W regionie brakuje stolarzy. Dlatego szkoła wznawia naukę zawodu, a przedsiębiorcy dają robotę
Zespół Szkół Zawodowych w Wodzisławiu rozpoczął nabór do zasadniczej szkoły zawodowej w zawodzie stolarza. To efekt braku na rynku pracy odpowiednio wykwalifikowanych pracowników.
- W wodzisławskim urzędzie pracy mamy znacznie więcej ofert dla stolarzy, niż osób poszukujących pracy w tym zawodzie. Otrzymujemy też wiele sygnałów od naszych członków, że takich pracowników po prostu im brakuje – mówi Katarzyna Zöllner-Solowska, dyrektor biura Cechu Rzemieślników i Innych Przesiębiorców w Wodzisławiu. Jak dodaje to efekt tego, że od 8 lat w naszym powiecie nie ma w ogóle kształcenia zawodowego w tym zawodzie.
Cech zrzesza m.in. 19 przedsiębiorców zajmujących się stolarstwem. Zöllner-Solowska podkreśla, że wszyscy deklarują chęć zatrudnienia uczniów – pracowników młodocianych na praktykę, a większość również dalsze zatrudnienie po zakończeniu nauki. - Ja mógłbym dziś przyjąć 10 uczniów. Nauczą się u mnie wszystkiego, od podstaw obróbki drewna, do produkcji mebli i wyboru galanterii meblowej. Jak okażą się dobrymi stolarzami, to po zakończeniu nauki jestem w stanie zagwarantować im pracę – mówi Krzysztof Kucza, właściciel firmy Euroclas z Czyżowic.
Wznawiają naukę zawodu
Dlatego 19 maja ruszył nabór do oddziału Zasadniczej Szkoły Zawodowej, działającej w ramach Zespołu Szkół Zawodowych w Wodzisławiu. Obecnie w oddziale tym uczą się przyszli elektromonterzy i operatorzy obrabiarek skrawających. Od września dołączy do nich również około 15 przyszłych stolarzy. Jak podkreśla Danuta Mielańczyk, dyrektor szkoły, placówka jest przygotowana do nauki tego zawodu, posiada odpowiednie pracownie. - Uczyliśmy już zawodu stolarza. Po raz ostatni w 2004 r. - wyjaśnia Mielańczyk. Później placówka skupiła się na kształceniu górników, co było pokłosiem umów z Kompanią Węglową. Boom na górnictwo jest już jednak przeszłością, więc szkoła dostosowuje się do warunków rynku pracy. Potwierdzeniem tego jest fakt, że program nauczania w zawodzie stolarza zostanie wzbogacony o elementy ciesielstwa. - Cieśli w naszym regionie praktycznie w ogóle nie ma, przez co sprowadza się ich z terenów górskich – wyjaśnia Katarzyna Zöllner-Solowska.
Fachowiec znajdzie dobrą pracę
Gimnazjalista, który zdecyduje się na naukę zawodu, może liczyć na umowę o pracę na czas nauki w celu przygotowania zawodowego, pensję, odprowadzanie składek. Atutem jest również to, że czas praktyk wlicza się do stażu pracy. - Chcę podkreślić, że wybór szkoły zawodowej wcale nie zamyka uczniowi możliwości dalszej edukacji i podnoszenia kwalifikacji – zaznacza Danuta Mielańczyk. Przyznaje, że istnieje problem z mentalnością rodziców, którzy uważają, że koniecznie trzeba dziecko wysłać do szkoły średniej. - Pokutuje przekonanie, że nauka w zawodówce i nauka zawodu to coś gorszego, że potem pracownik otrzymuje kiepską, słabo płatną pracę. A przecież czasy się zmieniły – podkreśla Mielańczyk. Po zakończeniu 3-letniej nauki w szkole zawodowej uczeń przystępuje do egazminu czeladniczego. Po kolejnych trzech latach wykonywania zawodu może przystąpić do egzaminu mistrzowskiego. - Dobry fachowiec od ręki znajdzie pracę na miejscu. Nie musi szukać jej w Holandii, Wielkiej Brytanii, czy choćby w Katowicach. A to też spory atut – dodaje Mielańczyk. Potwierdza to Zöllner-Solowska. - Mamy obecnie rynek pracownika, co oznacza, że warunki dyktują wykwalifikowani pracownicy a nie pracodawcy. Kiedyś szczytem marzeń była praca w kopalni. Teraz górnicy zarabiają coraz mniej, tracą przywileje. Z kolei np. stolarze mogą liczyć na coraz lepsze warunki płacowe – podkreśla dyrektor biura Cechu.
Komentarze
4 komentarze
Taki system szkolenia jest najbardziej przyjazny dla przyszłego pracownika,czy nawet pracodawcy.Poznaje tajniki zawodu od podszewki,co w niczym nie przeszkadza w dalszej edukacji.Można skończyć technikum zdać maturę i wybrać kierunek studiów taki,po których skończeniu ma się konkretną wiedzę,na co absolwent się zdecydował.
Pobożne życzenia polskich wyzyskiwaczy. Banderowcy nie dopisują?
Pobożne życzenia polskich wyzyskiwaczy. Banderowcy nie dopisują?
brawo! o braku stolarzy pisałem już jakiś czas temu. nie zgodzę się jednak z tym, że tytuł mistrza to kolejny etap. ludzie na ogół mają ambicje mniejsze czy większe, sam tytuł mistrza niekoniecznie musi być końcowym rezultatem. pytanie zatem co proponują pracodawcy, w przyszłej karierze stolarza?