Lampa z plastikowych kubków? Zobacz projekty gimnazjalistów z Nędzy
Każdy uczeń gimnazjum ma obowiązek uczestniczyć w co najmniej jednym projekcie edukacyjnym. W Zespole Szkolno-Gimnazjalnym w Nędzy efekt swojej wielomiesięcznej pracy zaprezentowało 17 grup.
Projekty edukacyjne są dla gimnazjalistów bardzo ważnym składnikiem oceny końcowej. - To niezwykle cenna praca, bo młodzież uczy się pracy zespołowej, podziału obowiązków, odpowiedzialności i kreatywności - mówi nauczycielka ZSG w Nędzy Anna Wojtek.
Efekt swojej wielomiesięcznej często pracy nad projektami zaprezentowało dziś przed koleżankami i kolegami z innych klas aż 17 kilkuosobowych grup. Ich tematyka była bardzo różnorodna - od kuchni śląskiej i tradycji, przez aktywny styl życia, wpływ języków obcych na nasze życie, po bardzo ciekawe dotyczące historii, recyklingu, a nawet...przestępczości w gminie na przełomie XIX i XX wieku.
- Grupa była świetna! Uczniowie pracowali rzetelenie i z oddaniem - chwaliła swoich uczniów Edyta Pala, opiekunka grupy, która odpadom postanowiła nadać drugie życie. Wystawę ich prac można podziwiać na szkolnym korytarzu. Robi wrażenie!
Kosz z papierowej wikliny, lampa z plastikowych kubków, słoików czy metalowej puszki, lampion z plastikowych łyżeczek, poduszki ze skrawków materiałów, kanapa z palet, puf wypełniony plastikowymi butelkami - to wszystko udało się uczniom stworzyć.
- Projekt nauczył nas cierpliwości! Wykonanie przedmiotów było bardzo czasochłonne. I na pewno w recykling będziemy się bawić dalej - mówili Grzegorz Hajok, Marek Pielczyk i Michał Neuhof, uczniowie II b . W ich grupie pracowało siedem osób. Część pracy wykonywali w szkole, ale niektóre rzeczy trzeba było zrobić w domu, żeby zdążyć na czas.
Grupa polonistki i miłośniczki teatru Kornelii Czogalik, zrealizowała projekt w którym starała się odpowiedzieć na pytanie: "Czy Sherlock Holmes w naszej okolicy na przełomie wieków XIX i XX byłby bezrobotny?".
- Dotarliśmy do źródeł i okazało się, że sporo się działo - mówił z uśmiechem Kevin Kowoll z III b, który wcielił się w postać samego Sherlocka. Detektyw próbował np. rozwikłać zagadkę... pociętych sukienek. Pod koniec XIX wieku gazety pisały o zdarzeniu, do którego doszło w Szychowicach (dziś Ciechowice). Grupa dziewcząt z zawiści zniszczyła sukienki "częściej tańczącym na weselu pannom".
Z kolei grupa z klasy II c chciała sprawdzić jak wygląda dzień osoby niepełnosprawnej. Żeby zrozumieć temat uczennica Wiktoria Twardowska przesiadła się na... wózek inwalidzki. - Nie dość, że wielki problem stwarza poruszanie się na wózku, to jeszcze inni ludzie, chcąc nie chcąc, dziwnie mi się przyglądali. Ten eksperyment otworzył nam oczy - przyznaje Wiktoria.