środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Sąsiadka dwa razy odkręciła gaz, żeby wysadzić dom

03.08.2015 16:31 | 0 komentarzy | tora

- Kiedy tylko wyczujemy gaz, stajemy na nogi. Tu każdy ma butlę gazową. Co by się stało, gdyby doszło do wybuchu? - mówią mieszkańcy budynków przy ul. Pałacowej w Wodzisławiu Śl.

Sąsiadka dwa razy odkręciła gaz, żeby wysadzić dom
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

To nie był pierwszy raz - mieszkańcy o sąsiadce, która odkręciła kurki z gazem

Mieszkańcy budynków wielorodzinnych przy ul. Pałacowej żyją w strachu. Powodem jest zachowanie jednej ze sąsiadek. 48-letnia kobieta już kilka razy odkręciła gaz w swoim mieszkaniu. Wodzisławianie boją się, że w końcu dojdzie do tragedii. - Pierwsze przypadki odkręcenia gazu to były próby samobójcze. Ona była w pomieszczeniu, w którym odkręcała gaz. Raz jedna z lokatorek biegła do mieszkania zakręcić gaz, bo go wyczuła. Raz odkręciła gaz i zamknęła się w mieszkaniu. Wzywaliśmy wtedy na pomoc straż pożarną, policję. A teraz było to ewidentnie skierowane przeciw nam. Odkręciła gaz i wyszła z mieszkania na podwórko. Schowała się, a potem jak nas zobaczyła to powiedział „Wy jeszcze żyjecie?” - opowiada nam jedna z mieszkanek (nazwisko do wiadomości redakcji).

Ostatni przypadek miał miejsce 21 czerwca. Policja informuje, że dyżurny wodzisławskiej komendy odebrał telefon od przerażonych mieszkańców o niepokojącym zachowaniu swojej sąsiadki. Miała wybiec ze swojego mieszkania i wykrzykiwać groźby, że wysadzi cały blok w powietrze. Do jej mieszkania wszedł jeden z lokatorów i zakręcił butlę. Jak mówią nam mieszkańcy, zlikwidował kuchenkę i zabrał butlę. Kobietę zabrała policja. Aktualnie przebywa w Rybniku pod opieką lekarzy. Za spowodowanie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób grozi jej nawet 8 lat więzienia.

Zatrzymanie jej wcale nie uspokaja mieszkańców. - Ona już dwa razy uciekała z zakładu zamkniętego. Teraz już nie ma gazu, to co, podpali nas? - pytają mieszkańcy. Mają dość lokatorki. Boją się o swoje bezpieczeństwo. - Tu każdy ma butlę z gazem. Niech sobie pan wyobrazi, bo by się działo, jakby doszło do wybuchu - mówi nasza rozmówczyni. Przyznaje, że takie historie nie przysparzają sympatii innych wodzisławian. - Mieszkają tu normalni ludzie, mają rodziny, pracują, a przez takie osoby mamy opinię nierobów - mówi.

(tora)