Dlaczego Brytyjczyk napisał powieść o Pszowie?
Jeden list z Pszowa zmienił życie Pam i Sama, małżeństwa, które wiodło szczęśliwe życie w Anglii. Pełni nadziei pojechali do Polski lat 50. Na miejscu okazało się, że krajem rządzi komunistyczny terror, a Pszów stał się ponurą wioską - to historia jak z filmu, która wydarzyła się naprawdę. I została przelana na karty powieści, której autorem jest... Brytyjczyk, syn głównej bohaterki.
Niezwykłym akcentem II Międzynarodowego Zjazdu Pszowików, który odbył się w ramach jubileuszu XX-lecia samorządności Pszowa, była promocja powieści brytyjskiego autora Laurenca E. Fishera „Przypomnij mi by zapomnieć”.
Powrót do Polski
„Przypomnij mi by zapomnieć”, to prawdziwa historia młodej kobiety, Pam, która ma szesnaście lat, gdy poznaje Paula, młodego kaprala z Polski. Zakochują się w sobie i pobierają. Wojna kończy się, wiodą dostanie i szczęśliwe życie w Anglii. Paul tęskni jednak za krajem i za rodziną, ale żadne wieści nie dochodzą zza Żelaznej Kurtyny. Mężczyzna obawia się, że jego najbliżsi nie przeżyli wojny. Po sześciu latach Paul niespodziewanie dostaje list od swojej siostry z Pszowa i decyduje się na powrót z żoną do rodzinnego miasta. Jadą do Polski w latach 50., w czasie stalinizmu, nie wiedząc, co ich czeka. - Wyjeżdżaliśmy do Polski po 7 latach szczęśliwego małżeństwa. Byliśmy pełni nadziei na nowe życie i nowy dom - podkreśla Pam, bohaterka książki, która obecnie mieszka w Nowej Zelandii (uczestnicy promocji powieści mogli posłuchać i zobaczyć Pam oraz jej syna i autora książki, Laurenca E. Fishera, dzięki połączeniu internetowemu).
Jeden pokój zamiast domu
Polska, do której przyjeżdżają, jest zupełnie inna niż ta, którą pamięta Paul. Krajem rządzi komunistyczny terror. Pszów stał się ponurą wioską, ludzie stracili wolność i chęć do życia. - Jedyne, co Paul mógł robić, to pracować w kopalni, na powierzchni, bo oboje nie chcieliśmy, by pracował pod ziemią. Obiecany przez władze wspaniały dom okazał się jednym pokojem na poddaszu. Innymi słowy - władze nas oszukały - mówi Pam.
Ważna była wiara
Skąd zatem wyobrażenia o szczęśliwym życiu w ówczesnej Polsce? - Siostra Paula nie mogła napisać nam prawdy, gdyż listy przed wysłaniem za granicę były czytane. Gdyby napisała prawdę, wtedy sama miałaby kłopoty. Prawdopodobnie nie sądziła, że Paul kiedykolwiek zdecyduje się na przyjazd do Polski - dodaje Pam, która w swej pamięci zachowała też szczęśliwe chwile, których doświadczyła w Polsce. - Byliśmy zaproszeni na wesele. Była muzyka, tańce, dobre jedzenie. Ludzie na jakiś czas zapomnieli o problemach codziennego życia. Pamiętam też kościół pełen ludzi. Klęczeli nawet na schodach na zewnątrz. Pamiętam ludzi i to, jak bardzo była ważna dla nich wiara - wspomina Pam.
Paul, świadomy tragicznego błędu i pełen poczucia winy przyrzeka Pam, że uczyni wszystko, by mogli wrócić do Anglii, do dawnego życia. Czy jego plan powiedzie się? - czytamy w opisie książki.
Ze Stanów do Pszowa
Równie ciekawa jest historia tego, w jaki sposób książka trafiła do Pszowa. - Jak wiele w życiu, była to kwestia przypadku i zbiegu okoliczności - mówi Elżbieta Pałac-Zganiacz, tłumaczka książki. Okazało się, że powieść trafiła w ręce małżonka Elżbiety Pałac-Zganiacz, uznanego kompozytora Jacka Zganiacza. - Byliśmy w Stanach Zjednoczonych. Jacek położył przede mną książkę i powiedział: „Jakiś Anglik napisał książkę, której akcja toczy się w Pszowie”. Zaczęłam czytać, jednak trochę niechętnie. Ale książka zafascynowała mnie. Tyle się w niej dzieje. Tyle emocji, tyle różnych odcieni kulturowych. Postanowiłam, że przetłumaczę ją. Z autorem, który także mieszka obecnie w Nowej Zelandii, skontaktowała mnie Kasia Brachmańska z Pszowa - dodaje Elżbieta Pałac-Zganiacz.
Powieść znakomita
Książkę poleca także ks. prof. Jerzy Szymik. - Mówimy o znakomitej powieści, właściwie fabularyzowanym dokumencie. Są lata 50., jeden z najbardziej upiornych okresów w dziejach naszej ziemi, kiedy stalinizm rozciąga swoje śmiercionośne macki. To czas, kiedy na pszowskim rynku znajduje się pomnik ku czci wyzwolicieli z Armii Czerwonej. Akcja dzieje się głównie we centrum Pszowa. Proszę sobie wyobrazić, że większość opisanych budynków do dziś istnieje. Ogarnia mnie wzruszenie - mówił podczas wieczoru autorskiego ks. prof. Szymik.
(mak)
Komentarze
8 komentarzy
Do " koło" chyba cię po porodzie w głowę c zamiast w dupę klepnięto. Twoje posty to czysta propaganda, tak jak ta książka. Chcecie znać prawdę to porozmawiajcie z żyjącymi ludźmi w wieku 70 i 80 lat. Było biednie , ale nikt nie umierał z głodu każdy miał pracę za którą dziś pobiera emeryturę. Głupota zaślepia co niektórych.
Pamiętocie po wojnie szmatecioków, skórkorzy i tych ci wszystko skupowali? Starzik z zegródki kożde jabłko sprzedoł, ludzie się prosili aby sprzedać, nieważne że chorobaczywe, był głód, ludzie wszystko kupili, skórki nawet z kota, czy z psa, nic sie w tej komunie nie marnowało, bo tej biedy i syfu opisać się nie do, a jak ktos chwoli komuna, to moga popisać dali, ciekawe czy dali bydzie chwolił ten niewolniczy anty ustrój.
graz46-Pamiyntom jak starka wspominała, jak po wojnie została nom krowa, starka żykała,aby ją komuchy nie zarekwilowali, ludzie za liter mlyka i kilio kartofli chcieli się najmować do roboty na cało szychta, starzik chodził wachować ziemioki na polu, bo by wykradli ludzie z głodu, ujec pola oroł Zunddapem, co go z wojny przytaskoł , nawet nie wiysz czym ludzie byli w stanie orać w tym czasie, jak starzik z przydziału dostoł konia, to był mega szczęśliwy, mimo że koń to habeta z wojny, był mały, chudy i kulawy, tak wyglądała komuna do lot 50-60, ale ty jej nie zniosz, bo widocznie byłaś partyjno albo twoii rodzice byli.
graz46-Widocznie byłaś partyjna albo twoii rodzice byli komuchami, inaczej byś komunę przeklinała, szczególnie okres Stalinowski na Ślonsku, kiedy Ślonzoków wywożono do rus, chop szoł na szychta i przyszoł z nij albo i ni, taki to były czasy, kolejki były niesamowicte, ludzie z głodu umierali, chodowali wszelko gadzina, aby przeżyć, kożde poletko było zagospodarowane , kożdy boł się cokolwiek skrytykować, ale skoro tyś była komunistka albo twoii rodzice,to też żyliście jak króliowie, mieliście wszystko co ludzie dziś mają, wtedy była tragedia, ludzie byli niewolnikami, do których brakowało nawet jedzenia. Nawet w śmietnikach nie szło znaleść nic do jedzenia.
Książkę można zakupić w kiosku parafialnym w Pszowie.
Niezwykłym akcentem II Międzynarodowego Zjazdu Pszowików, który odbył się w ramach jubileuszu XX-lecia samorządności Pszowa, była promocja powieści brytyjskiego autora Laurenca E. Fishera „Przypomnij mi by zapomnieć”.
Cóż to za promocja , skoro nigdzie nie można znaleźć informacji o możliwości zakupu tej książki .
Wiecie co, żyję już 67 lat ale terroru nie spotkałam za to widziałam jak ludzie mieli pracę,dzieci jeździły na kolonię,nie czekało się 5 lat do specjalisty.Fakt nie było bogato zachodnio w sklepach,na wakacje nie mogło się jechac bez paszportu,ale powiem szczerze nie czułam się zagrożona żadnym terrorem.
Może ktoś wie gdzie nożna kupić tę książkę ?