązaniem komunikacyjnym zaniepokojony jest Radlin. Głównie tym, że krótki lewoskręt na ul. Hallera, który zacznie się zaraz za światłami, może powodować paraliż skrzyżowania (w sytuacji, gdy kilka samochodów będzie chciało zjechać ze skrzyżowania na teren marketu, a nie wszystkie zmieszczą się na pasie do lewoskrętu, zostanie zablokowany ruch).

Strach o klientów

Obawy mają też przedsiębiorcy prowadzący działalność przy ul. Hallera. Po pierwsze dlatego, że w związku z przebudową skrzyżowania zniknie zatoczka parkingowa dla kilku samochodów, z której obecnie korzystają ich klienci. W konsekwencji więc klienci mogą zniknąć. Po drugie – uważają, że „wyspa”, która będzie rozdzielała przeciwległe pasy ruchu na Hallera, niejako „odetnie” ich nie tylko od klientów, ale też od swobodnych dostaw towarów. Boją się też mieszkańcy bloku – że chodnik zostanie przesunięty w ich stronę.

Miasto pominięte

Problemów związanych z organizacją ruchu jest więc kilka. Do tego dochodzi poważny zarzut ze strony Radlina, który można zamknąć w zdaniu, że miasto zostało pominięte w ustaleniach, jakie były prowadzone między inwestorem i starostwem powiatowym. Owszem – z formalnego punktu widzenia nie można mieć tu zastrzeżeń, bo Radlin nigdy nie był stroną (grunt pod market i parking jest prywatny, a drogi są powiatowe). Ale w opinii Radlina w ramach dobrej współpracy i troski o to, by mieszkańcy i przedsiębiorcy otrzymali najbardziej korzystne rozwiązanie, można było wcześniej skontaktować się i porozumieć z tej sprawie.

Na ostatniej sesji wiceburmistrz Zbigniew Podleśny przedstawił nawet chronologię wydarzeń, które miały świadczyć o tym, że miasto miało związane ręce. Wszystkich dat i faktów nie nie możemy przytoczyć, ale oto kilka z nich. – Od tym że „Turek” przy ul. Hallera został sprzedany, wiedzieliśmy od wielu miesięcy. Z plotek dowiedzieliśmy się, że ma tam być budowany market. W zasadzie prócz plotek od połowy zeszłego roku nie wiedzieliśmy nic więcej – podkreślił wiceburmistrz.

Mapę z organizacją zobaczyli przypadkiem

O sprawie miasto dowiedziało się przypadkiem 5 sierpnia 2015 roku – po tym, kiedy nie wydało zgody na wycinkę 5 zdrowych drzew (które – jak się okazało, rosną na terenie przyszłego parkingu, który ma powstać przy markecie). – Odwiedziło nas dwóch panów, którzy przedstawili się jako projektanci nowego marketu. Przyszli w sprawie uzyskania zgody na wycinkę drzew, ponieważ wcześniej im odmówiliśmy. Chcieli nam pokazać lokalizację drzew i kolizję z planowaną inwestycją. Rozwinęli mapę. Nasze największe zdziwienie wywołała planowana organizacja ruchu na ul. Hallera z lewoskrętem. Od razu nasunęła się myśl, że przy takiej organizacji skrzyżowanie zatka się – mówił wiceburmistrz.

Już dwa dni później, czyli 7 sierpnia 2015 roku Radlin skierował pismo do Powiatowego Zarządu Dróg o spotkaniu z projektantami. Dopiero po otrzymaniu odpowiedzi dowiedział się o oficjalnie o budowie marketu. – Nie wiedzieliśmy też, że procedowane jest pozwolenie na budowę. Pani burmistrz w piśmie do PZD poprosiła o weryfikacje informacji o lewoskręcie, ponieważ budziło to nasz niepokój – dodał wiceburmistrz.

Miasto wysłało kolejne pismo do starosty i nadal wyrażało swoje niezadowolenie. 24 września otrzymało informacje z PZD, że nie ma podstaw do „zmiany decyzji o lokalizacji zjazdów”. – Czyli że opinie, które zostały wydane, są ostateczne. A dodam, że decyzje te wydział komunikacji starostwa powiatowego wydał już 18 czerwca, czyli przed naszym spotkaniem z projektantami. Czyli już wiosną musiało to być procedowane – zaznaczył wiceburmistrz.

18 stycznia tego roku Radlin dostał z kolei pismo z informacją o udzieleniu przed starostwo pozwolenia na budowę marketu. – A decyzja ta została wydana już 10 listopada. W ogóle nie zostaliśmy uznani za stronę na żadnym etapie postępowania. Z formalnego punktu widzenia to zgodne z prawem. Ale to, że zakorkuje nam się główne skrzyżowanie? Z formalnego punktu widzenia to widocznie nie problem... – nie krył rozgoryczenia wiceburmistrz.

Wyrosła wyspa

24 stycznia miasto zaskarżyło do wojewody wszystko to, co poprzedzało decyzję o wydaniu pozwolenia, czyli również uzgodnienia inwestora w wydziałem komunikacji starostwa powiatowego co do organizacji ruchu. Ale wojewoda nie dopatrzył się nieprawidłowości. – Na ten moment sądziliśmy, że sprawa jest dla nas przegrana. Ale odwiedził nas naczelnik wydziału komunikacji starostwa z informacją, że być może uda się wrócić do sprawy, podał powody i rozwinął mapę obrazującą organizację. I wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy, że wyspa na mapie wygląda nieco inaczej, niż wcześniej. Nagle okazało się, że jest wyniesiona ponad poziom drogi – dodał wiceburmistrz i omówił sytuację 8 przedsiębiorców przy ul. Hallera.

W efekcie miasto poinformowało o całej sytuacji przedsiębiorców. 24 maja odbyła się wizja w terenie z udziałem powiatu, inwestora, miasta i zainteresowanych mieszkańców oraz przedsiębiorców. – Spotkanie było burzliwe. Powiat przyjął linię obrony, że winne jest miasto, bo o wszystkim wiedziało. A także, że „winni” są radni, bo uchwalili taki plan zagospodarowania przestrzennego – ubolewał wiceburmistrz.

Radni z Radlina nie kryli swojego oburzenia. – To jest granda, zablokują nam skrzyżowanie. Niech mieszkańcy wiedzą, że odbywało się to za naszymi plecami – podkreślali. Jeden z radnych powiedział nawet, że dotarły do niego pogłoski, że planowana jest blokada dróg w obrębie skrzyżowania.

Magdalena Kulok


Zupełnie inaczej sprawę przedstawiają starostwo powiatowe, przedstawiciel inwestora oraz projektant

Pierwsza sprawa dotyczy tego czy i co Radlin wiedział. Jak podkreśla Arkadiusz Łuszczak, naczelnik Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Powiatowego, już we wrześniu 2014 r. w starostwie pojawił się architekt–projektant który oznajmił, że reprezentuje firmę zainteresowaną kupnem prywatnego terenu w Radlinie pod budowę marketu. – Przedstawił nam zapisy planu zagospodarowania przestrzennego dla tego miejsca i plan budowy obiektu oraz miejsc parkingowych. Pokazał też propozycję rozwiązań na skomunikowanie ulic Hallera i Rogozina – mówi naczelnik Łuszczak. Dodaje, że ten sam architekt–projektant powiedział, że złożył wizytę burmistrz Radlina i zakomunikował że taka inwestycja tam powstanie. – Ja również już w 2014 r. rozmawiałem z pracownikiem urzędu miasta w Radlinie na ten temat – zapewnia naczelnik.

Naczelnik Arkadiusz Łuszczak zwraca też uwagę na to, że to Radlin uchwalił taki plan zagospodarowania przestrzennego, który umożliwia budowę marketu w tamtym miejscu. – Jeśli w planie zagospodarowania przestrzennego przewidziana została możliwość budowy obiektu o takiej kubaturze, to przecież twórcy planu musieli brać pod uwagę to, jaki jest układ komunikacyjny miasta. Oczywiście, że market jest generatorem ruchu kołowego, ale jeśli dopuszcza się jego budowę w takim miejscu, to trzeba mieć na uwadze, że ruch będzie większy – zaznacza naczelnik. Dodaje, że w sytuacji, gdy plan zezwala na budowę marketu, a inwestor spełni wszystkie wymogi, to starostwo ma obowiązek wydać decyzję o pozwoleniu na budowę. – A jeśli jest decyzja o wydaniu pozwolenia na budowę, to trzeba skomunikować ten obiekt z drogami publicznymi – zaznacza naczelnik.

Najpierw była inna koncepcja

Teraz słów kilka na temat samej organizacji ruchu. Okazuje się, że początkowo inwestor chciał iść po linii najmniejszego oporu. Co to znaczy? Żeby w ogole nie przebudowywać skrzyżowania, bo miał prawo korzystać z istniejących zjazdów na teren zakupionego terenu. Taka opcja była dla niego najtańsza. – Przebudowa skrzyżowania wcale nie była w interesie inwestora, po to podwyższa koszty inwestycji – przyznaje architekt Tomasz Borek, główny zleceniobiorca.

Ale po wielu rozmowach strony doszły do wniosku, że dużo bardziej korzystne dla zapewnienia bezpieczeństwa oraz płynności ruchu na skrzyżowaniu będzie wybudowanie lewoskrętu na ul. Hallera. – Bliskość sygnalizacji świetlnej wymaga lewoskrętu na trzy pojazdy. Pozostawienie układu bez lewoskrętu doprowadzi do tego, że jeden samochód, który zechce zjechać z ul. Hallera na teren marketu, może zablokować ruch na całym skrzyżowaniu – zaznacza naczelnik. – Doszliśmy do wniosku, że rozwiązanie z lewoskrętem będzie bezpieczniejsze i korzystniejsze dla mieszkańców. To było bardzo profesjonalne podejście. Staraliśmy się wypracować najlepszą koncepcję – dodaje architekt Borek.

Przedstawiciel inwestora, architekt i naczelnik podkreślają, że gdy tylko zgłosiła się do nich przedstawicielka mieszkańców i przedsiębiorców z ul. Hallera, to 24 kwietnia została zorganizowana wizja w terenie. – Zależało nam na tym, by mieszkańcy mieli pewność, że nie chcemy pogarszać tą inwestycją jakości ich życia – zaznaczają.

Mogą korzystać z parkingu przy markecie

W czasie wizji architekt i przedstawiciel inwestora wysłuchali obaw mieszkańców i od razu zaproponowali pewne modyfikacje. Oto te uzgodnienia. Zawężenie pasów ruchu z 3,5 m do 3,25 m szerokości (a pas do lewoskrętu nawet do 3 m) oraz zawężenie chodnika do 1,5 m szerokości – wszystko po, to by zmieścić się w istniejącym pasie jezdni. Wprawdzie zniknie zatoczka postojowa przy ul. Hallera dla 4 samochodów, ale przedstawiciel inwestora zapewnił, że parking przy markecie będzie ogólnodostępny i klienci sklepów przy Hallera mogą z niego korzystać. Jest też zapewnienie, że nie zostanie zablokowany wjazd do garażu jednej z mieszkanek Hallera. Co więcej tej samej mieszkance na swój koszt inwestor wykona miejsce postojowe, na którym będą mogli się zatrzymywać także dostawcy.

Co do wyspy – zostanie ona skrócona. Musi jednak istnieć jako gwarant bezpieczeństwa ruchu. Brak wyspy mógłby spowodować, że któremuś z kierowców przyjdzie do głowy by „ściąć” lewoskręt i pojechać na wprost. – Wyspa ma zabezpieczyć przed nieuprawionymi przejazdami. Zapewniam, że nikomu nie będzie przeszkadzać. Zacznie się za zjazdem na teren posesji – tłumaczy naczelnik.

Mieszkańcy wycofali się

Po wizji lokalnej został sporządzony protokół. Mieszkańcy zgodzili się na zaproponowane modyfikacje. Ale dzień później wycofali się z nich – świadczy o tym pismo popisane przez trzy osoby. Mimo to w dalszym ciągu inwestor i projektant przygotowują na swój koszt przeprojektowanie ruchu zawierające zmiany. I zostanie to przedstawione mieszkańcom do akceptacji lub nie. – Po wizji został sporządzony protokół, w którym swoje uwagi zawarło też miasto. Wnosi o to, by pozostawić obecny układ drogowy na ul. Hallera – dodają.

Miasto wiedziało o przebudowie pasa

Projektant i inwestor nie zgadzają się z tym, że miasto nie wiedziało o przebudowie ul. Hallera. – Na spotkaniu w sprawie drzew, czyli w sierpniu 2015 r. mówiliśmy, że zamierzamy przebudowywać pas. Przecież mogli zaproponować „spotkajmy się i porozmawiajmy, jak widzicie to wy, tak widzimy to my”. Ale nie było takiej propozycji. My nigdy się nie zamykaliśmy na opinie z zewnątrz – zaznacza projektant.

Przedstawiciel inwestora zaznacza, że w odpowiedzi na pismo radlińskiego urzędu miasta wojewoda orzekł, że przygotowanie całej inwestycji odbyło się w zgodzie z obowiązującymi przepisami. – A kiedy tylko dowiedzieliśmy się o obawach ze strony sąsiadów z ul. Hallera, spotkaliśmy się z nimi i poszliśmy na daleko idące ustępstwa. Ale nie może być tak, że druga strona jest tylko roszczeniowa. Proszę wziąć pod uwagę, że gdybyśmy wcześniej dostali jakikolwiek jasny sygnał od miasta, że nie podoba się nasza inwestycja, to zastanowilibyśmy się głęboko nad kupnem tej nieruchomości – puentuje Dariusz Solarz przedstawiciel inwestora.