Lenk: to jakaś prowokacja, zorganizowana akcja i nie stoją za nią tylko Ronin i Wacławczyk
Prezydent Raciborza oprócz wygłoszenia oświadczenia na konferencji prasowej z 9 grudnia odpowiadał również na pytania dziennikarzy. Przyznał m.in., że czuje sie straszony, a na biurku ma akt oskarżenia przeciw osobie, która hejtowała na jego temat.
Prezentujemy obszerne fragmenty konferencji prasowej prezydenta Raciborza Mirosława Lenka, na której wygłosił swoje oświadczenie ws. wystąpień Dawida Wacławczyka i Anny Ronin. Zapis z przebiegu konferencji zaczynamy od wyjaśnień urzędników dlaczego ją zwołano.
Nie ma instytucji, które potrafią działać bez zaufania. Każda z instytucji musi reagować na krytykę. Dlatego, że każda krytyka jest podstawą do podważenia zaufania do instytucji. Krytyka pewnego rodzaju jest dopuszczalna. Np. gdy mieszkańcy ją podnoszą to urząd reaguje. Natomiast istnieje pewien rodzaj krytyki niedopuszczalnej. To krytyka, która nie mieści się w granicach prawa. Prawo określa w jakich granicach możemy się poruszać gdy kogoś krytykujemy. Dlatego prezydent postanowił zwołać tę konferencję prasową.
Leszek Iwulski rzecznik prasowy urzędu miasta w Raciborzu
Coś co nie mieści się w granicach prawa nie jest już krytyką. Każdy mieszkaniec ma prawo do krytyki władz publicznych. Nigdy się na krytykę nie obrażam jeżeli jest konstruktywna i wnosi propozycje rozwiązań lepsze od stosowanych przez władze. To co się w ostatnim czasie dzieje w wykonaniu przegranych kandydatów na prezydenta miasta to już nie jest krytyka. To nieprawdziwe informowanie społeczeństwa o moich rzekomych działaniach
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk
Tuż po wygłoszeniu swego oświadczenia (znajdziesz je tutaj) dziennikarze zapytali M. Lenka skąd pomysł na to by zareagować właśnie 9 grudnia? Dlaczego nie zaraz po wyborach parlamentarnych?
M. Lenk: Sprawę dot. mojej reakcji na wystąpienie pani Anny Ronin oddałem do prokuratury bodaj 5 listopada. Zaraz po wyborach do parlamentu. Sprawa jest w toku. Obserwuję pewną próbę wciągania mnie w retorykę nawiązującą do ostatnich wyborów samorządowych. Pani Ronin całą swoją kampanię w wyborach parlamentarnych oparła o krytykę urzędującego prezydenta i poczynań samorządu raciborskiego.
Dość intensywnie pracuję w ostatnich tygodniach. Realizuję to, co obiecałem w kampanii wyborczej, krok po kroku. Toczy się wiele spraw związanych z pracą, którą wykonuję. Nie widzę powodu abym zajmował się głównie retoryką wyborczą, zwłaszcza, że minął od nich rok. Rozumiem, że nie wszystkim ich wynik, to rozdanie się podoba ale ja zdobyłem 8800 głosów poparcia. Moja przeciwniczka 7300 ale podkreślę, że mój wynik jest najlepszy z wszystkich moich startów w wyborach samorządowych.
- A jak pan odbiera jako człowiek, nie samorządowiec, taki personalny atak? Zakładanie grup społecznościowych nawołujących do pańskiej dymisji, o referendum odwołujące pana? - dociekali dziennikarze.
M. Lenk: Referendum jest prawem każdego mieszkańca Raciborza. Nie mogę się o to obrażać. Każdy ma prawo wyrażać swoje opinie również w takiej formie. Natomiast sposób w jaki to się rozgrywa to rzeczywiście nie licuje z prawem do krytyki. To jest pomawianie, oszczerstwa, wyszukiwanie argumentów nieprawdziwych i niesprawdzonych, półprawd. Nie pomaga mi to w pracy i osobiście mnie dotyka. Dlatego skierowałem moje kroki do prokuratury. Nie mogę poświęcać tyle czasu co moi adwersarze na tą sprawę bo pracuję.
Na przypuszczenie, że sprawa będzie się jeszcze ciągnąć M. Lenk odpowiedział: Pozostają mi tylko środki prawne. Jedyną ochroną dla urzędnika publicznego jest ochrona prawna. Ja wiem co mówię, moje oświadczenie polega na prawdzie. Broni mnie również moja rzetelna praca na rzecz miasta, raciborzan. Nie tylko tych, którzy mi zaufali w wyborach bo reprezentuję interesy wszystkich mieszkańców. Myślę, że poddawanie się tej retoryce i ciągłe oświadczanie, komentowanie, odpowiadanie na zaczepki nie jest godne zachowanie. Do takich zachowań się raczej nie posunę.
Na konferencji pytano również Lenka jaka jest treść komentarzy, które pisano z adresu IP, który należy do prezydenckiego komputera. - Rozważam ich upublicznienie. Zapytam prokuraturę Gliwice - Wschód czy mogę to udostępnić. Nie pamiętam o które chodziło, z których godzin, bo można je odnaleźć w internecie. Nie gromadzę takich rzeczy. Jeśli uznam, że warto to uczynić to zrobię to. Wiele osób namawiało mnie do tego bym to zrobił. Podkreślam, to nie są moje komentarze. Są z mojego IP. Różne są sposoby traktowania konkurentów w wyborach. Ja byłem w pracy. Pracuję od 7 do późnych godzin. Jeśli ktoś podejdzie pod mój dom to zaloguje się do mojego routera, zwłaszcza od strony ulicy. Nigdy nie blokowałem dostępu do mojego komputera. Nikt z mojej rodziny nie przyzna się do zarzutów - oznajmił prezydent Lenk. Zapytany czy mogła to być prowokacja odparł, że "jakaś mogła być, zdecydowanie". - Na tym się opiera główny zarzut siania nienawiści na tle religijnym czy narodowościowym. Nigdy się nie posuwałem do takich metod - zaznaczył Lenk.
Prezydent stwierdził też, że był pomawiany w internecie wielokrotnie, że jest złodziejem i jest skorumpowany. - Mam przygotowany na biurku akt oskarżenia z powództwa cywilnego jako osoba prywatna przeciwko osobie, którą ustaliła prokuratura jako pomawiającą mnie. Ta osoba pracuje teraz w Niemczech. Patrząc na to, co się dzieje, powątpiewam czy warto to robić. Ja jestem głównym odbiorcą hejtu i pomówień. Wyjaśnił w tym temacie, że osobie, którą ujawniła prokuratura jako hejtującej wobec prezydenta, zaproponował rozmowę. - Liczę, że mnie przeprosi. Myślę, że to najbardziej elegancki sposób. Sporo czasu już minęło. Człowiek nie jest aż tak zawzięty by pamiętać. Sprawując funkcję publiczną narażam się na pewne sformułowania. Ale pomawianie o kradzież i korupcję i branie pieniędzy od przedsiębiorców to nie jest normalne, co można tolerować.
Lenka zapytano też czy "posądzenie czy też pomawianie pani Ronin o to, że jest z Odnowy" miało wpływ na wynik wyborczy. - Nie sądzę. Nie mam żadnych informacji na temat przynależności religijnej pani Ronin. Nie rozsiewałem takich plotek ani publicznie ani prywatnie. To co jest zamieszczone w internecie to pomówienie i kłamstwo - powiedział prezydent. Dodał, że nie ma wiedzy, kto zeznawał w sprawie prowadzonej przez prokuraturę bo był świadkiem w sprawie i policja nie dzieliła się z nim informacjami kto też zeznaje.
Mirosław Lenk wyjawił przy okazji, że jest "lekko straszony". - Każde moje działanie skierowne do pewnych osób kończy się sformułowaniem bym zaprzestał mobbingu na tle religijnym. Nie będę rozwijał tego tematu - powiedział.
Na pytanie czy akcja nie sprawia z góry zaplanowanej i czy nie warto przyjrzeć się komentarzom skierowanym przeciw Lenkowi, ten odparł: Niewątpliwie jest to zaplanowana akcja zmierzająca w określonym celu. To niepogodzenie się z wynikami wyborów z ubiegłego roku. Nie stoją za nią tylko pan Wacławczyk i pani Ronin, również inne osoby. Być może jest jakiś mózg tej akcji.
Włodarza dopytywano czy policja lub CBA zabezpieczały jakąś dokumentację w urzędzie. - W ciągu ostatniego roku nie przypominam sobie aby przeprowadzono takie działania. Kontrole jakie tu się odbyły wykonały RIO i NIK. Protokoły są do wglądu, wyniki są całkiem przyzwoite - podsumował Mirosław Lenk.
Czytaj także:
Ludzie:
Anna Ronin
Radna Miasta Racibórz
Dawid Wacławczyk
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.