Raciborzanka Oriana Soika w roli Izabeli Łęckiej [ZDJĘCIA]
Piękna i utalentowana raciborzanka dostała jedną z głównych ról w spektaklu "Lalka". Adaptacji powieści Bolesława Prusa podjął się Artur Pałyga, a reżyserii Aneta Groszyńska. Spektakl grany jest w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej.
Aneta Groszyńska uważa, że „Lalki" nie trzeba dziś uwspółcześniać, bowiem bohaterowie sprzed stu lat, ich konflikty, ambicje, uniesienia,problemy pozostają jak najbardziej aktualne.
Premiera spektaklu odbyła się 17 kwietnia. W rolę Izabeli Łęckiej wcieliła się raciborzanka Oriana Soika, Stanisława Wokulskiego gra Kazimierz Czapla a poczciwego Ignacego Rzeckiego Jadwiga Grygierczak.
Więc informacji na temat spektaklu na stronie internetowej Teatru Polskiego w Bielsku-Białej (kliknij w ten link).
Recenzja
Co by powiedział pan Bolesław Prus, gdyby po 125 latach od pierwszego wydania powieści zobaczył adaptację swojej „Lalki” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, uczynioną śmiałymi rekami adaptatora Artura Pałygi i reżyserki Aneta Groszyńskiej? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie i szczerze powiedziawszy – chyba mi na niej nie zależy. Może byłby w szoku, może ucieszyłby się z takiego przetransponowania.
Decydując się na przeniesienie tej opasłej książki na scenę, twórcy spektaklu uszanowali jednak tekst autora i wybrali z niego te wątki i myśli, które pokazują, że „Lalka” Prusa jest wieczna, ponadczasowa, stale aktualna. Więc bez pretensji, panie Bolesławie! Takie czasy, takie odczytanie! Żadna tam szkolna, nudna ramota z XIX wieku, lektura obowiązkowa licealistów i studentów filologii polskiej, wałkujących do znudzenia zmagania romantyzmu z pozytywizmem.
Wybierając się na tę sztukę, musicie wymazać z pamięci wszystkie filmowe i serialowe „Lalki” z Beatą Tyszkiewicz i Małgorzatą Braunek. Zobaczycie zgoła odmienne, współczesne widzenie spraw i problemów, które genialny Prus dostrzegał już wtedy i które my teraz dostrzegamy. Jakie to sprawy i problemy? Związane z pieniędzmi, bogaceniem się, z wojną, która na takie szybkie dorabianie się pozwala, z niespełnioną miłością i namiętnościami targającymi ludźmi od zawsze, z kulturą i sztuką, a osobliwie z teatrem – to się zasadniczo nie zmieniło ani w XIX, ani w XXI wieku. Może stroje inne, może sposób wyrażania się, ale sztafaż wciąż ten sam.
Przenosząc „Lalkę” na scenę, musieli budowniczowie przedstawienia z ogromu materiału coś wybrać, żeby się w dwu aktach zmieścić, widza nie zanudzić i ram czasowych nie przekroczyć. I to się udało. Bielska „Lalka”, w której cały zespół bierze udział – to 21 aktorek i aktorów odtwarzających 30 postaci w 48 scenach. Superprodukcja, można rzec. Wszyscy w tej sztuce grają na jednego, mówiąc sportowym językiem, czyli na Wokulskiego (monumentalny momentami, ale znakomity jak zawsze Kazimierz Czapla). Przez całe przedstawienie, płynnie, pantomimicznie przechodząc ze sceny na scenę (poruszająca, plastyczna choreografia Katarzyny Zielonki), zastanawiamy się, kim jest ów bogaty kupiec, który na wojnie się dorobił, na przetaczaniu krwi ludzkiej, i który za swój majątek wszystko teraz kupić może, no, prawie wszystko, oprócz przecież miłości Izabeli Łęckiej (gibka i piękna Oriana Soika).
Tak naprawdę do mamy do czynienia z imaginarium na temat Wokulskiego. Widzimy postać, wiemy o niej dużo, w każdym razie dość dużo, ale nie wiemy wszystkiego.
Scena zabudowana została prosto: siedzenia teatralne, które przekształcają się a to w teatr, a to w salon, w park, sklep, w kamienicę Łęckich. Momentami towarzyszy nam ostra, pulsująca muzyka Jerzego Rogiewicza, słyszymy niemal hiphopową melodeklamację Wokulskiego (przed mikrofonem) na temat Paryża. A na tych siedzeniach, w poszczególnych rzędach, ulokowało się społeczeństwo, które bacznie przygląda się postaci Wokulskiego. Po drugiej stronie zaś – my sami, lustrzane odbicie tamtego społeczeństwa. W roli obserwatorów scen z życia Wokulskiego z udziałem Beli Łęckiej, baronostwa Krzeszowskich, Żyda Szlangbauma, Starskiego, Geista (doskonale zarysowany, świetny w tej roli Witold Mazurkiewicz, dyrektor bielskiej sceny) i innych. Pomiędzy zaś scenami – raz ironicznymi, przerysowanymi, raz realistycznymi czy onirycznymi i erotycznymi – wędruje subiekt Rzecki, przyjaciel Stacha (aplauz na stojąco dla Jadwigi Grygierczyk w tej męskiej kreacji). Rzecki przechadza się między epokami, bo raz jest na scenie, a raz za sceną, mozolnie przeciskając się po stopach widzów pomiędzy rampą a pierwszym rzędem. Mówi pan Ignacy do nich i do nas, do siebie i do Stacha, ale Stach nie odpowiada, Stach zatopiony w myślach o sobie, swojej miłości, o samobójstwie, o sklepie i rubelkach (ale równie dobrze mogą to być dolary czy euro, to się nie zmienia), o wynalazkach Geista i podziałach kastowych, które – mimo posiadanych bogactw – wykluczyły go z grona arystokratów, a nawet o roli Żydów w dziejach świata.
Widzimy też, że ów 55-letni mężczyzna, zakochany jak sztubak w 18-latce, jest śmieszny w swoich manierach, nieporadny przy dziewczynie seksownej, pełnej żaru i namiętności. „Panna Izabela była niepospolicie piękną kobietą. Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód”. Gdzież temu nieporadnemu w uczuciach kupcowi startować do takiej pannicy? Czy naprawdę pannicy mającej jedno tylko w głowie? Artur Pałyga poważył się dodać do powieści Prusa własny monolog Łęckiej, wygłoszony w czasie balu, w drodze do ciemnego lasu. Izabela stara się ogarnąć żywioły, które ją otaczają, powiedzieć Wokulskiemu, dlaczego jest tak, jak jest, dlaczego jej nieuporządkowanie nigdy nie złączy się z jego uporządkowaniem, dlaczego miłość nie poddaje się racjonalizacji… Spektakl urywa się dość nieoczekiwanie, wszystko zastyga w zawieszeniu, ale wiemy, że pod skorupą nadal się kotłuje, że natura ludzka nie bardzo się zmienia, że pieniądz i wojny wciąż nakręcają spiralę zdarzeń. A my w tym, jak drobiny pyłu, jak te światła na niebie, które Geist w Paryżu demonstrował Wokulskiemu.
Dużo do myślenia daje taka nowa „Lalka”. Dobrze się złożyło, że odkurzona została w 125-lecie teatru w Bielsku i 125-lecie jej pierwszego wydania, w roku Narodowego Czytania „Lalki”, ogłoszonym przez Prezydenta Polski.
Recenzja Stanisława Bubina dzięki uprzejmości Lady's Club, Fot. Monika Stolarska / Teatr Polski