Czerwone porządki na Raciborszczyźnie
Zażarte walki o Szymocice, dziwaczne zachowanie czerwonoarmistów na Płoni, obóz dla Niemców przy Łąkowej, grabieże oraz działalność pierwszego komendanta Urzędu Bezpieczeństwa w Raciborzu – o tym wszystkim mówił podczas zorganizowanego przez Klub Gazety Polskiej w Raciborzu spotkania historyk Beno Benczew. Poniższy tekst nie ma formy zwartego artykułu – to raczej kartki z kalendarza, wspomnienia wydarzeń i osób, do których dotarł raciborski historyk.
Szymocice w ogniu
Styczeń 1945 roku. Karczma Stawinogów w Szymocicach. Na zewnątrz zima, ale tam – w środku, ciepło i przyjemnie. Nagle z hukiem otwierają się drzwi a wraz z powiewem mroźnego powietrza do pomieszczenia wpadają konni czerwonoarmiści. Przejeżdżają przez gospodę, jednak po drugiej stronie natrafiają na ostrzał z karabinów maszynowych. Wycofują się, pozostawiając na polu trzech zabitych. Wywiązuje się walka, karczma staje w płomieniach. W pewnym momencie ostrzeliwujący czerwonoarmistów Niemcy wycofują się, podobnie czynią sowieci. W końcu byli tylko zwiadowcami.
Wkrótce walki o wieś wybuchają na nowo – nie mają regularnego charakteru. Są szarpane. Armia Czerwona zajmuje kilka domów, rozciąga linie telegraficzne, po czym wycofuje się... Szymocice same w sobie nie są celem – stoją jednak na drodze do Nędzy, która stanowi ważny węzeł komunikacyjny w kierunku Rybnika.
Niemcy ściągają do wsi trzy małe czołgi i pięć wozów bojowych. Jest również piechota. Rosjanie przypuszczają atak. Wykorzystują lotnictwo – niewielkie dwupłatowe samoloty Po-2. Ofensywa ma szarpany charakter. Bardziej przypomina walki w mieście, o każdy dom. Wiktoria Dudek pamięta, że koło jej domu Niemcom udało się unieruchomić sowiecki czołg. Jednocześnie rozpoczyna się grabież. Ofiar jest całkiem sporo. Ginie m.in. Aniela Pieła, której pocisk moździerzowy urywa nogi. Alojzy i Ludwik Węglorz nie chcą oddać sowietom koni, co również kończy się dla nich śmiercią. Czerwonoarmiści biorą konie, a ciała zabitych gospodarzy wrzucają do podpalonego domu. W innym domu żywcem płonie Józef Klinger. Sołtys zostaje rozstrzelany.
Wiele szczęścia ma Stanisław Belkius. Sowieci łapią go, przewracają na ziemię i żywcem próbują zedrzeć skalp. Z opresji ratują go żołnierze niemieccy.
Tajemniczy płyn
Nędza. Elżbieta Lindner chowa się z rodziną w piwnicy swego domu. Dołączają do nich sąsiedzi. Czerwonoarmiści chwytają brata Elżbiety, przytrzymują go i wlewają mu do gardła jakiś płyn. Mężczyzna przechodzi kilka kroków, przewraca się na ziemię i umiera.
Następnie sowieci wyciągają z piwnicy i sadzają przy stole Jacka Tkocza oraz kobietę o nazwisku Sobeczko. Zmuszają ich do picia dziwnej substancji. Po kilku kolejkach Jacek Tkocz odchodzi od stołu, kładzie się na łóżku i umiera. Pani Sobeczko również czuje się źle. Wówczas sowieci wyciągają ją z domu na dwór i nacierają śniegiem. Dolegliwości ustępują. Kobieta żyje.
Masakra na Rybnickiej
Grupa pracowników Siemens Plania-Werke (późniejszy ZEW) idzie do pracy. Czerwonoarmiści zapędzają ich do piwnicy jednej z kamienic przy ul. Rybnickiej a następnie wrzucają do środka wiązkę granatów. Z życiem uchodzi tylko jeden chłopiec, którego przytomny ojciec chwilę wcześniej wrzucił do znalezionej w piwnicy wanny.
Kilkanaście ofiar masakry zostaje pochowanych na Płoni oraz Ostrogu.
Skośnoocy w Raciborzu
W trakcie styczniowej ofensywny i zażartych zmagań o Nędzę sowieci podchodzą pod Racibórz, jednak zostają odparci. Walki ustają na ponad miesiąc. W Raciborzu interesuje ich przede wszystkim linia kolejowa, która łączy miasto z zagłębiem karwińsko-ostrawskim oraz droga w kierunku Wrocławia.
29 marca do akcji wkraczają 15. i 28. korpus 60. Armii pod dow. gen. Kuroczkina. Dokonują ostrzału od strony Pietrowic aż do Strzybnika. Do miasta jako pierwsi wkraczają gwardziści mjr. Kołybiuka. Najpierw są to niewielkie grupy żołnierzy piechoty, za nimi czołgi. Natarcie od strony Ostroga opóźnia zniszczony przez Niemców most i konieczność ustawienia nowej przeprawy. 30 marca do miasta wkraczają kolejne oddziały Armii Czerwonej. Posuwają się do przodu powoli. Używają lotnictwa i środków zapalających. Miasto zostaje zdobyte w Wielką Sobotę 31 marca.
Większość mieszkańców Raciborza została ewakuowana wcześniej do Bawarii. O działaniach oddziałów niemieckich niewiele wiadomo. Sformowane wcześniej w Raciborzu oddziały Volksturmu zostały przewiezione do Gliwic i wzięły czynny udział w obronie tego miasta. Pozostałych w Raciborzu mieszkańców czerwonoarmiści wyrzucają do okolicznych wiosek, aby nie przeszkadzali w grabieży.
Zachowały się relacje o dziwnym zachowaniu żołnierzy spod znaku czerwonej gwiazdy, którzy nad Odrę dotarli z dalekich republik azjatyckich. „Skośnooocy” lubowali się w przebraniach – wchodząc do kościołów przymierzali alby i ornaty. Po wejściu do jednego z domów na Płoni rozpruli pościel, załatwili potrzeby fizjologiczne, a następnie... zasypali ekskrementy pierzem.
Fabryki jadą na wschód
Zgodnie z rozporządzeniem Stalina, wszystkie materiały i produkty konieczne do prowadzenia wojny na tych terenach podlegają konfiskacie. Z Raciborza wywożone jest na wschód wyposażenie fabryk i zakładów – sprzęt transportowy, energetyczny, do produkcji ceramiki itd. Z działającego w mieście zakładu remontowego do dalekiego Charkowa trafia 40 obrabiarek. Cała operacja odbywa się według planu – sowieci doskonale wiedzą, co jest w mieście i gdzie powinno trafić. Czasami przenoszone są całe zakłady, łącznie z pracownikami. Zwycięzcy traktują miasto jak zdobycz oraz element reparacji wojennych.
Niemcy w obozie
Urząd Bezpieczeństwa utworzył w Raciborzu obóz dla ludności niemieckiej – w miejscu dawnego obozu dla Polaków, przy dzisiejszej ulicy Łąkowej.Wiadomo, że trafił do niego wójt z Markowic wraz z rodziną oraz pewien gospodarz z Krzanowic, który powiedział „że tu zawsze były Niemcy”. Brak informacji, aby przetrzymywane w obozie osoby poddawano represjom. Po zwolnieniu z obozu część osób wyjechała do Niemiec, część pozostała na raciborszczyźnie.
Koniec wojny w Raciborzu
Maj 1945 roku. Pogoda jest dosyć ładna, od czasu do czasu pada drobny deszcz. Miasto jest niemalże puste – większość mieszkańców została ewakuowana kilka miesięcy temu, jeszcze przed nadejściem frontu. Wszechobecną ciszę od czasu do czasu przerywa pogłos wystrzału.
Na placu Wolności, wokół głazu mającego symbolizować „Tysiącletnią Rzeszę”, leżą milicjanci. Nieopodal odpoczywają również czerwnonoarmiści. Jedni i drudzy rozkoszują się nudą. Na równe nogi podrywają się tylko wówczas, gdy rozlega się wzywający na posiłek gong... W pewnym momencie ktoś wystawia na dwór radio. Lektor Radia Moskwa odczytuje komunikaty. Wśród nich ten najważniejszy – koniec wojny.
W opustoszałym mieście jest grupa osób, która świętuje zakończenie wielkiego konfliktu.
(na podst. wspomnień Henryka Gajewskiego)
Pierwszy komendant UB
Po wojnie Marian Altman zostaje pierwszym szefem Urzędu Bezpieczeństwa w Raciborzu. Właściciwe nazywa się Martin Altman. Pochodzi z rodziny żydowskiej, z Gniezna. Jest hydraulikiem. Dobrze zna język niemiecki. W trakcie wojny Niemcy zamordowali jego całą rodzinę – rodziców, brata i siostry. On sam trafił do obozu pracy. W czerwcu 1942 roku był członkiem oddziału Armii Ludowej (nie wiadomo w jaki sposób wydostał się z obozu, jego relacje na ten temat są sprzeczne). Za Armią Czerwoną trafił do Lublina. Z polecenia Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej został przyjęty do UB, co wskazuje na jego znajomości z prominentnymi politykami komunistycznymi. Następnie skierowano go na Górny Śląsk. Mówił o sobie, że jest Żydem z polskim obywatelstwem.
W sierpniu 1945 roku zostaje mianowany kierownikiem Urzędu Bezpieczeństwa w Raciborzu. Kierowany przez niego urząd rozpracowuje grupę żołnierzy Armii Krajowej z Rydułtów, a w listopadzie rozbija grupę żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych w Raciborzu.
W Raciborzu UB ma pełne ręce roboty – bierze na celownik pozostałych w mieście szeregowych członków NSDAP, współpracowników gestapo, a także przybywających do miasta przesiedleńców, z których część sympatyzuje z Armią Krajową. Niezależnie od UB, podobne działania prowadzi w mieście NKWD oraz SMIERSZ (sowiecki kontrwywiad wojskowy). Sowieci są znakomicie zorientowani w sytuacji. Wystarczy podać jeden przykład – przez całą wojnę pod nosem Gestapo w Brzeziu oraz Pogrzebieniu działał Serafin Myśliwiec, żołnierz Armii Krajowej. Gdy w 1945 roku na raciborszczyznę wkracza Armia Czerwona, Serafin Myśliwiec jest z miejsca aresztowany.
W listopadzie Altman zostaje odwołany ze stanowiska. Dochodzi do tego najprawdopodobniej w wyniku konfliktu, w który popadł z podkomendnymi. Altman miał ich obrażać, wyzywać od złodziejów, a także wstrzymywać sie z przydzielaniem im funkcji oraz awansów zgodnie z powierzonymi obowiązkami. Wiadomo o nim jeszcze tyle, że w styczniu 1946 roku jako oficer trafia do Urzędu Bezpieczeństwa w Katowicach.
Opracował na podstawie prelekcji historyka Beno Benczewa w domu parafialnym NSPJ w Raciborzu (5.04.2016, spotkanie Klubu Gazety Polskiej)
Wojtek Żołneczko
Komentarze
1 komentarz
Dobrze że podano żydowskie pochodzenie tego UB-eckiego szubrawcy.Hitlerowcy wyrządzili obywatelom Polski wiele krzywd,komuniści Nasz Naród gnębili przez 45 lat,ale żydowscy żołdacy pastwili się nie mniej na Polakach,niż ich poprzednicy.O tym należy pisać,mówić i żądać od Żydów przeprosin.Nie dajmy sobie wmówić holokaustu,to było dzieło hitlerowców w czasie wojny,ale żydowscy oprawcy mścili i pastwili się na Polakach,już w czasie pokoju,i to My powinniśmy od Nich domagać się wyjaśnień i rzetelnej prawdy.Nie dajmy Sobą manipulować,a książki napisane przez zacietrzewionych żydowskich rewizjonistów,nie poparte rzeczowymi dokumentami,powinny być natychmiast z księgarń wycofane,a ich autorzy osądzeni,za rozpowszechnianie nieprawdy.Propagowanie kłamstw,i szkalowanie Narodu,w każdym cywilizowanym kraju,jest karane.