Kordian Korytek: Potraktowali moje dziecko jak przedmiot
Z Kordianem Korytkiem, rybniczaninem, byłym reprezentantem Polski w koszykówce rozmawiamy o jego walce o dziecko i zamieszaniu w rybnickim sądzie.
Marek Pietras: Wiesz, gdzie jest twój syn Marcus?
Kordian Korytek: Pewnie na Łotwie z matką.
Jesteś tego pewny?
Prawie. Nie mam potwierdzenia, bo matka mojego syna nie odbiera telefonu, ale myślę, że są już na Łotwie. W Polsce na pewno nie zostali. Tym bardziej, że Ligia (matka dziecka, była partnerka K. Korytka, przyp. red.) nigdy dobrze nie mówiła o Polsce i Polakach.
Od pewnego czasu głośno w mediach o twoich perturbacjach rodzinnych. Jak to się stało, że walczysz o syna w sądzie?
Kiedy okazało się, że nasz związek nie przetrwa, dogadaliśmy się, że ja będę zabierał co dwa miesiące Marcusa do Polski, ale na co dzień będzie on mieszkał z matką na Łotwie. I tak było. Potem ustaliśmy, że drugie urodziny spędzi w Polsce, bo jest Polakiem i ona na to przystała. W międzyczasie związała się z innym mężczyzną, który napisał do mnie mejla. Trochę się wtedy przestraszyłem, że mój syn będzie się wychowywał w jego towarzystwie i postanowiłem nie odwozić Marcusa na Łotwę. Wystąpiłem do sądu o przyznanie mi praw rodzicielskich. Ona uruchomiła konwencję haską. Zdecydowałem wtedy, żeby zakończyć całą sprawę i próbowałem się z Ligią dogadać. Ale jej partner przysłał mi sms-a, że czas negocjacji się zakończył.
I dziecka nie oddałeś?
Przekazałem do sądu wszystkie mejle jakie dostałem z Łotwy, przedstawiłem opinię specjalistów, odnośnie dziwnego zachowania mojego syna, który obgryzał paznokcie, kiwał się na boki. Wg specjalistów, m.in. prof. Filipa Rybakowskiego, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży: „Marcus pozytywnie odnosi się do swojego ojca, jest wobec niego ufny i czuje się bezpiecznie”. Na potwierdzenie, że z dzieckiem działo się coś niedobrego, mam też opinię dr Agnieszki Roszkowskiej z Gabinetu Usług Psychologicznych w Sosnowcu, czy prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza.
Mimo to, sąd kazał ci oddać dziecko?
Sąd w Rybniku nie, ale jego decyzję zmienił sąd w Gliwicach. Potraktowali moje dziecko jak przedmiot. Nikt nie wziął pod uwagę opinii specjalistów. Dobro dziecka nie miało najmniejszego znaczenia. Powtarzali, że ukradłem dziecko, a dowodem na to miał być… karnet na basen. Nie żartuję. Ponoć to dowodziło, że miał chodzić na basen, a więc nie miał przyjechać do Polski.
W końcu dogadałeś się z matką Marcusa i poszedłeś podpisać ugodę. Co się stało w sądzie?
Będąc w sądzie podpisaliśmy ugodę, w towarzystwie naszych mecenasów, dotyczącą opieki nad Marcusem. Zgodnie z nią – syn ma mieszkać z matką, a ja mogę, raz na dwa miesiące, zabierać dziecko na 10 dni do Polski. Ligia zadeklarowała, że nie będzie utrudniać tych kontaktów, co więcej – miała mnie wspierać przed łotewskim sądem o przywrócenie mi pełnych praw ojcowskich. Ja zadeklarowałem, że odwiozę dziecko na Łotwę. W sądzie w Rybniku wszystko to zostało zaprotokołowane.
Czyli byliście umówieni, że ty zawieziesz dziecko do matki?
Nie byliśmy umówieni co do szczegółów, jeżeli chodzi o to, w jaki sposób Marcus ma być przekazany matce. Można powiedzieć, że syn nie zna swojej matki, nad czym bardzo ubolewam, i dlatego chciałem, żeby wszystko odbyło się w sposób ewolucyjny. Żeby syn mógł przyzwyczaić się do matki i spokojnie wrócić z nią na Łotwę. Stało się jednak inaczej.
No właśnie, głośno mówisz o tym, że twojego syna porwano z sądu.
Ku zdziwieniu wszystkich, w pewnym momencie Ligia wstała i wyszła. Na pewno przy pomocy innych osób, niestety Polaków, wyprowadziła dziecko z sądu i odjechała w siną dal, nie informując nikogo, co robi. Zapanowała ogólna konsternacja. Sąd zaczął dzwonić na policję, z pytaniem co się dzieje.
Rzecznik sądu w Gliwicach powtarza, że to ty ukradłeś dziecko matce?
To jest bzdura, nieprawda. Ja zabrałem dziecko z Łotwy, bo taką miałem umowę z Ligą. Pokazałem w sądzie dowody, że dziecka nie ukradłem, ale nie uwierzono mi. Mam nadzieję, że teraz, po tym jak wszyscy zobaczyli, jak matka Marcusa potraktowała polski sąd, spojrzenie na całą sprawę trochę się zmieni.
Co dalej?
Za trzy tygodnie pojadę na Łotwę, aby zobaczyć dziecko. Złożę tam również wniosek o przywrócenie mi praw rodzicielskich. Zgodnie z ugodą, która została podpisana w sądzie.
Myślisz, że matka Marcusa pozwoli ci się z nim spotkać?
Mam obawy, że nie. Chociaż wie, że za mną tęskni.
Masz żal do sądu?
Stanowisko prokuratury w tej sprawie, to jest zgroza. Jeżeli słyszę od prokuratora, że dla niego ważniejsze od dobra dziecka jest prawo, to należy takich ludzi się bać. A dokładnie coś takiego usłyszałem. Niewiarygodne jest to, że sąd kompletnie nie wziął pod uwagę opinii specjalistów, które przedstawiłem, stwierdzając, że to moje prywatne opinie. Więc co, opinię prof. Lwa-Starowicza można kupić? Przecież tak może myśleć tylko szaleniec.
No tak, ale to ty masz zarzuty, że nie wydałeś dziecka i ukrywałeś prawdę.
Moim zdaniem to kompromitacja wymiaru sprawiedliwości. Ja chroniłem tylko własne dziecko, jeżeli to jest powód do stawiania mi zarzutów, to to jest coś niewiarygodnego. Nie godzę się z tą sytuacją, uważam, że moje dziecko zostało skrzywdzone przez organy państwowe, które powinny go chronić. Będę interweniował w Ministerstwie Sprawiedliwości. Na pewno tak tej sprawy nie zostawię.
To nie pierwszy twój bój z prokuraturą?
Chodzi ci o sprawę z moim samochodem i tym, jak okradł mnie urząd celny?
Dokładnie, deklarowałeś wtedy, że zrzekniesz się obywatelstwa.
Nie chcę porównywać tych spraw. Tam chodziło tylko o pieniądze i blachę. Chociaż dowiodłem swojej niewinności, pieniędzy nie odzyskałem. Ale tak jak mówiłem, tam chodziło tylko o blachę, tutaj chodzi o mojego syna. To zupełnie inna historia, która mówiąc bardzo łagodnie – pozostawia duży niesmak, a mówiąc dosadnie, to jak postępuje sąd to jest bestialstwo.
Gdy analizujesz to wszystko, jesteś w stanie zasnąć?
Staram się nie podchodzić do tego emocjonalnie. Do swojej byłem partnerki nie czuję nic. Jest matką mojego dziecka i tyle. Ona ma trudniej, bo czuje do mnie dużą złość. Powiem więcej, uważam, że dziecko powinno być z matką. Nie darowałbym sobie, gdybym pozbawił mojego syna kontaktów z matką, nieważne co ja o niej sądzę. Dlatego chciałem się dogadać, w imię miłości do swojego dziecka, wierząc, że robię słusznie. A jak wyszło w sądzie? Wszyscy widzieli.
Komentarze
2 komentarze
Jedna rzecz w polskich sądach jest niezmienna. Dziecko niejako z urzędu lepiej się będzie miało u matki. Mimo, że matka nie pracuje, nie wiadomo z czego się utrzymuje. Jestem w 100% pewien, że w gdyby w tym wypadku było coś takiego, że to polka jest tą pokrzywdzoną a zły łotysz wywozi małe dziecko z Polski to antyteroryści by go ścigali. Jesteś chłopem ? Twoja strata, twoje państwo Ci nie pomoże.
krótko szkoda dziecka !!! które stało się kartą przetargową pomiędzy skłóconymi " rodzicami " .